Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ugoda, która nic nie daje

Treść

Bank Gospodarki Żywnościowej zaproponował Włodzimierzowi Knurowskiemu, rolnikowi ze wsi Iwkowa koło Brzeska (Małopolska), ugodę w sprawie spłaty kredytu. Ale rolnik, który stracił większość ziemi z powodu klęsk żywiołowych, nie ma pieniędzy na spłatę i grozi mu licytacja reszty gospodarstwa.
Sprawa Włodzimierza Knurowskiego ciągnie się już wiele lat i opisywaliśmy ją kilkakrotnie także na łamach "Naszego Dziennika". Jego historię poznali także słuchacze Radia Maryja oraz widzowie Telewizji Trwam i TVP. Rolnik popadł w długi po tym, jak przez kilka kolejnych lat powodzie niszczyły jego zasiewy we wsi Poręba Spytkowska. Grunty te (60 hektarów) rolnik wydzierżawił w połowie lat 90. od Akademii Rolniczej w Krakowie. Nie wiedział jednak, że leżą one na terenach zalewowych. Za każdym razem, gdy pobliska rzeka Uszwica występowała wiosną z brzegów, niszczyła pola należące do rolnika. W dodatku - jak przekonywał bezskutecznie kolejne sądy Knurowski - duża odpowiedzialność za powodzie spoczywała na browarze Carlsberg, który miał obowiązek dbać o stan koryta Uszwicy, ale to zaniedbywał. Z tego powodu nawet nieduży przybór wody w rzece skutkował podtopieniami i powodziami na polach. Rolnikowi nie udało się jednak wywalczyć odszkodowania od browaru, bo sądy jego pozwy oddalały.
- Ponieważ z powodu powodzi nie miałem żadnych przychodów ze sprzedaży zboża, nie miałem z czego spłacać kredytów zaciągniętych na rozbudowę gospodarstwa - skarży się rolnik. W efekcie większość ziemi, którą posiadał, już stracił. Podobnie jak większość inwentarza, który zajął komornik. Egzekucja objęła także część maszyn rolniczych. Knurowskiemu grozi utrata reszty gospodarstwa, chodzi o jego ojcowiznę we wsi Iwkowa, czyli 3,5 ha ziemi, dom i budynki gospodarcze (razem jest to obszar o powierzchni 4,5 ha).
BGŻ jest jednak gotowy do ugody. Domaga się "tylko" tego, aby Włodzimierz Knurowski zaproponował termin spłaty około 161 tys. zł należności wobec banku. W tej kwocie jest tylko 40 tys. zł należności głównej i aż 116 tys. zł odsetek, jakie przez lata narosły, i 5 tys. zł kosztów postępowania egzekucyjnego. Rolnik miałby zaproponować przede wszystkim, na ile rat chciałby rozłożyć spłatę i jaka byłaby ich wysokość (nie muszą to być raty równe). W piśmie do rolnika BGŻ nie określił też minimalnego terminu uregulowania kredytu i odsetek. To jednak nie rozwiązuje problemów rolnika. - Nie mam tych pieniędzy, bo przecież z tego małego gospodarstwa, które mi zostało, nie zarobię na spłatę kredytu - mówi Knurowski. Dlatego w każdej chwili spodziewa się on, że do gospodarstwa znowu wkroczy komornik. Dokonał on już zresztą wyceny nieruchomości i wycenił nieruchomości w Iwkowej na 340 tys. zł, co wystarczyłoby z naddatkiem na spłatę zadłużenia. - Wycena jest zaniżona - przekonuje Włodzimierz Knurowski. - Same budynki gospodarcze i dom są o wiele więcej warte, nie licząc ziemi - tłumaczy rolnik. To dla niego istotna sprawa, bo im niższa wycena, tym mniej pieniędzy komornik odda rolnikowi po rozliczeniu kredytu.
Dlatego Knurowski się obawia, że bank zabierze mu za bezcen resztę gospodarstwa mimo także wielokrotnych prób o interwencję wysyłanych do kolejnych rządów (ostatni list w lutym br. wysłał do premiera Donalda Tuska). Rolnik otrzymuje też pomoc finansową od ludzi z całego kraju, którzy wpłacają pieniądze na jego konto bankowe, choć to wciąż za mała kwota, aby spłacić zobowiązania wobec banku. A licytacja gospodarstwa może zostać ogłoszona nawet za kilka tygodni.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2010-04-29

Autor: jc