Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ukryci agenci

Treść

Najcenniejsza agentura była w ostatnich latach wyprowadzana poza Wojskowe Służby Informacyjne - powiedzieli w wywiadzie dla "Wprost" szefowie komisji likwidacyjnej WSI Sławomir Cenckiewicz i Piotr Woyciechowski. Według Cenckiewicza, w WSI istniała praktyka prowadzenia nierejestrowanych źródeł osobowych, których nie ujmowano w oficjalnej ewidencji.
W opinii przewodniczącego komisji likwidacyjnej WSI Sławomira Cenckiewicza, nierejestrowanie agentów w oficjalnej ewidencji mogło służyć omijaniu zakazu werbunku osób pełniących niektóre funkcje publiczne. - Natknęliśmy się na dokumenty, które mogą wskazywać na to, że najcenniejsza agentura była przez ostatnie lata wyprowadzana poza WSI i może być teraz kontrolowana w zupełnie innym środowisku - dodał wiceszef komisji Piotr Woyciechowski. Zdaniem Woyciechowskiego, nie ma środowiska zawodowego czy politycznego, którym WSI by się nie interesowały. Ujawnił, że wysoko uplasowana agentura była osobiście "zadaniowana" przez szefów WSI, m.in. gen. Konstantego Malejczyka i gen. Marka Dukaczewskiego - zaznaczył, że chodzi o menedżerów dużych i znanych firm. Jak dodał, WSI miały też agentów w radach pracowniczych i związkach zawodowych. Według niego, WSI kontrolowały też kilka redakcji gazet lokalnych i krajowych, włącznie z "Kurierem Polskim".
Woyciechowski ujawnił, że komisja likwidacyjna zawiadomiła już prokuraturę o popełnieniu przez szefów WSI przestępstwa ukrycia i nieprzekazania do Instytutu Pamięci Narodowej dokumentów wojskowych służb specjalnych PRL. - Na dodatek IPN zrezygnował z przejęcia niektórych akt - dodał Cenckiewicz. W jego opinii, IPN za czasów prezesa Leona Kieresa wykazał w kwestii tych akt "kompletną naiwność czy wręcz niekompetencję". - Z kolei zbiór zastrzeżony stał się superskrytką służącą do ukrywania przestępczej działalności wywiadu wojskowego PRL, w tym zbrodni oddziału "Y" - zaznaczył Woyciechowski. Dziełem tego oddziału miała być m.in. afera FOZZ. Komisja przygotowała projekt zawiadomienia do prokuratury o oddziale "Y" jako o związku przestępczym. Wojciechowski powiedział również, że ok. 300 oficerów WSI ukończyło kursy KGB i GRU, a do Moskwy miała też trafić kartoteka operacyjna Wojskowej Służby Wewnętrznej. - Dlatego kontrwywiad wojskowy nie mógł osiągnąć żadnych sukcesów na odcinku wschodnim - dodał Woyciechowski.
Woyciechowski ujawnił również, że komunistyczne służby wojskowe inwigilowały także pisarzy. Gdy Roman Brandstaetter pracował w 1946 r. w ambasadzie w Rzymie, wywiad wojskowy "podstawił" mu sekretarkę, która miała wyjść za niego za mąż. Cenckiewicz zdradził natomiast, że komisji odmawiano nagminnie dostępu do materiałów, a w Gdyni nie wpuszczono go do kontrwywiadu Marynarki Wojennej. - Dowódca jednostki powiedział mi wprost, że on dokumentów nie pokaże, i tyle. Dodał, że ma świadomość, iż jako wieloletni oficer WSW pracy w nowych służbach nie dostanie, więc nie ma nic do stracenia - relacjonował. - WSI były małą instytucją w porównaniu ze służbami cywilnymi i przypisywanie im wszystkich nieszczęść tego świata jest po prostu chore - powiedział, odnosząc się do tych wypowiedzi gen. Konstanty Malejczyk, szef WSI w latach 1994-1996. Generał Marek Dukaczewski, szef WSI w latach 2001-2005, stwierdził natomiast, że "bzdur nie komentuje".
AKW, PAP
"Nasz Dziennik" 2006-11-20

Autor: wa