Ukrainie szkodzi konflikt Juszczenki z Tymoszenko
Treść
Z Mykołą Katerynczukiem, deputowanym do Rady Najwyższej Ukrainy, liderem Europejskiej Partii Ukrainy, rozmawia Eugeniusz Tuzow-Lubański
Zgadza się Pan z opinią, że w sytuacji kryzysu polityczno-gospodarczego, słysząc hasła niezadowolonych rządami obecnych władz Ukraińców, można powiedzieć, że demokracja na Ukrainie jest zagrożona?
- Rzeczywiście młoda demokracja na Ukrainie jest zagrożona. Demokrację niszczy przede wszystkim korupcja i polityczny paraliż elit, które doszły do władzy w 2004 roku po "pomarańczowej rewolucji". Ci ludzie doszli do władzy na fali zrywu społecznego. Teraz jednak są nieudolni i nie potrafią stawiać czoła wyzwaniom politycznym i społecznym.
Gdyby na miejscu "pomarańczowych" była Partia Regionów Ukrainy (PRU), to czy Ukraina dałaby sobie radę z kryzysem gospodarczym?
- Myślę, iż "regionały" prowadziliby politykę byłego prezydenta Leonida Kuczmy, która nie byłaby skuteczna w obecnych warunkach. Oprócz tego trzeba pamiętać, że PRU nie jest partią niezależną i jest sterowana z Kremla. Gdyby w obecnej sytuacji doszła do władzy, to na Ukrainie zapanowałby reżim ? la Putin - Miedwiediew.
Ukraina jako ostatnia wpadła w kryzys gospodarczo-finansowy i jako ostatnia z niego wyjdzie. Nasi analitycy ekonomiczni są zdania, że dużo zależy od tego, czy plan ratowania gospodarki prezydenta USA Baracka Obamy będzie skuteczny na rynku światowym. Jeśli tendencje będą pozytywne, to i Ukrainie będzie łatwiej wychodzić z kryzysu. Natomiast w obecnej sytuacji Ukraina po prostu walczy o swój byt. Ale teraz po szoku zrozumiano, co trzeba robić w obecnej sytuacji. W walce z kryzysem Ukrainie najbardziej przeszkadza brak porozumienia i zrozumienia pomiędzy prezydentem Wiktorem Juszczenką a premier Julią Tymoszenko. Wzajemna rywalizacja o fotel prezydencki przeszkadza normalizacji stosunków w państwie i niszczy demokratyczne perspektywy rozwoju państwowego. To także negatywnie wpływa na relacje naród - władza w rozstrzygnięciu finansowych problemów po kryzysie bankowym, gdy wielu Ukraińców wycofało swoje oszczędności, a część obywateli nawet je straciła.
A może to, z czym mamy do czynienia na Ukrainie, to jest kryzys systemowy?
- Zgadzam się z tym. Sam system gospodarczy na Ukrainie prawie się nie zmienił po upadku Związku Sowieckiego. Tylko że monopol państwowy został zamieniony na monopol oligarchiczny. I oligarchowie, otrzymując ogromne zyski, nie spieszyli z modernizacją przemysłu. Nasza produkcja w większości była skierowana na eksport. Z uwagi na niskie ceny energii i małe pensje robotników była konkurencyjna. Ale dziś, gdy nie ma popytu na rynku światowym, Ukraina musi zmienić dotychczasowe nastawienie i utworzyć nowe miejsca pracy poprzez nowe inwestycje, jak chociażby za pomocą inwestycji Euro 2012. Na przykład obecnie jest przygotowywany projekt ustawy o ulgach podatkowych o zerowej stawce dla tych przedsiębiorstw, które będą się zajmowały energochłonnością.
Takie zmiany i reformy w sposób demokratyczny będą trwały długo. Z niezadowolenia Ukraińców próbują korzystać partie nacjonalistyczne, które proponują rządy ukraińskiego autorytaryzmu. Miałby on szybko wszystko uregulować w polityce i gospodarce...
- Większość Ukraińców oczekuje nie rządów autorytarnych, a rządów dyktatury prawa, ale w państwie demokratycznym. Trzeba także zrozumieć, że zarówno autorytarny system władzy, jak i demokratyczny, jeżeli będzie skorumpowany - to nigdy nie stanie się efektywny. Dlatego na Ukrainie kwestią numer jeden jest zwalczanie korupcji. Bez tego żadne reformy nie będą skuteczne.
Jest niejasna sytuacja z kredytem udzielonym przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW). Gdzie ten kredyt się podział?
- Pierwsza transza kredytu MFW wynosiła 4,6 mld USD i została wykorzystana na dokapitalizowanie banków, które nie są kontrolowane przez rząd. Dlatego banki komercyjne wykorzystały kredyt w celach spekulacyjnych. Potem te środki zostały wyprowadzone za granicę. To się zdarzyło tylko dlatego, że Narodowy Bank Ukrainy (NBU) nie spełnia swojej funkcji konstytucyjnej. Wszystkie próby rządu i parlamentu, aby zmienić prezesa NBU, były bezskuteczne, bo Wołodymyra Stelmacha broni prezydent Ukrainy.
To prezydent Wiktor Juszczenko świadomie lub nieświadomie przeszkadza normalizacji sytuacji polityczno-gospodarczej?
- Myślę, że dla wszystkich Ukraińców teraz nastąpił dosyć trudny okres, bo takim zaufaniem własnego narodu, jakie miał Wiktor Juszczenko, nie cieszył się żaden dotychczasowy prezydent. To zaufanie własnego narodu rozmienił na nieprzejrzyste sprawy spółki "RosUkrEnergo" i NBU. Prezydent świadomie pogarsza sytuację w państwie, żeby nie dopuścić Tymoszenko do władzy.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-03-13
Autor: wa