Ungier śpi spokojnie
Treść
Konsekwencje w postępowaniu dotyczącym sprzedaży majątku biura podróży Juventur poniosą prawdopodobnie jedynie prokuratorzy, którzy przez 6 lat nie poinformowali prezydenckiego ministra Marka Ungiera, iż zostały mu postawione zarzuty. Wczoraj w Sejmie z zaniedbań w tej sprawie tłumaczył się prokurator krajowy Karol Napierski.
- Ta sprawa najprawdopodobniej jest już przedawniona, ale nie wiadomo, czy w odniesieniu do wszystkich zarzutów - oświadczył Napierski. Przyznał, że prokuratura dopuściła się w tej sprawie bardzo poważnych uchybień. Podkreślił, iż nie obciążają one prezydenckiego ministra. Napierski z jednej strony całą winę zrzucił na prowadzących śledztwo kolejnych prokuratorów, ale z drugiej strony zaznaczył, że nie można zarzucić im "gry polegającej na tym, by nie stawiać zarzutów jednej z najważniejszych osób w państwie".
Szkoda, że obciążając m.in. prokuratora Sławomira Santorka z żoliborskiej prokuratury, który przed 6 laty podjął decyzję o postawieniu zarzutów, nie wspomniał ani słowem o nadzorczej roli warszawskiej prokuratury. Napierski poinformował, co już wiadomo, że sprawa została odebrana Prokuraturze Rejonowej Warszawa Żoliborz i przejęta przez wydział śledczy Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - W najbliższych dniach zostaną wyciągnięte konsekwencje personalne wobec winnych zaniedbań i nieprawidłowości, o czym opinia publiczna będzie powiadomiona - powiedział prokurator.
Choć zarzut działania na szkodę spółki Juventur i wyłudzenia od notariusza poświadczenia nieprawdy przy sprzedaży kompleksu hotelowego "Dwór Wazów" we Wrocławiu został postawiony Ungierowi 6 lat temu, zainteresowany nigdy się o tym nie dowiedział, nigdy nie był wezwany na przesłuchanie nawet w charakterze świadka! O wszczęciu śledztw przeciw prawej ręce Aleksandra Kwaśniewskiego nie została powiadomiona Kancelaria Prezydenta.
Dlaczego prokurator Santorek nie przedstawił zarzutów Ungierowi? Według oficjalnej wersji przedstawianej przez Napierskiego, chodziło o opinię biegłych. Santorek miał polecić swojemu następcy "weryfikację" zarzutów. Za 2 tygodnie ma być gotowa już trzecia opinia biegłego. Dopiero wówczas prokuratura ma postanowić co dalej ze sprawą. Biorąc jednak pod uwagę, że czyn Ungiera miał miejsce w latach 1992-1993, podlega osądowi na podstawie starego kodeksu karnego. A takie czyny przedawniały się według starych przepisów po 10-12 latach.
Marek Ungier został szefem Juventuru na początku 1992 roku. Spółka była już wówczas prywatnym biurem turystycznym przekształconym z części majątku Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej (ZSMP). Mimo ogromnego majątku generowała straty. Wobec kolejnych wniosków o ogłoszenie jej upadłości Ungier zaczął się pozbywać nieruchomości. Wśród sprzedanych znalazł się m.in. zabytkowy hotel "Dwór Wazów" we Wrocławiu. Podpisując akt notarialny sprzedaży nieruchomości na rzecz Wiesława M. (wówczas jedynego z najbogatszych Polaków), Ungier oświadczył, że zapłacono za niego ponad 1,4 mln zł. Prokuratura ustaliła, że biznesmen zapłacił niewiele ponad 300 tys. zł. Za wyłudzenia M. został skazany w 1999 r. na 3,5 roku więzienia.
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 2004-12-03
Autor: kl