Ukraina: Konstytucyjna karuzela
Treść
Podczas gdy Sąd Konstytucyjny trzeci dzień badał legalność dekretu prezydenta Wiktora Juszczenki o rozwiązaniu parlamentu, opozycyjni deputowani złożyli wczoraj swoje mandaty, licząc, że w ten sposób przyczynią się do ostatecznego rozwiązania Rady Najwyższej zdominowanej przez prorosyjską koalicję.
Przed budynkiem sądu ponownie protestowało wczoraj ok. 15 tys. osób, zarówno zwolenników, jak i przeciwników prezydenckiego dekretu. - Od sądu zależy dziś bardzo wiele, jeżeli chodzi o losy ukraińskiego narodu. Gorzko stwierdzić, ale ten organ nie jest wzorem ani sprawiedliwości, ani uczciwości - uważa Julia Tymoszenko, lider ukraińskiej opozycji.
Nie czekając na werdykt SK, prozachodnia opozycja postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Członkowie proprezydenckiej partii Nasza Ukraina podobnie jak i BJT wyszli z parlamentu. W sumie z mandatów zrezygnowało ponad 150 osób. Pełny skład parlamentu wynosi 450 deputowanych. W myśl zapisów Konstytucji, jeżeli liczba deputowanych wynosi mniej niż 2/3 posłów, to parlament automatycznie musi być rozwiązany. Rada Europy zarzuciła wczoraj Ukrainie, że od momentu przejęcia władzy w styczniu 2005 r. przez Wiktora Juszczenkę nie wprowadziła ważnych reform prawnych i administracyjnych. Według parlamentarzystów z 46 państw RE, nasilający się kryzys polityczny na Ukrainie jest bezpośrednim rezultatem niewystarczających reform konstytucyjnych wprowadzonych pod koniec 2004 r. w okresie pomarańczowej rewolucji. Są oni zdania, że w ustawie zasadniczej nie określono wystarczająco dokładnie kompetencji prezydenta, rządu i parlamentu.
Zdaniem niezależnych ukraińskich politologów, w obecnej sytuacji na Ukrainie trudno liczyć na to, że konflikt zostanie rozwiązany w sposób prawny, bo sądownictwo w państwie nie jest niezależne od polityków i klanów finansowo-kryminalnych.
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów
"Nasz Dziennik" 2007-04-20
Autor: wa