Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Układ z socjalistami: Buzek, po nim Schulz

Treść

Po tym jak włoski deputowany Mario Mauro (Lud Wolności) wycofał swoją kandydaturę na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, Jerzy Buzek ma zapewnione większościowe poparcie. Wybór polskiego eurodeputowanego, do jakiego może dojść po przeprowadzeniu oficjalnego głosowania, stanowi wynik porozumienia, jakie zawarły wczoraj dwie największe frakcje w PE: chadecja i socjaliści. Zgodnie z parafowanym porozumieniem technicznym, przewodniczącym europarlamentu - w drugiej połowie kadencji PE - będzie lider socjalistów Martin Schulz z Niemiec.

Dziś Jerzy Buzek ma otrzymać formalną nominację Europejskiej Partii Ludowej na kandydata na szefa Parlamentu Europejskiego. Jeśli 14 lipca, podczas inauguracyjnej sesji plenarnej w Strasburgu, uzyska obiecane głosy poparcia, będzie przez 2,5 roku kierował pracami PE.
Do porozumienia między liderem socjalistów Martinem Schulzem a szefem frakcji chadeckiej Josephem Daulem doszło w Sztokholmie w kuluarach posiedzenia Konferencji Przewodniczących Parlamentu Europejskiego, czyli liderów parlamentarnych grup politycznych. - Można zabiegać o prestiżowe, ważne stanowisko w Komisji Europejskiej, w której tak czy owak obejmiemy stanowisko jednego komisarza, bo każdy kraj ma jednego komisarza - powiedział Jerzy Buzek polskim dziennikarzom w Brukseli. - Zapytam: co by powiedziała opozycja, gdybyśmy nie mieli już szans na stanowisko przewodniczącego PE? - dodał. Wcześniej zaprzeczał, jakoby jego wybór na to stanowisko wykluczał szanse Polski na objęcie teki komisarza.
Do rezygnacji z ubiegania się o stanowisko szefa PE miał przekonać Włocha szef Europejskiej Partii Ludowej Joseph Daul. Jego zdaniem, takie rozwiązanie pokazuje wewnętrzną jedność partii i odpowiedzialne podejście jej członków do kwestii europejskiej. Mało prawdopodobne jednak, że kontrkandydat Buzka wycofał się jedynie z powodu sugestii francuskiego przewodniczącego. - Od 24 lat mam do czynienia z włoskimi politykami i nigdy nie spotkałem się z tym, żeby przedstawiciele tego kupieckiego narodu rezygnowali z czegoś za "Bóg zapłać" - uważa Ryszard Czarnecki, polski eurodeputowany. To, co najbardziej interesuje Włochów, w opinii posła, to wysokie stanowisko w Komisji Europejskiej. - Prawdopodobnie chodzi o pozycję zastępcy Barroso dla Antonio Tajaniego i jednocześnie jakąś bardzo ważną tekę dla niego w KE. W tym momencie łatwo zauważyć, jak wielkim błędem rządu Donalda Tuska było zrezygnowanie z walki o stanowisko w komisji na rzecz prestiżowego, ale mało wpływowego stanowiska przewodniczącego Parlamentu Europejskiego - podkreśla Czarnecki.
Choć w kwestii fotela przewodniczącego dla Buzka sprawa wydaje się już przesądzona, to wewnętrzne targi w Europejskiej Partii Ludowej trwają. Nadal bowiem niepewna jest reelekcja na fotel przewodniczącego Komisji Europejskiej José Manuela Barroso. Chadecy nie dysponują bezwzględną większością w PE, dlatego w przypadku praktycznie wszystkich nominacji zmuszeni są szukać poparcia innych frakcji politycznych. Proponują m.in. swoiste porozumienie techniczne socjalistom, podobnie jak to było w minionej kadencji. Przez pierwsze dwa i pół roku rządziłby Jerzy Buzek, a przez kolejne dwa i pół roku - lider socjalistów Martin Schulz. Lecz właśnie socjalistom nie podoba się kandydatura Barroso, a zwłaszcza przyspieszone jej zatwierdzenie, którego domaga się EPL. Ludowcy chcą bowiem, aby doszło do niego już w lipcu, lewica zaś oraz liberałowie są przeciwni tak szybkiemu głosowaniu i domagają się, by nie odbywało się ono podczas sesji inauguracyjnej, ale dopiero po wakacjach. Inauguracja nowej kadencji PE nastąpi 14 lipca w Strasburgu, wówczas to w trakcie pierwszej sesji plenarnej oficjalnie wybrany zostanie przewodniczący izby. - Tak naprawdę wydaje mi się, że dla Barroso nie ma żadnej alternatywy. To, co robią obecnie socjaliści i liberałowie, to swoista próba twardej licytacji. Blokując Barroso, próbują dla swoich przedstawicieli wywalczyć dużo bardziej znaczące stanowiska w Komisji Europejskiej - zauważa Ryszard Czarnecki. - Tak więc pytanie nie brzmi: czy nowym szefem KE będzie Barroso, tylko: kiedy i za jaką cenę - dodaje. Takie zachowania przedstawicieli ugrupowań lewicowych równie jasno wskazują na to, iż to właśnie pozycja w Komisji Europejskiej jest szczególnie ważna i oddawanie jej za fasadowe stanowisko bez realnego wpływu jest dużym błędem.
Jednocześnie pomimo braku porozumienia między dwiema największymi frakcjami sama nominacja Buzka wydaje się niezagrożona. Były premier Polski może zostać bowiem wybrany dzięki głosom chadecji i deklarowanemu wcześniej poparciu liberałów, Partii Zielonych oraz frakcji konserwatywnej. Toteż skoro ta pozycja jest już tak mocna, wypada postawić pytanie, czy polski rząd zacznie w końcu walczyć o jakąś istotną tekę w Komisji Europejskiej.
Łukasz Sianożęcki, AW
"Nasz Dziennik" 2009-07-07

Autor: wa