Tusk chce apelu
Treść
Choć minął piątek, Marek Borowski nie przedstawił swojego stanowiska w sprawie II tury wyborów prezydenckich w Warszawie. Ostateczny termin: poniedziałkowe południe. Podobno dlatego, że Donald Tusk poprosił o czas na przemyślenie propozycji "Lewicy i Demokratów". Tyle tylko że dotyczy ona współrządzenia stolicą, a przekaz PO jest tutaj jasny: nie zamierzamy zawierać żadnej koalicji. Chyba że to tylko oficjalny przekaz, a po 26 listopada Warszawą znów będzie rządzić Platforma z SLD.
Kilkadziesiąt minut w piątek w gabinecie wicemarszałka Sejmu Wojciecha Olejniczaka trwało spotkanie liderów lewicy. Dodajmy, że rywalizujących w tej chwili o nieformalne przywództwo w bloku "Lewica i Demokraci". Olejniczak z Markiem Borowskim (w spotkaniu uczestniczył także Janusz Onyszkiewicz) podsumowywali wyniki wyborów i radzili, jakie zająć stanowisko w stolicy. Przypomnijmy, że do II tury wyborów dostali się były premier rządu PiS Kazimierz Marcinkiewicz (ponad 38 proc. głosów) i liderka warszawskiej PO Hanna Gronkiewicz-Waltz (34 proc.). Trzeci był Borowski (ponad 20 proc.) i to właśnie głosy jego elektoratu mają zdecydować, kto będzie rządził Warszawą. Co ciekawe, Marcinkiewicz dostał więcej głosów niż PiS, a Gronkiewicz-Waltz mniej niż PO.
Borowski powiedział wczoraj, że wstrzymuje się z podjęciem decyzji, czy poprzeć kandydatkę PO, bo poprosił go o to Donald Tusk. - Warunkiem, jaki stawiamy, jest koalicja w stołecznej radzie miasta i w rządzeniu Warszawą, czyli w grę wchodzi także obsada stanowisk w ratuszu - wyjaśnił lider SDPL.
Jak się dowiedzieliśmy, nieprawdziwe są pogłoski o tym, że Borowski miałby zostać wiceprezydentem Warszawy czy marszałkiem sejmiku mazowieckiego.
Ale stanowisko PO coraz bardziej się usztywnia. Szefowa warszawskiej PO posłanka Małgorzata Kidawa-Błońska powtórzyła, że w stolicy jej partia ma zamiar rządzić samodzielnie. - Budujemy szeroką koalicję poparcia dla różnych projektów i nasze stanowisko w tej sprawie się nie zmienia - poinformowała.
Platforma Obywatelska będzie miała w radzie Warszawy 27 radnych, PiS - 22, a "Lewica i Demokraci" - 11. Do większości potrzeba 31 mandatów.
Tusk powiedział, że PO nie przewiduje koalicji z SLD w Warszawie. Zapewnił, iż mówienie "SLD" zamiast "Lewica i Demokraci" nie jest z jego strony żadnym wybiegiem. Ale mimo to liczy, że elektorat Borowskiego poprze Gronkiewicz-Waltz, bo przecież łączy ich wspólny pogląd na sytuację w stolicy: "szansą dla Warszawy jest odsunięcie warszawskiego PiS od władzy".
- Bardzo szanuję wyborców Marka Borowskiego, ale ich głosy potrzebne są na rzecz tej zmiany, a nie na rzecz satysfakcji politycznej czy materialnej poszczególnych działaczy - zaznaczył. Dodał, że nie umawia się z lewicą na wspólne rządzenie miastem i "te sprawy uważa za zamknięte". Oczekuje od Borowskiego jedynie apelu, by jego wyborcy nie zbojkotowali II tury.
Poza tą rozgrywką wydaje się działać Marcinkiewicz. Zaapelował, by nie traktować stolicy jako "łupu politycznego".
- Wybory polityczne, partyjne odbyły się w niedzielę, warszawiacy wybrali partie polityczne do Rady Warszawy i naprawdę proszę polityków centralnych - radzę im i proszę ich o to - by zostawili Warszawę w spokoju - apelował komisarz.
Kazimierz Marcinkiewicz dostał wczoraj jedną miłą wiadomość. Otóż jest liderem listopadowego rankingu zaufania do polityków. Według deklaracji ufa mu 63 proc. badanych w sondażu CBOS. Drugie miejsce wśród polityków najczęściej darzonych zaufaniem zajmuje minister zdrowia Zbigniew Religa (60 proc.), a trzecie - minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (59 proc.). Zaufaniem prawie połowy ankietowanych cieszy się lider PO Donald Tusk (49 proc.).
Hanna Gronkiewicz-Waltz przegrywa w tym rankingu i z prezydentem, i z premierem, i nawet z Andrzejem Lepperem. Tylko w jej przypadku można mówić o raptownym pogorszeniu ocen. Niżej niż kandydatka PO są jeszcze Borowski i Olejniczak.
Mikołaj Wójcik
"Nasz Dziennik" 2006-11-18
Autor: wa