Tusk lekko przerażony
Treść
Wyświetlenie na telebimach sondażowego wyniku Platformy Obywatelskiej  w warszawskim centrum konferencyjnym politycy partii rządzącej przyjęli  owacją. Sam Donald Tusk wydawał się nieco przerażony.
- Na  kolejne cztery lata, wierzcie mi - nie zmieniłem tego najważniejszego  poglądu na świat, że miłość jest ważniejsza od władzy, i będę dalej w to  głęboko wierzył - mówił szef rządu. Jego wystąpienie dalekie było  jednak od tonu, w jakim przemawiał podczas konwencji w czasie kampanii  wyborczej. Tak naprawdę kolejne dni to dla niego wielka niewiadoma,  jakie będą ostateczne wyniki i podział mandatów. I związane z tym  negocjacje na temat koalicji rządowej.
Do samego końca politycy PO  nie byli pewni, jaki dystans będzie ich dzielił od drugiego w kolejności  PiS, atmosferę wielkiego triumfu nie było. Do samego końca nie było  wiadomo, jaka ostatecznie koalicja będzie rządziła przez następne 4  lata. - Tak sądziłam, że PO wygra te wybory. Ostatnie cztery lata to  były lata trudne, ale te wybory udowodniły, że nasi obywatele czują się  bezpieczni w swoim kraju - powiedziała w rozmowie z "Naszym Dziennikiem"  Małgorzata Kidawa-Błońska. 
Wyborczy sukces, jakim niewątpliwie jest  zdobycie kilkudziesięciu mandatów przez Ruch Palikota, może przebudować  układ sił w Sejmie. Najważniejsze będą oczywiście ostateczne i  oficjalne wyniki wyborów. A te PKW ma podać jutro. Wynik ludowców  sytuuje ich w charakterze kwiatka do kożucha, zdominowanego przez  Platformę Obywatelską. - Zaskoczyła mnie wysoka pozycja Janusza  Palikota, ale poczekajmy jeszcze na ostateczne wyniki - zaznacza  Kidawa-Błońska. - Na pewno koalicja z PSL, zgadzamy się z nim programowo  w zasadniczych obszarach naszej polityki. Od jutra zaczynamy rozmowy -  koalicja jest po to, by coś zmieniać na lepsze, a nie tylko po to, by  sprawować władzę. Czy ewentualna koalicja z Ruchem Palikota? Na razie  nie widzę żadnych punktów wspólnych, ale to będzie zależało od  przyszłych rozmów. Na razie poczekajmy na ostateczne wyniki - mówi  polityk PO. Dopytywana o różnice między wynikiem PO i PiS Kidawa-Błońska  odpowiada, że to efekt rozbieżności między deklaracjami a faktycznymi  wyborami. Radosław Sikorski zapowiedział, że PO będzie zależało na  zawiązaniu koalicji z przynajmniej dwiema partiami. Na pewno z  ludowcami. Na pytanie, czy oprócz PSL bierze pod uwagę SLD, przyznaje,  że PO lubi lewicę tak bardzo, iż chce, żeby w koalicji z Platformą były  przynajmniej dwa ugrupowania. Możliwość zawiązania koalicji z Ruchem  Palikota wykluczył natomiast Michał Boni. 
W wieczorze wyborczym  Platformy wzięli udział znani aktorzy i sportowcy, którzy poparli partię  Donalda Tuska. Tuż przed ogłoszeniem wyników udzielający licznych  wywiadów Władysław Bartoszewski zapowiadał, że jeśli wybory wygra  ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego, wyprowadzi się do Afryki. 
"O!  Smutny Napieralski" - śmiali się działacze PO. Dla nich porażka  postkomunistów to realizacja planu zagospodarowania lewej strony sceny  politycznej. Politycy PO nie mogą jednak przejść obojętnie nad około  30-procentowym wynikiem uzyskanym przez PiS, największą i jedyną w  zasadzie partią opozycyjną. - To, że w czasie kryzysu partia rządząca  utrzymuje swój stan posiadania, a opozycja zamiast więcej głosów  otrzymuje mniej niż cztery lata temu, to ewenement na skalę europejską -  stwierdził z kolei Radosław Sikorski. - Nadal nie mogę uwierzyć, że tak  dobrze nam poszło. To pokazuje, że ta polityka opozycji delegalizowania  polskiego rządu okazała się kompletnie nieskuteczna. Będzie to czas dla  opozycji na przemyślenie swego stosunku do demokracji, do państwa  polskiego - dodał.
Po kilku minutach od ogłoszenia sondażowych  wyników głos zabrał Donald Tusk. Nie był jednak aż tak szczęśliwy jak 4  lata temu, gdy "odsuwał PiS od władzy". - Pamiętacie ten moment cztery  lata temu, kiedy z taką wielką radością i entuzjazmem przyjęliśmy  pierwsze informacje o wynikach wyborów. Głęboko wierzyliśmy, że nasze  zwycięstwo ma sens. Chcę podziękować wszystkim Polakom za to, że cztery  lata później znowu potwierdzili to, że tamte chwile miały sens i że całe  te cztery lata miały głęboki sens - dla Polski, dla wszystkich Polaków i  dla nas - ludzi Platformy - powiedział Tusk. Dziękując za kampanię  wyborczą, wspomniał jej szefa Jacka Protasiewicza, który w 2005 roku był  obwiniany o porażkę. Tusk zapowiedział również, że zwycięstwo w  wyborach to również konieczność zrealizowania wielu oczekiwań Polaków, w  tym m.in. tworzenia "lepszej polityki". Więcej konkretów zapowiedział  natomiast Michał Boni. - Musimy przygotować się do trudnej debaty na  temat budżetu - zapowiedział.
Maciej Walaszczyk,
Anna Ambroziak
Nasz Dziennik Poniedziałek, 10 października 2011, Nr 236 (4167)
Autor: jc