Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tylko prawda doprowadzi do porozumienia

Treść

Z prof. dr. Krzysztofem Miszczakiem, dyrektorem Departamentu Spraw Międzynarodowych w Urzędzie Prezesa Rady Ministrów RP, rozmawia Łukasz Sianożęcki

W jakim celu minister Władysław Bartoszewski udał się wczoraj do Niemiec?
- Wczorajsza wizyta była dalszym ciągiem rozmów między ministrem Bartoszewskim a niemieckim ministrem spraw zagranicznych Frankiem Walterem Steinmeierem. Rozwój i dynamika stosunków polsko-niemieckich polega na tym, żeby spotykać się jak najczęściej i przede wszystkim mówić o własnym stanowisku. Dziś po raz kolejny w czasie spotkania, właśnie z ministrem
Steinmeierem oraz szefem doradców do spraw polityki zagranicznej kanclerz Merkel Christophem Heusgenem jasno zostało sformułowane stanowisko polskiego rządu. To znaczy chodzi o ciągłe przypominanie Niemcom, że my, prowadząc swoją politykę, także oczekujemy pewnych rezultatów.

Jakich rezultatów?
- Po pierwsze, chodzi o uświadomienie naszym zachodnim sąsiadom, że nie mamy zamiaru wchodzić w jakiekolwiek ich projekty typu "widoczny znak". Niestety, jest to ich wewnętrzna sprawa i mogą z tym zrobić wszystko, co im się podoba. My nie mamy żadnego wpływu na ich politykę wewnętrzną. Polski rząd nie ma jednak najmniejszego zamiaru uczestniczyć w tego typu przedsięwzięciach, ponieważ tym samym oznaczałoby to przyznanie im mandatu na realizację tego projektu. Jeśli jakiś historyk zechce się prywatnie włączać w "widoczny znak", to jest jego indywidualna sprawa. Jednak oficjalne stanowisko rządu polskiego nigdy nie zgodzi się z takimi postawami. Powtarzam - jako rząd absolutnie nie chcemy wchodzić w tę inicjatywę!

W takim razie co proponuje Polska, aby upamiętnić II wojnę światową?
- Naszym celem jest tzw. Sieć, czyli łączący kilka państw, m.in. Czechy, Słowację i Węgry, cykl wykładów, prelekcji i wystaw, który pozwoli nam przekazać naszą interpretację historii. Chodzi o to, żeby prawda historyczna wreszcie zagościła w mentalności obywateli państw zachodnich, zwłaszcza Niemiec. "Sieć" będzie miała swój sekretariat w Warszawie, więc będzie pozostawała pod naszym bezpośrednim wpływem i kontrolą. Niemcy, prezentując się jako ofiara II wojny światowej, pokazują swoją interpretację historii, co wcale nie oznacza, że jest ona obiektywna. "Sieć" ma być strukturą krążącą po całej Europie, ukazującą prawdę historyczną. Ma prostować wszelkie zakłamania, jak np. twierdzenia rosyjskie, że wojna wybuchła w czerwcu 1941 r., czy amerykańskie, że rozpoczął ją atak na Pearl Harbor. A fakt, że społeczeństwo niemieckie do tej pory nie potrafi zaakceptować prawdy dotyczącej tamtych wydarzeń, jest największą klęską europejskości w tym regionie. I jeżeli Berlin nie zrozumie naszego punktu widzenia i będzie forsował swoje interpretacje historyczne, to nigdy nie dojdzie do normalizacji stosunków polsko-niemieckich.

Czego jeszcze dotyczyły wczorajsze rozmowy?
- Poruszaliśmy także standardowe kwestie bilateralne, m.in. przygotowywaliśmy się do zaplanowanych na 16 czerwca polsko-niemieckich konsultacji międzyrządowych. Tego typu rozmów nie prowadziliśmy już od dość dawna, ale mamy nadzieję, że pozwolą one na rozwiązanie wszelkich kwestii spornych na poziomie poszczególnych ministerstw. Kwestia "widocznego znaku" była dość mało istotna, gdyż nasze stanowisko w tej sprawie jest od początku niezmienne. Od początku tych rozmów bronimy naszej wykładni historycznej, a prawda stoi po naszej stronie. A tylko prawda może doprowadzić do porozumienia. Stanowisko obecnego rządu w tej sprawie nie zmieniło się w porównaniu z rządem premiera Kaczyńskiego. Przy tym uważamy, że należy zlikwidować asymetrię panującą na niektórych poziomach stosunków polsko-niemieckich.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-03-12

Autor: wa