Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tylko po niemiecku

Treść

Warszawski korespondent "Sueddeutsche Zeitung" Thomas Urban pisząc o mniejszości niemieckiej w Polsce, dopomina się o zintensyfikowanie dla niej nauki języka niemieckiego. Tymczasem polityk CDU Elmar Brock problem nauki języka obcego, w tym polskiego, w szkołach na terenie RFN kwituje ironiczną uwagą, że w tych ostatnich mówi się po niemiecku, a nie po arabsku.
Korespondent "SZ" ubolewa, że do tej pory w Polsce dzieci pochodzenia niemieckiego mogą w szkołach w najlepszym razie uczyć się języka niemieckiego trzy godziny w tygodniu. Gazeta chwali pracę władz Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce, które - jak pisze - stawiają przede wszystkim na szerzenie oświaty w szeregach niemieckiej mniejszości. "Sueddeutsche Zeitung" wspomina i chwali plany pobudowania w każdym powiecie Górnego Śląska niemieckojęzycznej szkoły.
W tym miejscu warto przytoczyć Thomasowi Urbanowi opinię jednego z eurodeputowanych Elmara Brocka (SDU) na ten sam temat. Podczas jednego ze spotkań przedwyborczych polityk, poproszony o komentarz na temat raportu Parlamentu Europejskiego o dyskryminacji w RFN polskich dzieci, a także o odpowiedź na pytanie o możliwość nauczania języka polskiego w Niemczech, z wielką szczerością odparł (nie wiedząc, że jest nagrywany), iż "dzisiaj w niemieckich szkołach mówi się po niemiecku, a nie po arabsku". A na pytanie, dlaczego nie można uczyć w tutejszych szkołach języka polskiego, polityk odpowiada, że "dlatego, gdyż są tutaj Niemcy i w Niemczech mówi się po niemiecku". Ponadto zdaniem Brocka, w Polsce można uczyć się języka niemieckiego tylko na terenach, gdzie zamieszkuje mniejszość niemiecka, na Śląsku Opolskim, gdzie indziej, np. w Warszawie, już nie.
Pełnomocnicy Elmara Brocka próbowali interweniować w kwestii tej rozmowy zamieszczonej na jednym z portali internetowych, twierdząc, że jest ona nieautoryzowana. Doprowadzili nawet do krótkotrwałego zdjęcia tekstu, ale w końcu administratorzy portalu ponownie udostępnili materiał, uznając, że co prawda nagranie powstało bez autoryzacji, ale po pierwsze - w wyniku pracy dziennikarza, po drugie - Brock jest osobą publiczną, i po trzecie - rozmowa odbyła się podczas publicznego spotkania przedwyborczego.
Kto jest bardziej uprzywilejowany?
Członkowie Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech nie mają żadnych wątpliwości, że - w odróżnieniu od polskiej mniejszości nad Renem - niemiecka mniejszość w Polsce ma się znakomicie, mając nawet swoich przedstawicieli w Sejmie, nie mówiąc o lokalnych władzach.
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" członek Konwentu Aleksander Zając przypomina, że mniejszość niemiecka zamieszkująca tereny Polski ma również silne oparcie w strukturach samorządowych, i to nie tylko polityczne, ale także finansowe, gdyż otrzymuje dotacje z budżetu państwa. - Warto przypomnieć także, iż niemiecka mniejszość w Polsce posiada swoją prasę i ma dostęp do radia i telewizji regionalnej, a my, Polacy w Niemczech, możemy o tym jedynie pomarzyć. Zdaniem Zająca, bez precedensu jest fakt, że niemiecka mniejszość może w Polsce uczyć się ojczystego języka, na co polski rząd przeznaczył sumę 14 milionów złotych. A dla porównania rząd niemiecki na naukę języka polskiego w Niemczech przeznaczył jedynie około 200 tys. euro - przypomina Zając.
- Bardzo wyraźnie chciałbym podkreślić, że tu, w Niemczech, polskie dzieci uczą się ojczystego języka nie w szkole, jako języka obowiązkowego (poza dosłownie kilkoma wyjątkami), lecz jedynie jako przedmiot dodatkowy - wyjaśnia Aleksander Zając. Jego zdaniem, nie ulega wątpliwości, iż dysproporcja w traktowaniu mniejszości niemieckiej w Polsce i Polaków w Niemczech jest ogromna, na niekorzyść tych ostatnich.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2009-06-15

Autor: wa