"Udanego urlopu" zamiast "Wesołych Świąt Bożego Narodzenia"
Treść
Pod pozorem niedyskryminacji zachodni ateiści walczą z Bożym Narodzeniem.
"Udanego urlopu" zamiast "Wesołych Świąt Bożego Narodzenia"
Organizacje katolickie w Ameryce alarmują, że trwa tam prawdziwa wojna o Boże Narodzenie. Z miejsc publicznych znikają religijne symbole bożonarodzeniowe, coraz częściej zamiast życzeń "Radosnych Świąt Bożego Narodzenia" mówi się "Szczęśliwych Świąt", a bożonarodzeniową choinkę nazywa świątecznym drzewkiem. W dekoracjach i reklamach sklepów brakuje prawdziwie bożonarodzeniowej symboliki. Podobnie sytuacja wygląda w wielu państwach Europy Zachodniej.
W Stanach Zjednoczonych i innych państwach Zachodu narasta presja środowisk ateistycznych, aby zniszczyć chrześcijański charakter Świąt Bożego Narodzenia. Propagatorzy ideologicznego laicyzmu w swojej "argumentacji" odwołują się do zasady tolerancji i niedyskryminacji wobec wyznawców innych religii. Ci jednak często deklarują, że nie mają nic przeciwko wszechobecnej w okresie świątecznym symbolice bożonarodzeniowej. Nietrudno więc zgadnąć, że w kwestionowaniu bożonarodzeniowej symboliki nie chodzi o szacunek dla wyznawców innych religii, lecz o zniszczenie chrześcijańskiego charakteru tych wielkich świąt. Przemawia za tym fakt, że ani w USA, ani w jakimkolwiek innym kraju Europy Zachodniej nie żąda się całkowitej likwidacji przypadających w tym okresie świąt.
"Szczęśliwego sezonu wakacyjnego"
Zastraszeni terrorem politycznej poprawności Amerykanie w okresie Świąt Bożego Narodzenia boją się składać świątecznych życzeń w brzmieniu jednoznacznie pokazującym, że są to święta chrześcijańskie. Pod wpływem libertyńskiej propagandy zwrot "Merry Christmas", czyli "Wesołych Świąt Bożego Narodzenia", coraz częściej jest zastępowany oględnie brzmiącym "Wesołych Świąt" czy wręcz życzeniem "udanego urlopu". W ten sposób przedstawiciele władz miejskich, pracownicy urzędów i firm w USA - jak tłumaczą - starają się nie pominąć wyznawców żadnej religii. Ci, którzy nie chcą uznać wyjątkowego charakteru Świąt Bożego Narodzenia, tłumaczą, że w okresie tym obchodzone jest też żydowskie święto Hanuka i hinduskie Diwali.
W mediach katolickich prezentowana jest książka "Wojna o Boże Narodzenie". Autor, popularny dziennikarz konserwatywnej stacji telewizyjnej Fox News, John Gibson nie ma wątpliwości, że sekularyzacja Bożego Narodzenia jest programową akcją środowisk liberalnych. Jego zdaniem, świadczą o tym m.in. zakaz składania życzeń "Szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia" przez pracowników urzędów stanowych stanu Illinois, a także uznanie przez władze oświatowe w stanie Arizona, że przekazywanie historii narodzenia Jezusa podczas lekcji jest sprzeczne z konstytucją.
Tej pokrętnej argumentacji wrogów nie tylko Bożego Narodzenia, ale chrześcijaństwa w ogóle, ulega wielu Amerykanów. W efekcie w tamtejszych sklepach coraz rzadziej występują "bożonarodzeniowe choinki", a zamiast nich po prostu "drzewka świąteczne". W tym roku pod ciężarem ateistycznej propagandy ugiął się nawet prezydent Stanów Zjednoczonych. Wysyłane z Białego Domu z "życzeniami z okazji świąt" tegoroczne kartki przedstawiają prezydenta George'a W. Busha i pierwszą damę USA, Laurę Bush, pozujących ze swymi ulubionymi zwierzętami na tle śniegu przed Białym Domem. Na kartkach rozesłanych swoim zwolennikom w ilości 1,4 mln egzemplarzy prezydent z małżonką życzą adresatom "szczęśliwego sezonu wakacyjnego". Taka forma świątecznych życzeń rozsyłanych przez parę prezydencką wywołała niesmak wśród Amerykanów, zwłaszcza wśród tych, którzy głosowali na Busha w wyborach prezydenckich. Są to w większości konserwatywni protestanci oraz praktykujący katolicy, przywiązani do chrześcijańskiej tradycji. Zwracają oni uwagę, że Biały Dom w ten sposób dostosowuje się do coraz agresywniej narzucanych wymogów politycznej poprawności.
Akcja w obronie świąt
Pocieszające jest, że coraz więcej Amerykanów, i to na eksponowanych stanowiskach, aktywnie staje w obronie Bożego Narodzenia i przeciwstawia się rugowaniu z życia publicznego towarzyszącej temu świętu chrześcijańskiej symboliki. Joseph Farah, redaktor naczelny portalu WorldNetyDaily.com, wyraził żal, że George W. Bush "nie zachował się, jak przystało na porządnego chrześcijanina" i w swych życzeniach nie wspomina w ogóle o Bożym Narodzeniu. Niektórzy usiłują bronić Busha, twierdząc, że krytyka nie jest do końca sprawiedliwa, ponieważ na kartce z życzeniami noszącej podpisy prezydenta i jego małżonki znajduje się cytat ze Starego Testamentu.
Rzeczniczka Laury Bush, Susan Whitson, zapewniła, że z uwagi na swą religijność prezydent z małżonką obchodzą Święta Bożego Narodzenia, lecz życzenia wysyłają z okazji nienazwanych konkretnie świąt, ponieważ są one kierowane do ludzi wszelkich wyznań. Jednak przywiązani do chrześcijańskiej wiary Amerykanie zdecydowanie odrzucają to wyjaśnienie. Konserwatywna organizacja Heritage Foundation twierdzi, że wytoczono wojnę przeciwko "Bożemu Narodzeniu", która "jest prowadzona z coraz większym impetem", aby chrześcijan zepchnąć na margines.
Do czołowych obrońców Bożego Narodzenia należy także przewodniczący Izby Reprezentantów republikanin Dennis Hastert. W swoim liście otwartym zapowiedział on, że drzewko, które udekoruje w tym roku Kapitol, będzie symbolem Bożego Narodzenia. Dotrzymał słowa: świerk ustawiony w tym roku w budynku Kongresu został nazwany "choinką bożonarodzeniową Kapitolu".
Akcje, których celem jest ocalenie religijnego charakteru Świąt Bożego Narodzenia, podjęło także wiele organizacji i mediów katolickich. Jedną z nich jest wezwanie przez organizację Amerykańscy Katolicy do bojkotu sklepów, które nie używają w swoich reklamach słów "Boże Narodzenie". Z kolei organizacja Kobiety Zatroskane o Amerykę opublikowała listę firm, które opatrzono nazwą "przyjazny Bożemu Narodzeniu". Organizacje katolickie zachęcają do korzystania jedynie z ich usług.
Do grona obrońców Bożego Narodzenia przyłączyły się niektóre środowiska żydowskie. Jak poinformowała Ekumeniczna Agencja Informacyjna, założyciel i szef organizacji Żydzi Przeciwko Antychrześcijańskim Oszczerstwom, Don Feder wezwał Żydów do obrony prawa chrześcijan do pozdrawiania się słowami "Merry Christmas" (Wesołych Świąt Bożego Narodzenia) i celebrowania pamiątki narodzin Jezusa. - W przytłaczającej większości jest to kraj chrześcijański i uszanowanie faktu, że 96 proc. Amerykanów obchodzi Boże Narodzenie jest kwestią zwykłej grzeczności - stwierdził Feder. Przyznał zarazem, że choć sam należy do 4 proc. Amerykanów nieobchodzących Bożego Narodzenia, to jednak kiedy był dzieckiem, często śpiewał kolędy i robił świąteczne ozdoby.
Brak poszanowania w imię szacunku
Coraz liczniejsze próby rugowania Bożego Narodzenia i związanej z tym wielkim świętem symboliki mają miejsce także w Europie Zachodniej. Dyrekcje wielu firm brytyjskich zabraniają, aby w firmowych pomieszczeniach ustawiano bożonarodzeniowe choinki. Motywują to zwykle potrzebą uszanowania wyznawców innych niż chrześcijańska religii. Według sondaży, na które powołują się brytyjskie media, ok. 70 proc. tamtejszych firm uważa, że eksponowanie symboliki chrześcijańskiej jest niestosowne w miejscu pracy. Twierdzą przy tym, że wymaga tego szacunek dla mniejszości religijnych.
Przed "poprawnością polityczną" wobec Świąt Bożego Narodzenia przestrzegł Prymas Kościoła Anglii abp Rowan Williams. - Uroczystość narodzenia Chrystusa nie może być świeckim festiwalem zimowo-konsumpcyjnym tylko dlatego, że "głupi biurokraci" pragną zapewnić rzekome prawa muzułmanom i wyznawcom innych religii - stwierdził honorowy zwierzchnik. - Nasi sąsiedzi, wyznawcy innych religii, o wiele bardziej cieszą się z chrześcijańskiego święta niż z życzeń dobrego zimowego samopoczucia - dodał abp Williams.
Podobnie uważa wielu tych, w imieniu których prowadzona jest wojna z Bożym Narodzeniem. - Nikt z nas nie ma tak naprawdę nic przeciwko bożonarodzeniowym dekoracjom - powiedział przewodniczący Centralnej Rady Muzułmanów w Wielkiej Brytanii Iqbal Sacranie. Nie wnikając w religijno-światopoglądowe motywacje pracodawców rugujących choinki - dodał, że "szefom chodzi tylko o oszczędzanie pieniędzy".
Zaniepokojony antybożonarodzeniowym terrorem politycznej poprawności emerytowany arcybiskup Canterbury, George Carey, zaapelował do Brytyjczyków, aby nie wypierali się chrześcijańskiej tożsamości. Hierarcha skrytykował działania "mniejszościowej" elity politycznej, która dąży do wyrugowania religii z życia społecznego i budowy zsekularyzowanego państwa na wzór Francji.
A jednak wbrew antychrześcijańskiej propagandzie o wiele więcej Brytyjczyków zamierza uczestniczyć w nabożeństwach bożonarodzeniowych w tym roku niż w latach ubiegłych. Jak donosi dziennik "Daily Telegraph", powołując się na badania instytutu Opinion Research Business, 43 proc. spośród tysiąca pytanych weźmie udział w kościelnych uroczystościach z okazji Bożego Narodzenia. Dla porównania w 2003 r. swój udział deklarowało 39 proc. badanych, a w 2001 r. tylko 33 proc. - Ludzie zobaczyli, że są rzeczy, których nie można kupić - powiedział z zadowoleniem anglikański biskup Manchesteru, Nigel McCulloch, komentując wyniki sondażu.
Krzysztof Warecki
"Nasz Dziennik" 2005-12-25
Autor: mj