Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Umrzeć, aby żyć

Treść

Termin "Grecy" użyty w czytanym dzisiaj fragmencie Ewangelii miał dla Żydów trojakie znaczenie: mógł oznaczać zarówno Żydów mieszkających w diasporze i mówiących po grecku, prozelitów nawróconych z pogan, jak też pogan w ogólności. O tych ostatnich zapewne chodzi w przytoczonym epizodzie. Nie przechodzili oni formalnie na judaizm, ale zachowywali wiele wywodzących się z niego praktyk religijnych, respektowali zasady etyczne religii żydowskiej. Nie wiemy, kiedy i w jaki sposób usłyszeli o Jezusie - być może dokonało się to wówczas, gdy witano Go uroczyście wkraczającego do Jerozolimy.

Czy zaskoczył ich triumfalizm, w kontekście którego się to stało? Znali zapowiedzi prorockie opisujące Króla wkraczającego do Świętego Miasta na oślęciu? Może doszła do nich wieść o wskrzeszeniu Łazarza? Nie wiemy tego. Z pewnością brak odwagi, by bezpośrednio przystąpić do Jezusa, prośba skierowana do Filipa o pośrednictwo mogłaby świadczyć, że w ich oczach jawił się On kimś potężnym. Może kandydatem na przyszłego cesarza? Przywódcą, który porwie lud do walki o niepodległość? Słowa Jezusa, pozornie niepozostające w bezpośrednim związku z wcześniejszą sytuacją, korygują błędny obraz. Stają się wołaniem o właściwe zrozumienie tego, co się wkrótce stanie, o porzucenie marzeń, wedle których Mesjasz zapewni dominację, utwierdzi ziemską władzę, stanie w perspektywie stworzenia potężnej armii, która pokona legiony rzymskie. Są obwieszczeniem zupełnie innej logiki życia. Jezus wiedział, że nie będzie to proste. Poganie pojmowali śmierć jako drogę wiodącą do nicości, była nieodwracalnym fatum ludzkiej egzystencji - w naturalny sposób prowadziło to do "umiłowania swojego życia", pełnej afirmacji doczesności, postawienia jej w centrum. Żydzi marzyli o władcy, który zbuduje ziemską potęgę. Jedni i drudzy nie byli więc w stanie zrozumieć słów o ziarnie pszenicznym, które najpierw musi obumrzeć, aby wydać plon. Konieczność przestawienia porządku hierarchii wartości, podporządkowania wszystkiego wieczności, o której tak mało wiedzieli, stawiali na równi z herezją. Wezwanie to traktowali jako zamach na ich wolność. Inną mieli w swoich głowach koncepcję życia. A nawet jeśli wierzyli w Niego, "bardziej umiłowali chwałę ludzką aniżeli chwałę Bożą" (w. 43). Oni sytuowali siebie w jej centrum. Gotowi byli bronić swojej pozycji do upadłego. Znamienne jest, że Jezus nie podejmuje dyskusji (w. 34). Czas słów już się skończył. Teraz nadchodzi "godzina Syna Człowieczego" - znak wywyższenia, śmierć i zmartwychwstanie staną się początkiem nowego porządku istnienia.
Dzisiejsza Liturgia Słowa - tak bardzo dosłownie kierująca już naszą uwagę na Misterium Męki Pańskiej - stanowi swoisty rachunek sumienia dla nas, wierzących. Jaki obraz Chrystusa nosimy w swoim sercu? Która koncepcja życia jest nam bliższa: "wyciskanie" z każdej jego chwili wszystkiego, co się da, zapewnienie sobie dominacji, szukanie za wszelką cenę bezpieczeństwa czy raczej gotowość do tracenia, wniesienia w świat życia Bożego przyniesionego przez Jezusa za cenę odrzucenia i prześladowania, aż do śmierci włącznie? Jakakolwiek odpowiedź na te pytania jest konieczna, aby właściwie przeżyć wydarzenia paschalne, wkroczyć w Wielki Tydzień z określonym wewnętrznym nastawieniem. Ważne, by skonfrontować swoje wnętrze, własne pragnienia z tym, co chce nam ofiarować Chrystus. Najgorsza jest obojętność. Ona sytuuje człowieka zawsze w pozycji widza, biernego obserwatora wydarzeń. Nic z niej nie wynika. Zbyt wiele jej w nas. Dlatego tak bardzo słabi jesteśmy...
Niech te pytania pozostaną w nas. Od odpowiedzi na nie zależy wszystko.
ks. Paweł Siedlanowski
"Nasz Dziennik" 2009-03-28

Autor: wa