Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ucieczka?

Treść

Kim jesteśmy? Gdzie jest nasza tożsamość? Co tak naprawdę czujemy, myślimy? Jedni widzą nas tak, inni inaczej. Poruszamy się w rozmaitych środowiskach. Do każdych zakładamy odpowiedni strój – by nie rzec maskę. Gdzie jednak jesteśmy naprawdę sobą? Złożyliśmy kiedyś takie a nie inne deklaracje. W ich wyniku jesteśmy tu, gdzie jesteśmy – z tą osobą, z tymi ludźmi, z tymi zadaniami. Co jednak myślimy w głębi serca?

Przecież nie zawsze jesteśmy tacy, jak byśmy chcieli. Często okoliczności zewnętrzne kształtują się według naszego idealnego „ja”, które – im dłużej żyjemy – tym mniej ma wspólnego z naszym prawdziwym „ja”: coraz bardziej zmęczonym, a więc i… wygodnym; coraz bardziej poobijanym, a więc i… leniwym; coraz częściej odrzucanym, a więc i… cynicznym. A tymczasem rolę życiową trzeba grać dalej. Są inni, rodzina – ci, którym ją zawdzięczamy, i którzy czegoś od nas oczekują (choć może nawet już nie wiemy czego).

I tak można brnąć przez życie, zamieniając je w coraz bardziej żenującą tragi-farsę. Owszem, można udawać, że nic się nie dzieje. Stroić dobrą minę do złej gry. Nawet taka postawa zdarza się może i coraz częściej. Trafnie opisał ją poeta:

Nie umiem jeść widelcem. Gniecie mnie korona.
Po diabła mnie ubrali w te ich aksamity.
Kobieta w złotej sukni to jest moja żona,
Jakbym nie dość miał dziwek z mojej dworskiej świty.
Szepty wokoło mnie. Pląsy i parle franse.
Co trzeba mówić prosto, wykręcą zawile,
Grzeczność sobie wzajemną prawią oszukańcze
I trzepią się Parszywce, mdlejąc jak motyle.
Patrzę na nich, udając, że spuszczam powieki
W tłustej drzemce. I co dzień tak strugam wariata.
Taki już im zostanę w pamięci na wieki.
Innego, wiem to, nigdy nie zobaczę świata.
A mnie co? Mam nienawiść, ta we mnie się jarzy,
Lampa mnie radująca, pochodnia weselna.
Co myślę, nikt nie zgadnie z głupkowatej twarzy.
I tak, a nie inaczej życie mi się spełnia.
Tylko przez nich, co skaczą, mizdrzą się i chwalą.
Czuję, że jestem: ogniem, krzemieniem i stalą.

Gdzie jestem naprawdę? Gdzie jest moje prawdziwe „ja”?

Zdarza się, że przyzwyczajenie – albo zwykły mały, lecz przejmujący lęk tak nas krępuje, że trwamy tam, gdzie nas być nie powinno. Uśmiechamy się, bo tak bezpieczniej. Nauczyliśmy się reguł gry – ale w głębi serca pozostaje rana. Naprawdę chciałoby się zapaść pod ziemię, uciec. Ale nie ma jak.

Kto jest nieco bardziej świadomy, dostrzega, gdzie popełnił błąd – i od kiedy życie, którym żyje, przestało być jego własnym. Taka świadomość jednak wcale nie musi być wyzwalająca. Może tylko pogłębiać frustrację – i zazwyczaj to czyni. Jak najszybciej więc chce się ją osłabić czy nawet wymazać. Jak wiadomo, świat ofiaruje sporo środków, które mogą w tym pomóc.

Wewnętrznego niepokoju, bólu nikt jednak ostatecznie z głębi serca nie usunie. Będzie powracał, przypominał o sobie, gniotąc od środka i pomału obrzydzając nas samym sobie, co z kolei powoduje tylko narastanie dusznych i dławiących oparów wstydu:

Prawdą jest, że odstępstwo Gomer
może wyłamać się
z wewnętrznej izdebki,
której ona też nie zna.
Kłębkiem pożądanej
zbutwiałej tkaniny
jest serce Gomer.
I to, czego ono teraz chce,
to: odjechać stąd.
Tego chce
Od początku świata
I ludzkości [Wiersz nosi tytuł Z wewnętrznej izdebki].

Chęć ucieczki jest coraz bardziej natarczywa – ale, może i rozpaczliwie beznadziejna: bo im natarczywsza, tym bardziej niemożliwa. Przecież często dużo uczciwiej byłoby komuś powiedzieć, by sobie dał spokój i przerwał spektakl, na którym się męczą. Bo, niestety, tego typu osoby przerzucają swą gorycz na innych. Sfrustrowana małżonka wszystkim napotkanym młodym kobietom – od własnych córek zaczynając – będzie obrzydzać małżeństwo. Sfrustrowana zakonnica nie będzie mogła znieść szczęścia kogoś, kto nie jest w zakonie.

Jak się nie rozminąć ze sobą? Jak upewnić się, że żyje się faktycznie swoim życiem – że nasze serce nie jest kłębkiem szlachetnej tkaniny, która niestety zbutwiała?

Św. Benedykt daje na taką sytuację subtelną wskazówkę. Czyni to w miejscu, gdzie pisze o kapłanach, którzy by chcieli mieszkać w klasztorze: Kiedy ktoś ze stanu kapłańskiego prosi o przyjęcie do klasztoru, nie należy zbyt szybko się zgadzać. Jeśliby jednak wciąż wytrwale prosił, niechaj wie, że musi zachowywać Regułę w całej surowości i z niczego nie zostanie zwolniony, gdyż będzie tak, jak napisano: Przyjacielu, po coś przyszedł? (Mt 26,50).(RB 60, 1-3). To pytanie, zadane zresztą przez Pana Jezusa… Judaszowi jest kluczowe: po cośmy przyszli – wstąpili do klasztoru? Poślubili tego człowieka? Poświecili się tej właśnie pracy czy służbie?

Jasne, na początku intencja była oczywista. Ale i wszystko było inne. Potem tyle się pozmieniało. No właśnie. Gdzie jednak jesteśmy prawdziwsi: wtedy czy teraz? Bo co jest miarą autentyczności: poziom frustracji – czy może pokój, nadzieja, entuzjazm. Gdzie on jednak wyparował, że nie stać nas nawet na ucieczkę, na nowy początek? Hm, może to słuszne, bo kto da gwarancję, że ten „nowy początek” nie skończy się jak ten pierwszy, od którego miał być ucieczką?

„Selfie z Regułą” to nowy cykl felietonów, których autorem jest Bernard Sawicki OSB, obecnie wykładowca w Papieskim Ateneum św. Anzelma w Rzymie i Koordynator Instytutu Monastycznego.

Źródło: ps-po.pl, 28 listopada 2018

Autor: mj

Tagi: Ucieczka