UE umiera powolną śmiercią
Treść
"Unia Europejska umiera - nie dramatyczną lub nagłą śmiercią, lecz tak powoli, że patrząc przez Atlantyk, możemy pewnego dnia zdać sobie sprawę, że projekt europejskiej integracji, którą przez pół wieku uważaliśmy za przesądzoną, już nie istnieje" - twierdzi na łamach "Washington Post" znany amerykański politolog Charles Kupchan z Rady Stosunków Międzynarodowych (CFR).
Zdaniem Kupchana, największym problemem na drodze scalania Europy są nacjonalistyczne tendencje w UE. -"Kłopoty ekonomiczne bledną przy poważniejszej chorobie: od Londynu, poprzez Berlin, do Warszawy Europa przeżywa powrót do nacjonalizmu w swym życiu politycznym. Jej kraje zażarcie walczą o odzyskanie suwerenności, którą kiedyś chętnie poświęciły w dążeniu do wspólnotowego ideału" - pisze amerykański politolog. "Wydaje się, że dla wielu Europejczyków wspólne dobro nie ma już znaczenia. Zastanawiają się, co Unia im daje, i zapytują, czy jest to warte zachodu" - czytamy w artykule "Washington Post".
Jako przejawy wspomnianego trendu autor przytacza takie fakty, jak: opór Niemiec przeciw ratowaniu Grecji przed bankructwem i mianowanie na kierownicze stanowiska w UE (prezydenta i ministra spraw zagranicznych) polityków nikomu nieznanych, "którzy nie zagrożą władzy przywódców krajów Unii". Zwraca on też uwagę, że w Wielkiej Brytanii doszli do władzy konserwatyści "znani ze swej eurofobii", a w kilku innych krajach Unii Europejskiej sporo głosów w wyborach zdobyli ksenofobiczni nacjonaliści, np. Partia Jobbik na Węgrzech. Kupchan przewiduje, że w związku z tymi tendencjami UE będzie się powoli stawać coraz bardziej fikcją jako "unia".
MBZ, PAP
Nasz Dziennik 2010-08-31
Autor: jc