Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ucieszą się po rewanżu

Treść

Po bramce Patryka Małeckiego, być może najważniejszej w jego karierze, piłkarze Wisły Kraków są bliżej Ligi Mistrzów. Aby jednak do niej trafić, jako trzeci polski zespół w historii, będą musieli obronić we wtorek w Nikozji skromną zaliczkę spod Wawelu. Nie będzie to zadanie łatwe, raczej bardzo trudne, ale podopieczni Roberta Maaskanta wierzą, że im się poszczęści.


Małecki trafił w 71. minucie. Piękną bramkę poprzedziło równie efektowne podanie Gervasio Nuneza i był to z pewnością najbardziej widowiskowy fragment środowego pojedynku. Pojedynku być może bez specjalnych fajerwerków, ale za to z ogromną ilością walki i zaciętości. Obie drużyny pozostawiły na boisku mnóstwo serca i zdrowia. Krakowianie początkowo poczynali sobie dość nerwowo, widać było, że stawka i presja zrobiły swoje. - Pierwszy występ na takim poziomie wiąże się z nerwowością. Dlatego na wstępie postawiliśmy na ostrożniejszą taktykę, chcąc kontrolować grę. Dlatego Apoel dłużej utrzymywał się przy piłce i był groźniejszy - powiedział Maaskant. Faktycznie Cypryjczycy błyskawicznie udowodnili, że są zespołem groźnym i dobrze poukładanym. Hurraoptymiści spodziewający się łatwej przeprawy ("bo to tylko Cypryjczycy" - takie zdanie można było często usłyszeć) szybko przekonali się, jak ciężki bój będą musieli stoczyć wiślacy. W barwach Apoelu wybiegli na boisko Brazylijczycy, Portugalczycy i przedstawiciele innych nacji, którzy bez problemu znaleźliby miejsce w każdej polskiej drużynie i byli jej gwiazdami. Do tego goście, grający od dwóch lat w niezmienionym składzie, imponowali zgraniem i zrozumieniem. Wisła zaczęła przejmować inicjatywę dopiero około 25. minuty. - I wtedy nastąpił najlepszy fragment w naszym wykonaniu. Zagraliśmy w swoim stylu, ofensywnie, stworzyliśmy kilka okazji, brakowało jednak ostatniego podania - zauważył Holender. Szczęśliwie, mimo kilku pomyłek, mistrzowie Polski nie stracili bramki. Spora w tym zasługa Osmana Chaveza, najsolidniejszego z defensorów. W drugiej połowie kibice jęknęli z zawodu, gdy Maor Melikson trafił w poprzeczkę, a stadion eksplodował po fantastycznym uderzeniu Małeckiego. Cypryjczycy recepty na wyrównanie nie znaleźli. - Nieważne, kto strzela bramki, ważne, że jako drużyna pokazaliśmy charakter i wolę walki. Jeśli awansujemy, będę mógł uznać tę bramkę za najważniejszą w karierze - przyznał "Mały", który w kolejnym spotkaniu zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Widzą to wszyscy, poza Franciszkiem Smudą, żywiącym do zawodnika jakiś uraz. - Szanuję to, że trener nie widzi dla mnie miejsca w kadrze, widocznie ma lepszych piłkarzy w zanadrzu. Nawet nie patrzę na powołania, bo wiem, że nie znajdę swojego nazwiska - powiedział bohater środowego wieczoru.
Wynik 1:0 jest dobry, ale niczego jeszcze nie przesądza. - Najbardziej ucieszył mnie widok zawodników w szatni. Nikt nie okazywał nadmiernej radości. Każdy zdawał sobie oczywiście sprawę, że wykonaliśmy krok w stronę awansu, ale też wiemy, jak trudny czeka nas rewanż. Piłkarze mają świadomość, że wykonali dopiero 50 procent zadania - przyznał Maaskant. W Nikozji krakowian przywita stadion pełny fanatycznych kibiców i upały. Temat pogody był zresztą często poruszany po pierwszym spotkaniu. - Mnie akurat nie przeszkodzi, bo pochodzę z północnej Argentyny - śmiał się Nunez, już na poważnie dodając: - Większe znaczenie będzie miało nastawienie. Jeśli zagramy z taką samą determinacją, powinno być dobrze - powiedział.
Wisła jest bliżej Ligi Mistrzów, ale przed nią wciąż daleka droga. Apoel jest mocną, dobrze zorganizowaną drużyną, świetnie wyszkoloną technicznie. Do tego na swoim stadionie będzie dwa razy groźniejszy. Ale mistrzowie Polski pokazali już nieraz, że potrafią grać mądrze i skutecznie, że mają indywidualności zdolne w pojedynkę rozstrzygać o losach meczów. - W Nikozji będziemy mogli grać z kontry, a taka akurat taktyka bardzo nam odpowiada - zapowiedział już Maaskant. Szanse obu drużyn wciąż są jednak wyrównane, z minimalnym wskazaniem na Wisłę. Tak 51 do 49.

Piotr Skrobisz

Nasz Dziennik 2011-08-19

Autor: au