Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ujawniał nie tylko Kaczmarek?

Treść

- Zespół prokuratorski skoncentrował się tylko na weryfikacji jednej wersji śledczej dotyczącej okoliczności przecieku w tzw. aferze gruntowej. Niewykluczone jednak, że jego źródeł było więcej - przyznała wczoraj przed komisją śledczą Katarzyna Kwiatkowska, która była wizytatorem Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie i nadzorowała śledztwo w sprawie przecieków z akcji CBA w ministerstwie rolnictwa. Kwiatkowska, zasłaniając się tajemnicą służbową, odmówiła podania szczegółów śledztwa w tzw. aferze gruntowej. Zdaniem posłów PiS, do zatajania zeznań by nie doszło, gdyby w życie weszła nowelizacja ustawy o komisji śledczej, zwalniająca świadków z klauzuli tajności. Nowela, krytykowana wcześniej przez PO i Lewicę, została odrzucona wczoraj przez Sejm.

Kwiatkowska przyznała na wczorajszym posiedzeniu komisji badającej domniemane naciski na organa władzy, że w styczniu 2008 r. sporządziła notatkę, w której przedstawiła swoje wnioski ze śledztwa. Stwierdziła wtedy, że prokuratorzy zajmowali się tylko jednym źródłem przecieku - miał nim być Janusz Kaczmarek, były minister spraw wewnętrznych, ale zdaniem Kwiatkowskiej, przecieków mogło być ich kilka. - Stwierdziłam, że w materiale dowodowym występują luki i nieprecyzyjne przesłuchania świadków, czasami sprzeczne - zeznała prokurator.
Jej zdaniem, zespół powołany przez byłego prokuratora krajowego Dariusza Barskiego powinien przedstawić plan śledztwa, który obejmowałby różne wersje zdarzeń. Należałoby też zbadać inne wątki. Według Kwiatkowskiej, wersja, że źródłem przecieku jest Kaczmarek, jest "wysoce prawdopodobna", ale zawiera wiele luk. Chodzi o to, że słabo zbadany był szczególnie wątek spotkania posła Samoobrony Lecha Woszczerowicza z Andrzejem Lepperem w ministerstwie rolnictwa.
O tym, że Kwiatkowska miała wiele zastrzeżeń wobec grupy śledczej badającej aferę przecieków powołanej przez Barskiego, mówił jeszcze przed posiedzeniem komisji jej przewodniczący Sławomir Karpiniuk. Powiedział on, że liczy na to, iż prokurator Kwiatkowska będzie chciała mówić o szczegółach swojej pracy w trybie jawnym. Ale wbrew jego oczekiwaniom Katarzyna Kwiatkowska, zasłaniając się tajemnicą służbową, nie chciała jednak ujawnić szczegółów prowadzonego śledztwa. Nie odpowiedziała na żadne pytania postawione przez posła Arkadiusza Mularczyka (PiS), na jakim etapie śledztwo się znajduje, kiedy przewiduje się zakończenie całej sprawy związanej z tzw. aferą gruntową i czy prawdziwe są doniesienia medialne, jakoby sprawa miała zostać umorzona. Kwiatkowska zasugerowała za to, że pewnym ewenementem było powołanie przez Barskiego grupy prokuratorskiej składającej się z osób pochodzących zarówno z prokuratur apelacyjnych, jak i rejonowych. Na ogół bowiem, twierdziła, w skład takiego zespołu wchodzą prokuratorzy z jednej z nich.
Warto dodać, że Sejm większością głosów odrzucił wczoraj w pierwszym czytaniu poselski projekt nowelizacji ustawy o komisji śledczej, który przewidywał odrzucenie przez komisję klauzuli tajności przesłuchań. Przeciw nowelizacji głosowali posłowie Platformy Obywatelskiej, których poparła Lewica. W praktyce chodziło tu o zwolnienie niektórych świadków, m.in. prokuratorów, z tajemnicy służbowej, jeżeli taka była istotna w prowadzonym przez komisję śledztwie. Zbigniew Wassermann, autor tej poprawki, nie kryje rozczarowania.
- Moją intencją było to, by komisja śledcza mogła spełniać swoją podstawową funkcję, tzn. żeby mogła działać jawnie. Funkcja kontrolna powinna być monitorowana przez opinię publiczną. Tymczasem jest tak, że większość przesłuchań odbywa się w trybie tajnym. Chodziło mi o to, by posiedzenia mogły być jawne, o ile oczywiście to nie narusza dóbr osób trzecich i innych dóbr prawem zastrzeżonych. Odrzucenie klauzuli tajności odbywałoby się za porozumieniem z prokuraturą prowadzącą śledztwo, nie mogłoby tu więc być mowy o niezabezpieczeniu praw osób, które ewentualne zeznania mogły skrzywdzić, oraz o utrudnianiu śledztwa - ocenia poseł.
Zdaniem Wassermanna, gdyby nowela weszła w życie, uniknęłoby się takich sytuacji, jaka miała miejsce podczas wczorajszego przesłuchania Kwiatkowskiej czy też wcześniejszego - Doroty Jakowlew-Zajder, byłej asystentki Jaromira Netzla, która podobnie jak Kwiatkowska, zasłaniając się tajemnicą postępowania prokuratorskiego, nie chciała ujawnić żadnych szczegółów swego przesłuchania w sprawie przecieku w tzw. aferze gruntowej. Obiecała, że o szczegółach powie na posiedzeniu tajnym. - Taka argumentacja byłaby wykluczona, gdyby nowela przeszła, i sprawa byłaby oczywista. Komisja jest przedłużeniem opinii publicznej, która ma prawo wiedzieć, jakie mechanizmy są stosowane w administracji rządzącej państwem - podkreśla Wassermann.
Anna Ambroziak
"Nasz Dziennik" 2009-04-03

Autor: wa