[TYLKO U NAS] Ks. D. Wachowiak: Polukrowane kazania sprzedają się w internecie, ale prawda nie ma zbyt wielu lajków. Każdy z nas codziennie musi zadawać sobie pytanie - jak dzisiaj wygląda moja wiara i czy ja o nią dbam?
Treść
Niektóre kazania są bardzo polukrowane, w internecie się sprzedają, ale często trudna prawda nie ma zbyt wielu lajków. Czy jestem w stanie chwycić po coś trudniejszego czy zadawalam się jedynie lekkimi okołoreligijnymi filmikami i w ten sposób uspokajam swoje sumienie? Jeżeli potrafię zadbać o moją osobistą więź z Panem Jezusem to Kościół online może mi pomóc w rozwoju. Na dzień dzisiejszy każdy z nas musi zadawać sobie pytanie: jak DZISIAJ wygląda moja wiara, czy ja DZISIAJ o nią dbam? Jeżeli będzie nas bardzo wielu tak zadających pytanie, to o Kościół się nie obawiam – podkreślił ks. Daniel Wachowiak, proboszcz parafii w wielkopolskiej Piłce, w rozmowie z portalem Radia Maryja.
Wprowadzone na terenie Polski ograniczenia, związane z rozprzestrzenianiem się koronawirusa, dotknęły także Kościół. Przez ostatni czas podczas Mszy św. na terenie każdego kościoła mogło znajdować się jedynie pięć osób jednocześnie, z wyłączeniem celebransów i służby liturgicznej. Od poniedziałku 20 kwietnia w obiekcie sakralnym może przebywać jedna osoba na 15 m2. Dla wielu katolików takie decyzje polskich władz są niezrozumiałe.
– Pytania wierzących, dlaczego tak mała liczba osób może uczestniczyć w Świętej Liturgii, wynikają z pewnego porównania do obecności osób w sklepach i autobusach. Myślę, że wszyscy katolicy w Polsce, wszyscy ci, którzy prawdziwie wierzą, mają świadomość, że to jest trudny czas i musimy podlegać pewnym ograniczeniom. Ufamy, że polski rząd – nie wnikając w to, czy za każdym razem czyni słusznie czy popełnia błędy – nie wydaje tych ustaw przeciwko Kościołowi. Pismo Święte mówi, że mamy modlić się za rządzących, by ich decyzje nie powodowały uszczerbku w wyznawaniu przez nas wiary. Wśród wielu katolików widzę tu pewien rodzaj zaufania, ale jednocześnie bardzo mądre pytania, dlaczego tak mało osób może uczestniczyć we Mszy św. np. na olbrzymich powierzchniach wielu kościołów w Polsce. Stąd, uważam, bardzo mądra i głęboka prośba ks. abp. Stanisława Gądeckiego skierowana kilka dni temu do rządu polskiego o to, żeby przemyśleć i zweryfikować jeszcze raz ograniczenia, które nas dotykają [zobacz] – mówił ks. Daniel Wachowiak.
Wspomniane ograniczenia boleśnie dotykają również kapłanów, gdyż niejednokrotnie są zmuszani do wypraszania wiernych z kościoła. Proboszcz jednej z małopolskich parafii został ukarany za odprawienie Mszy św. w Niedzielę Palmową, w której uczestniczyło 60 osób. Powiatowy inspektor sanitarny, po skierowaniu do niego sprawy przez policję, podjął decyzję o wymierzeniu kary w wysokości 10 tys. zł.
– Dla wielu księży jest to trudny czas, choćby pod tym względem, że czasami trzeba było mówić szóstej osobie czekającej na Mszę św.: „Przepraszam, ale nie możesz wejść”. To do tej pory nie zdarzało się to księżom, którzy obecnie żyją i posługują. Jednocześnie wyznawcy Pana Jezusa mają świadomość, że księża muszą to mówić nie ze względu na zamykanie kościołów i przeciwko Panu Bogu, ale ze względu na pewną roztropność – powiedział rozmówca Radia Maryja.
Proboszcz parafii w Piłce podzielił się także osobistą refleksją dotyczącą przeżywanego kapłaństwa w czasie pandemii. Podkreślił, że można planować wiele wspaniałych, dodatkowych inicjatyw dla wiernych, ale w tym wszystkim nie można zapomnieć, że najważniejszy jest Pan Bóg. Nasze spojrzenie często może odbiegać od Bożego zamysłu wobec nas, dlatego tak ważne są właściwe rozeznanie i pokora.
– Jednym z wielu moich pomysłów na czas epidemii było to, żeby przejechać z Najświętszym Sakramentem w Niedzielę Palmową. Moja parafia jest dosyć rozległa, wiele osób mieszka nawet gdzieś tam w środku lasu. Pomyślałem, że Niedziela Palmowa to jest dobry czas, żeby wziąć Pana Jezusa na dzisiejszego osiołka, czyli do samochodu. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony jak wielu parafian odzywało się na moją propozycję, mówiąc, że staną przy swoich domach czy przy figurkach w danej miejscowości z palmami, kwiatami i będą czekać na to błogosławieństwo. Wydawałoby się, że jest to fantastyczny pomysł, któremu Pan Bóg błogosławi, a jednak spotkała mnie choroba, przez którą musiałem znaleźć się w szpitalu. Ta choroba cały czas trwa i za kilkanaście dni muszę wrócić do szpitala (proszę o modlitwę, żeby mogło to być zakończone). Nawet dzieła Boże są mniej ważne niż Pan Bóg. Pięknie mówił ks. kard. Francois Nguyen, który był męczennikiem Kościoła, przez wiele lat nie mógł sprawować Mszy św. i patrzył na swoją katedrę z aresztu domowego. Prowadząc później rekolekcje dla św. Jana Pawła II mówił: wtedy zrozumiałem, najpierw się buntując (Panie Boże, nie wykorzystujesz mojej posługi, ja tu jestem biskupem, który chciałby być dobrym pasterzem dla owieczek, a nawet nie mogę pobłogosławić fizycznie swoich diecezjan), że nawet wielkie pragnienia i czynienie dzieł Bożych są ostatecznie dla Pana Boga mniej ważne niż podjęcie krzyża, który mnie spotyka. Ważniejsze jest budowanie relacji z Panem Bogiem niż czynienie dzieł Bożych dla całego świata – zaznaczył ks. Daniel Wachowiak.
Epidemia to czas zatrzymania, podczas którego możemy dokonać przewartościowania swojego życia. To czas przyjrzenia się swojemu wnętrzu, relacji z bliźnimi i relacji ze Zbawicielem.
– Wierzę głęboko, że człowiek, który jest wsłuchany w wolę Bożą – odkryje sporo rzeczy, które Pan Bóg chce nam przekazać przez ten czas epidemii. Wiele osób zauważyło, że nasza cywilizacja była mocno skoncentrowana na sobie. Nasi dziadowie, prababki mówili: „Człowiek myśli, Pan Bóg kryśli”. Nasza cywilizacja od wielu już lat powodowała, że rosło w nas ego, tzn. wszystkie zachcianki były spełniane. Rozwinęliśmy się jako cywilizacja, mieliśmy wszystko na wyciągniecie ręki i oto nagle musieliśmy się obudzić, że mimo, iż technologia poszła do przodu, pewne rzeczy są uniwersalne i człowiek jest tylko kruchym naczyniem, prochem i niczym więcej. Wiele osób także swój katolicyzm traktowało bardzo hedonistycznie: Pana Boga miałem na wyciągnięcie ręki, ale korzystałem z Niego tylko wtedy, kiedy On był mi potrzebny. Teraz, gdy człowiek na nowo musi przeweryfikować swoje wartości i mniemanie o sobie, może do Pana Boga wrócić w sposób oczyszczony. Ja zawsze potrzebuję odwoływania się do Zbawiciela i jest mi przykro, że przez wiele ostatnich lat, gdy było mi za dobrze – o Panu Bogu zapominałem. Ten krzyż, który mnie spotyka jest szansą na spojrzenie na moje przemijające ziemskie życie mądrzej, inaczej – wskazał kapłan.
W obecnych dniach bardziej wybrzmiewa fundamentalne pytanie, które towarzyszy ludzkości od zarania dziejów: czy należy się starać tylko o ziemskie życie czy myśleć również o tym, co ze mną będzie po mojej śmierci? Jako katolicy wiemy, że ziemia to nie wszystko – nasza ojczyzna jest w Niebie. Ważny jest tu pokój serca.
– Gdy św. Piotr usłyszał, że Pan Jezus ma inne plany na zbawienie świata, a tymi planami jest Krzyż, Jego męczeństwo i cierpienie, to się zbuntował: nie masz innych metod Panie Jezu? Wówczas usłyszał od Zbawiciela: „Zejdź Mi z oczu, szatanie!” (zob. Mt 16, 21-27). Pan Bóg chce ten świat radować swoimi pomysłami. Kiedy nie mamy pokoju, tak jak św. Piotr, to On przychodzi już jako Zmartwychwstały, który pokonał śmierć, wchodzi do nas, jak do Wieczernika i mówi: „Pokój wam” (zob. J 20,19-22). Ale żeby przyjąć ten pokój – nie idzie go w sobie wytworzyć, to jest pewien dar, na który albo się otworzę, albo się na niego zamknę. Mogę być zamknięty z obawy przed wirusem w moim wieczerniku. Uczniowie też byli zamknięci z obawy, w miejscu, w którym odbyła się Ostatnia Wieczerza, jednak na szczęście ich serca otworzyły się na dar pokoju. Co ten pokój nam daje? Nie to, że unikniemy naszego krzyża, bo przecież i Piotr, i Jakub, i Filip i Andrzej umarli śmiercią męczeńską, ale pokój w ich sercach spowodował odwagę i na nowo chęć do życia, mimo niesprzyjających warunków. Tego w obecnym czasie wszystkim życzę. Prawdopodobnie jeszcze przez długi czas czeka nas utrudnione życie, ale ten pewien paraliż nie powinien powodować braku naszej wolności, którą dał nam Chrystus – akcentował rozmówca Radia Maryja.
Dla osób, które nie mogą fizycznie uczestniczyć we Mszy św., za pomocą środków masowego przekazu prowadzone są transmisje online z Eucharystii. Z wykorzystaniem wirtualnego świata odmawiany jest także różaniec, Koronka do Bożego Miłosierdzia czy litanie. To tylko dodatkowe środki podjęte przez Kościół w Polsce, które mają pomóc nam w przezywaniu czasu pandemii. Nie możemy jednak zapominać o osobistej więzi z Bogiem.
– Papież Franciszek jeszcze przed czasem epidemii wiele razy mówił, że musimy wstać z naszych kanap. Nie możemy być biernymi katolikami. Jeżeli dostrzeżemy Kościół katolicki w Polsce, to też nie możemy być naiwni – ostatnie lata to potężny kryzys chrześcijaństwa. Wiele osób zrzucało odpowiedzialność wzrostu wiary np. na księży. Obecny czas uczy nas również pewnej samodzielnej duchowej wędrówki. Pan Bóg może nam błogosławić, mimo że nie możemy przyjmować sakramentów, ale samodzielnie musimy dbać o własny rozwój duchowy. Każdy kto próbuje np. przez transmisje internetowe czy telewizyjne uczestniczyć we Mszy św. musi zadać sobie pytanie: jakie jest to moje przeżywanie modlitw wspólnotowych, choć teraz nieco załamanych przez trwającą epidemię i ograniczonych do świata wirtualnego? Czy nadal jestem katolikiem kanapowym? (…). Czy nie jest tak, że niektórzy stwierdzili, że wystarczy włączyć raz na tydzień telewizor, obejrzeć Mszę św. w telewizji, która nie jest dla mnie w tym momencie wymagająca – bo nie ruszam się z domu? Czy oprócz tego w ciągu tygodnia potrafię rzeczywiście znaleźć czas na modlitwę? Czy moje wolne chwile spędzam nieustannie w telefonie, w internecie czy mam momenty na ucieczkę do mojej samotności duchowej? – pytał ks. Daniel Wachowiak.
Jeżeli potrafię zadbać o moją osobistą więź z Panem Jezusem to Kościół online może mi pomóc w rozwoju – ocenił proboszcz parafii w Piłce. Dodał przy tym, by wymagać od siebie i nie szukać jedynie „internetowych smaczków”.
– Niektóre kazania są nawet bardzo polukrowane, w internecie się sprzedają, ale bardzo często trudna prawda nie ma zbyt wielu lajków. Czy jestem w stanie chwycić po coś trudniejszego czy zadawalam się jedynie lekkimi, śmiesznymi okołoreligijnymi filmikami i w ten sposób uspokajam swoje sumienie? Może to być bardzo niebezpieczne. W ostateczności może zrodzić we mnie pewną duchową chorobę samolubstwa z zanikiem prawdziwej wiary w Pana Jezusa – przestrzegł kapłan.
Wiele osób zastanawia się i oczekuje odpowiedzi na pytanie, jak po pandemii będzie wyglądał Kościół. Wiara wśród katolików wzmocni się czy osłabnie?
– Pan Jezus już 2 tys. lat temu zadał pytanie: „Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 8). Apostołowie, słysząc tego typu wątpliwości Zbawiciela, proszą Pana Jezusa: „Przymnóż nam wiary!”. Pytanie bardzo trudne: jacy będziemy po czasie epidemii? Próba szukania odpowiedzi na tę kwestię to wróżenie z fusów (…). Osobiście twierdzę, że istnieje niebezpieczeństwo, że wielu z Kościoła odpadnie. Boję się, że wielu do tej pory systematycznie chodzących w niedzielę do kościoła, po dyspensie biskupów stwierdzi – gdy przestanie być aktualna – że jeżeli na czas epidemii moje niechodzenie na Mszę niedzielną nie jest grzechem, to nic nie stanie się jak nadal nie będę na tę Mszę chodził. Dla niektórych uczestniczenie w niedzielnej liturgii już jakiś czas temu było „wielkim cierpiętnictwem”. Jeżeli nie przemeblują w tym czasie swojego życia duchowego, to po ustaniu epidemii do kościoła nie wrócą (…). Na dzień dzisiejszy codziennie każdy z nas musi zadawać sobie pytanie: jak DZISIAJ wygląda moja wiara, czy ja DZISIAJ o nią dbam? Jeżeli będzie nas bardzo wielu tak zadających pytanie, to o Kościół się nie obawiam – zaznaczył ks. Daniel Wachowiak.
Monika Bilska/radiomaryja.pl
Żródło: radiomaryja.pl, 20 kwietnia 2020
Autor: mj