Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ukraina (prawie) ma koalicję rządową

Treść

Uzgodnienie tekstu umowy koalicyjnej pomiędzy trzema ugrupowaniami wywodzącymi się z tzw. obozu pomarańczowych ogłosił wczoraj przedstawiciel proprezydenckiej partii Nasza Ukraina Roman Bezsmertny. Choć informacje potwierdziła także była premier Julia Tymoszenko, przewodnicząca bloku politycznego noszącego jej imię, część obserwatorów wyraża jeszcze wątpliwości, czy koalicja rządowa zostanie ostatecznie zawarta.

- Można powiedzieć, że ten fakt [powołania koalicji - red.] jest już realny - powiedziała z trybuny ukraińskiego parlamentu Tymoszenko.
W skład koalicji mającej stworzyć rząd i obsadzić najważniejsze stanowiska w parlamencie mieliby wejść sojusznicy z czasów "pomarańczowej rewolucji" z 2004 roku: Nasza Ukraina, Blok Julii Tymoszenko i Socjalistyczna Partia Ukrainy. Z nieoficjalnych informacji wynika, że umowa koalicyjna ma być podpisana jutro. Według ukraińskich mediów, w myśl porozumienia BJT oprócz stanowiska premiera dla Julii Tymoszenko otrzymałby 10 ministerialnych tek, Nasza Ukraina - 8, a socjaliści - 4.
Przywódca socjalistów Ołeksandr Moroz apelował w parlamencie do Naszej Ukrainy o podpisanie umowy jeszcze wczoraj. Jednak Bezsmertnyj tłumaczył niemożność natychmiastowego podpisania umowy sprawami technicznymi. Potencjalnych koalicjantów dzieli m.in. sprawa członkostwa Ukrainy w NATO. Moroz powiedział, że jego partia rozpatrzy tę sprawę dopiero po przeprowadzeniu ogólnoukraińskiego referendum. Tymoszenko przekonywała jednak, że teraz rozbieżności między trzema koalicjantami już nie ma. - Mam satysfakcję z tego, że trzem opcjom politycznym udało się wyrwać demokratyczną koalicję z bardzo złożonej sytuacji, związanej z walką klanów, korupcją i wszelkimi naciskami - zapewniała szefowa BJT.
Z przedstawionych informacji wynika, że wśród koalicjantów nie ma natomiast sporu co do integracji z Unią Europejską.
Tymoszenko nie wykluczyła, że istnieje jeszcze zagrożenie dla koalicji, głównie ze strony Partii Regionów Ukrainy, na której czele stoi Wiktor Janukowycz, były premier w administracji prezydenta Leonida Kuczmy. Jeden z przywódców tej partii Jewhen Kusznariow, reagując na ewentualną koalicję "pomarańczowych", oświadczył, że jego partia jest gotowa być w opozycji parlamentarnej. Jednocześnie stwierdził, że "pomarańczowa koalicja" nie jest w stanie zjednoczyć Ukrainy, napędzić gospodarki i polepszyć stopy życiowej w kraju. Dodał, że jego partia nie wierzy w długotrwałość konstruowanego bez niej sojuszu. Warto zaznaczyć, że równolegle z rozmowami z "pomarańczowymi" Nasza Ukraina prowadziła negocjacje z partią Janukowycza, które również zostały zakończone.
Wielu Ukraińców jest zmęczonych trwającą od marca "układanką", jak nazywa się nad Dnieprem przedłużające się negocjacje koalicyjne. Ta gra polityczna spowodowała paraliż i kryzys władzy na Ukrainie. Według niektórych ęródeł, gdy tylko zostanie utworzona koalicja sił "pomarańczowych", Rosja wznowi wojnę gazową z Ukrainą, chcąc podporządkować sobie ten kraj, uzależniony od importu rosyjskiego gazu.
Eugeniusz Tuzow-Lubański
WP, PAP

"Nasz Dziennik" 2006-06-22

Autor: ab