Unia o niczym nie przesądza
Treść
Z dr n. med. Urszulą Krupą, eurodeputowaną z frakcji Niepodległość/Demokracja w Parlamencie Europejskim, rozmawia Maria Cholewińska Unijne dyrektywy budzą niepokój wśród lekarzy. Pani zdaniem, uzasadnione? - Myślę, że obawy są słuszne. I to nie tyle lekarzy, ile dyrektorów szpitali. Z tego względu, że w tej chwili wchodzi nowy czas pracy lekarzy i wymaga on zwiększenia liczby etatów. Dotychczasowy czas pracy był dłuższy i dlatego dyrektorzy szpitali nie są w stanie wypełnić dyżurów etatowo. Musieliby zwiększyć liczbę etatów, a na to nawet nie ma odpowiedniej liczby lekarzy. Kilka tysięcy lekarzy wyjechało z Polski. Nie wiem nawet dokładnie ile, ale mamy najniższy wskaźnik lekarzy w Europie na tysiąc mieszkańców. Ja nawet w tym momencie nie tak bardzo się martwię tym czasem pracy, co standardami, do których jesteśmy zmuszeni dostosować się do 2010 roku. Wchodzą nowe uregulowania dotyczące właśnie szpitali, i to nie tylko czasu pracy, ale standardów, wyposażenia, diagnostyki, itd. I to może być powodem - zwłaszcza przy obecnych żądaniach płacowych - że większości szpitali nie będzie stać na remonty i dostosowywanie się do tych standardów unijnych i część dyrektorów pozamyka szpitale. I ta upadłość spowoduje przejmowanie przez prywatne podmioty. Ja tutaj widzę znacznie większe zagrożenie. Ale niezależnie od tego, na pewno te żądania płacowe pracowników służby zdrowia są istotne, bo jeśli będą mało zarabiać, to będą wyjeżdżać, a jeżeli wyjadą, to nie będziemy mieć lekarzy. Problem jest trudny i według mnie niepotrzebnie został teraz wprowadzony ten czas pracy, bo można to było prolongować przynajmniej na jakiś czas. A w tej chwili nie ma właściwie możliwości zmiany tego zarządzenia, gdyż dyrektywa o czasie pracy już weszła w życie. Na ile jest możliwe prowadzenie przez Polskę niezależnej polityki zdrowotnej? - To jest trudne pytanie. Państwo powinno kontrolować przynajmniej szpitale, bo one są w tej chwili państwowe. Cały sektor podstawowej opieki zdrowotnej specjalistycznej został sprywatyzowany i tam już ta kontrola państwa jest właściwie tylko związana z kontraktami. Bo tak na dobrą sprawę to w momencie, kiedy to wszystko zostało sprywatyzowane, to kontrola państwa jest mniejsza. Natomiast jeśli chodzi o szpitale, to jest to uzależnione od składki zdrowotnej, od dyrektorów. W czym jesteśmy ograniczeni przez Unię Europejską? - Opinia publiczna została zmanipulowana, że obowiązują nas dyrektywy unijne - nas obowiązują w tej chwili jedynie standardy, które trzeba wprowadzić do 2010 roku, dotyczące technicznego wyposażenia szpitali, sprzętu diagnostycznego czy czasu pracy. Natomiast wszystko inne, jak np. organizacja czy finansowanie ochrony zdrowia, nie leży w gestii Unii Europejskiej! Oni się nie wtrącają: bardzo różne są te modele w poszczególnych krajach UE. W tych bardzo bogatych służba zdrowia jest rzeczywiście bardzo dobrze rozwinięta, zwracane są wszystkie koszty, w Belgii na przykład zwraca się tylko część kosztów. Nie można jednak tego odnosić tylko do kosztów, trzeba też spojrzeć na zarobki ludzi: jeśli rzeczywiście średnia płac w danym kraju jest bardzo duża, to te opłaty są możliwe. Natomiast jeśli - tak jak u nas - są bardzo niskie zarobki, renty, emerytury, to nie można żądać od ludzi dopłaty do leczenia, kiedy po prostu nie mają na życie. W związku z tym trudno się tutaj przy naszych zarobkach odnosić do takich czy innych systemów obowiązujących w krajach bogatych. Jak wygląda polski system opieki zdrowotnej na tle Unii Europejskiej? - Dramatycznie i tragicznie! Łącznie ze wskaźnikami zdrowotnymi, wszystkie wskaźniki, które przejrzałam, mamy najsłabsze, jesteśmy na samym końcu - w porównaniu nie tylko z bogatymi krajami Unii Europejskiej, ale nawet z takimi krajami, jak Czechy, Słowacja czy Węgry, które razem z nami weszły do UE! Mamy najniższą składkę, najniższe PKB i najmniej lekarzy i pielęgniarek. Ponadto mamy dwa razy większą zachorowalność na gruźlicę, ujemny przyrost naturalny w porównaniu z krajami Unii i o przynajmniej 50 proc. więcej wypadków zgonów z powodu chorób krążenia. Jesteśmy także daleko w tyle, jeśli chodzi o leczenie osób ze zdiagnozowaną chorobą nowotworową. Praktycznie nie ma dziedziny, w której nie bylibyśmy na końcu albo przedostatni! Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-01-14
Autor: wa