UE nad przepaścią. Wkrótce zrobi krok w przód
Treść
Solidarność, zwalczanie bezrobocia, Unia Europejska mówiąca jednym głosem w czasie nadchodzącego szczytu G-20 i przywrócenie zaufania do instytucji finansowych to główne zabiegi, jakie zamierza podjąć Bruksela w celu przezwyciężania kryzysu ekonomicznego. W czasie wczorajszej debaty w Parlamencie Europejskim dyskutowano nad sposobami poradzenia sobie z recesją oraz wypracowaniem wspólnego stanowiska Wspólnoty na najbliższe spotkanie najbogatszych państwa świata w Londynie.
- Tylko mówiąca jednym głosem Unia będzie poważnym graczem - mówił na rozpoczęcie debaty przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso. Dodał, że jest to konieczne wobec obecnej zapaści ekonomicznej, którą nazwał kryzysem nowego typu, z jakim nikt jeszcze nigdy nie miał do czynienia. Jak stwierdził, na razie kraje członkowskie są w jego okresie próbnym, lecz prawdopodobnie ulegnie on pogłębieniu i wywrze wpływ na wszystkie dziedziny życia. Dlatego w opinii przewodniczącego KE, najważniejsze jest zwalczanie bezrobocia, a także oczyszczenie systemu bankowego i przywrócenie zaufania do instytucji finansowych poprzez objęcie ich lepszym systemem kontroli. Barroso mówił także, że pogorszeniu może ulec sytuacja bezpieczeństwa energetycznego. - Zrobiliśmy jednak już bardzo wiele, by uniknąć zapaści finansowej. Jednak obecnie trzeba przejść do szybszych działań - starał się uspokajać szef Komisji.
Zupełnie innego zdania był jeden ze sprawozdawców przygotowujących opinię na temat sytuacji Unii w obliczu recesji Jan Andersson. Ten szwedzki socjalista alarmował, że wbrew deklaracjom brukselskich władz nie podjęto jeszcze żadnych wysiłków w celu zapobieżenia kryzysowi. - Brak działań. Brak siły i woli do podjęcia tych działań. Robimy zbyt mało i zbyt późno, a nie możemy sobie na to pozwolić - alarmował Andersson. Jako przykład podał niewystarczające wykorzystywanie krajowych PKB, których kilka procent ulega w jego opinii marnotrawieniu. Z tą opinią zgodził się francuski poseł niezrzeszony Bruno Gollnisch, który zauważył, że jeżeli sytuacja w poszczególnych państwach Wspólnoty poprawia się, to jest to zasługa jednostkowych działań tych państw, nie zaś prac Unii czy tak chwalonej strategii lizbońskiej. Duża część posłów również krytykowała ten sposób rozwiązywania spraw. - Cele strategii lizbońskiej zakończą się fiaskiem. Nie jest ona odpowiedzią na dzisiejszą sytuację - ostrzegał Mirosław Piotrowski, poseł UEN. Zaapelował jednocześnie w obliczu kryzysu o zaprzestanie debaty nad traktatem lizbońskim, która jest bezprzedmiotowa choćby ze względu na odrzucenie tego dokumentu przez Irlandczyków.
Z kolei przedstawiciel liberałów Graham Watson grzmiał z mównicy, że to właśnie odrzucanie strategii lizbońskiej jest niekorzystne. - Kraje, które jej nie przyjęły, mają obecnie najgorszą sytuację i jeszcze długo będą ją miały - zaklinał rzeczywistość Watson. Koledzy z ław parlamentarnych tonowali jednak nastroje brytyjskiego posła, wyjaśniając, iż projekt ten powstał w roku 2005 i w swoich zapisach nie uwzględniał tak potężnej zapaści ekonomicznej, więc nie może być na nią receptą. Inny z Brytyjczyków przedstawiciel partii IND/DEM Nigel Farage w swoim stylu podsumował, że nie istnieje coś takiego jak szeroko chwalona "solidarność europejska". - Jak nazwać słowa premiera Węgier Gyurcsány'ego, który zagroził, że jeśli nie damy mu 160 mld euro, to z jego kraju przyjedzie na Zachód
5 mln bezrobotnych. To jest szantaż, a nie solidarność - zakończył Farage.
Znamienne jest to, że cała trójka parlamentarzystów przygotowujących sprawozdania na wczorajszą debatę reprezentowała partię socjalistyczną. Głównym postulatem lewicowych posłów w ramach debaty była likwidacja tzw. rajów podatkowych. Nawoływali w istocie do narzucania kolejnych ograniczeń na państwa pozbawiające je elementów ich suwerenności, takich jak choćby możliwość stanowienia o wysokości swoich podatków. Jednocześnie chwalili projekty Komisji i bezkrytycznie nawoływali do realizowania strategii lizbońskiej.
Duża część posłów jednak wypowiadała się negatywnie o pomysłach KE. Niezrzeszona posłanka czeska Jana Bob˘sikova ostrzegała, że plany te, zwłaszcza dotyczące energii odnawialnej, w najmniejszym stopniu nie przyczynią się do zwalczania bezrobocia, a wręcz mogą je pogłębić. Krytykowano także założenia dofinansowywania systemu bankowego. - Banki to zwierzę, które zaczyna zjadać własny ogon, a nic nie robi dla gospodarki - podkreślała przedstawicielka UEN Cristina Muscardini. Takie też stanowisko - prezentowane obecnie przez José Manuela Barroso i Komisję Europejską, mające być jednocześnie stanowiskiem UE w czasie londyńskiego szczytu G-20 - jest zdaniem wielu posłów niedorzeczne.
- Wspólnota stoi nad przepaścią. Za kilka dni Unia zaproponuje krajom członkowskim krok w przód - ironizował Bruno Gollnisch.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-03-12
Autor: wa