Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ukrainie jeszcze daleko do Europy

Treść

Z prof. Myrosławem Popowiczem, dyrektorem Instytutu Filozofii Akademii Nauk Ukrainy, rozmawia Eugeniusz Tuzow-Lubański

Jakie będą konsekwencje "wojny" prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki z premier Julią Tymoszenko?
- Już obecnie możemy z łatwością zauważyć negatywne konsekwencje tej walki. Jest ona jednym z głównych czynników, który zahamował drogę Ukrainy do Europy. Optymistyczne relacje prezydenta Juszczenki z ostatniego szczytu Ukraina - UE niestety nie odpowiadają rzeczywistemu stanowi rzeczy. Faktycznie Ukrainie dano do zrozumienia w sposób dyplomatyczny, iż dla niej nie ma miejsca w zjednoczonej Europie. Oprócz czynnika zewnętrznego ten konfllikt nie daje możliwości normalnego funkcjonowania państwa.

Opozycyjna Partia Regionów Ukrainy już dała do zrozumienia, która ze stron do tego dąży, stwierdzając, iż to prezydent Juszczenko chce wprowadzić stan wyjątkowy i własną dyktaturę...
- To przede wszystkim byłby akt antykonstytucyjny. Moim zdaniem, Juszczenko nie ma takiego zamiaru. Oprócz tego ukraiński prezydent nie ma dostatecznego wsparcia, aby to zrealizować. Ale wszystko może się zdarzyć, historia wszakże zna takie przypadki. Uważam jednak, że taki krok byłby dla prezydenta Juszczenki samobójczy.
Dlatego trzeba zaprzestać rozmowy językiem ultimatum. Myślę, iż Blok Julii Tymoszenko (BJT) na dłuższą metę nie znajdzie wspólnego języka z Partią Regionów Ukrainy (PRU). Koniecznie trzeba zmieniać system funkcjonowania władzy w państwie. Na Ukrainie, chociaż nie w takim stopniu jak w Rosji, nadal funkcjonuje sowiecki reżim władzy. Z jedną tylko różnicą, że generalnego sekretarza [czytaj prezydenta Ukrainy] wybieramy w powszechnym głosowaniu. Aby znormalizować państwo, musimy żmudnie pracować, żeby się oddalić od autorytarnego systemu władzy oddziedziczonego po ZSRS. W demokratycznym państwie musi być bilans władzy. Państwo może mieć albo parlamentarny, albo prezydencki model władzy z jedną tylko dyktaturą - prawa.

Czy, Pana zdaniem, w obecnej sytuacji - po tym, jak wzajemnie wylano tyle brudu - może nastąpić powrót do "pomarańczowej koalicji"?
- Koalicja Nasza Ukraina - Ludowa Samoobrona z Blokiem Julii Tymoszenko była oparta na umowie, która liczyła ponad 100 stron. Ale to nie uchroniło od kryzysu. Dlatego umowa nie musi być tak precyzyjnie rozpisana. Wystarczy, że będzie miała dwie lub trzy strony, a koalicja może sprawnie funkcjonować. W obecnej sytuacji politycznej musi być zachowane status quo aż do wyborów. Ale trzeba stawiać interesy państwowe ponad interesy osobiste.

Czy w obecnej sytuacji może dojść do przedterminowych wyborów prezydenckich i parlamentarnych?
- Uważam, że do tego nie dojdzie i wszystko się odbędzie w swoim czasie. Bo przedterminowe wybory prezydenckie mogłyby się odbyć w sytuacji, gdyby prezydent Juszczenko ogłosił w kraju wyłączne rządy prezydenckie. Wtedy parlament mógłby wszcząć wobec niego procedurę impeachmentu. Jest to jednak dosyć skomplikowana operacja. Myślę, iż na Ukrainie nikt nie odważy się ani na zamach stanu, ani na impeachment.

Co wreszcie powinna uczynić Ukraina, żeby realnie się przybliżyć do Europy, a nie organizować szczyty, które raczej jej szkodzą, bo oprócz deklaracji bez pokrycia nie uzyskała nic więcej...?
- Los Ukrainy spoczywa w je j własnych rękach. Teraz powinniśmy zaprzestać wzajemnej polemiki i demagogii - i skoncentrować się na problemach gospodarczych kraju. W obecnej sytuacji, po tym jak parlament uszczuplił uprawnienia prezydenckie - Juszczenko zawetuje tę ustawę. Ale sytuacyjna większość parlamentarna, jaka zrodziła się obecnie, czyli BJT wraz z PRU, jest w stanie odrzucić to weto. Jeżeli z tego wszystkiego prezydent Juszczenko zrobi tragedię, to wtedy mogą być nieprzewidziane skutki. Ale liczę na zdrowy rozsądek prezydenta Ukrainy.
Oczywiście prezydent może rozpisać przedterminowe wybory parlamentarne, ale to nie zmieni kardynalnie sytuacji politycznej w kraju na jego korzyść. Jest także zagrożenie, iż w wyniku tych wyborów proprezydencka Nasza Ukraina może po prostu nie wejść do składu nowego parlamentu.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-09-12

Autor: wa