Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ubezwłasnowolniony, więc niewinny

Treść

Jako osobę całkowicie zależną od poleceń służb specjalnych, pozbawioną pracowników, a jednocześnie wykonującą, choć "bałaganiarsko", misję wykupu polskiego długu przedstawiał mecenas Grzegorz Majewski swojego klienta - Grzegorza Żemka. Wątpliwe, by kogokolwiek przekonał.

Wczoraj obrońcy głównych oskarżonych kontynuowali mowy końcowe. Najdłużej przemawiał drugi z adwokatów broniących byłego dyrektora generalnego Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Mecenas Grzegorz Majewski przez kilka godzin rysował przed sądem postać swojego klienta niemal jako bohatera tragicznego. Z jego opowieści wynikało, że wszystkie nieprawidłowości w FOZZ wzięły się tak naprawdę z czterech powodów. Po pierwsze, miał je spowodować Janusz Sawicki, wiceminister finansów i szef Rady Nadzorczej Funduszu (ale także PKO i Banku Handlowego). W jaki sposób? Słuchając wypowiedzi obrońcy, można było odnieść wrażenie, że jego wina polega na tym, że... zaproponował kandydaturę Żemka na dyrektora FOZZ. Majewski winą obarczył też służby specjalne, które miały "ubezwłasnowolnić" Żemka realizującego jedynie ich rozkazy i polecenia. Trzecim powodem nieprawidłowości w FOZZ miał być brak ludzi do pracy w tej jednostce budżetowej. Tylko jak się ma ten zarzut do zeznań kilku osób pracujących w Funduszu, które mówiły, że często nie miały nic do roboty, bo niemal wszystkim zajmowali się osobiście Żemek i Janina Chim? Z kolei na "bałaganiarstwo" oskarżonego zrzucił mecenas winę za błędy np. w księgowości. Majewski podkreślał, że mimo to Żemek "wypełniał misję i dzielnie walczył z Centralami Handlu Zagranicznego o odzyskanie wywożonych za granicę pieniędzy". Wniósł o uniewinnienie swojego klienta lub umorzenie sprawy "z powodu braku przestępstwa".
Znacznie krócej przemawiali dwaj obrońcy Chim. Obaj też skupili się nie na obronie swojej klientki, a wykazaniu, że proces FOZZ był farsą, a sędzia Andrzej Kryże wielokrotnie naruszył Europejską Konwencję Praw Człowieka czy Konstytucję RP. Wnieśli o uniewinnienie Chim lub wznowienie procesu i przeprowadzenie go "zgodnie ze standardami". Mecenas Jacek Brydak, co wytknął mu później sędzia Kryże, skupił się głównie na kontrowersyjnej decyzji sądu o wyznaczeniu go obrońcą z urzędu. Zrzekł się zresztą wynagrodzenia z tego tytułu. Podkreślał, że wydanie wyroku w tej sprawie opóźniały prokuratura i sąd, a nie adwokaci. Podobny wydźwięk miało wystąpienie mec. Marcina Ziębińskiego. Ten jednak poszedł dalej, oskarżając sąd o dążenie do wydania wyroku pod społecznym naciskiem kosztem sprawiedliwego procesu. Te słowa wyraźnie oburzyły sędziego Kryżego, który powiedział adwokatowi, że "ma szczęście, iż żyje w tym kraju, bo w innym musiałby się liczyć nawet z zakazem wykonywania zawodu".
Na kolejnej rozprawie mowy końcowe wygłoszą mecenasi Piotr Korzeniowski i Czesław Jaworski, obrońcy Dariusza Tytusa Przywieczerskiego, oraz broniący Krzysztofa Komornickiego i Ireny Ebbinghaus mec. Piotr Kruszyński.
Mikołaj Wójcik

"Nasz dziennik"2005-03-01

Autor: ab