Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tu jest Gorzów, a nie Landsberg

Treść

Używanie niemieckiej nazwy Gorzowa Wielkopolskiego - Landsberg, i upamiętnienie dawnych niemieckich władz to niektóre elementy obchodzonego w tym mieście Dnia Pamięci i Pojednania. Dzień jest promowany przez władze, ale mieszkańcom nie podoba się m.in. akcentowanie dawnej nazwy miasta, bo to grozi tym, że Niemcy wykorzystają ten fakt w celach politycznych.

Dzień Pamięci i Pojednania został zainicjowany w Gorzowie 13 lat temu i zgodnie z założeniami ma służyć pojednaniu polsko-niemieckiemu. Na obchody są zapraszani byli niemieccy mieszkańcy miasta skupieni w Stowarzyszeniu Byłych Mieszkańców Landsberga.
W tym roku obchody Dnia Pamięci koncentrowały się wokół postaci przedwojennego Gorzowa (na stronie internetowej miasta używa się niemieckiej nazwy Landsberg) - Josefa i Woldemara Nürnbergerów, którym poświęcono konferencję pt. "Znamienitości dawnego Landsberga - Josef i Woldemar Nürnbergerowie". Konferencji towarzyszyło odsłonięcie tablicy upamiętniającej te postaci na ścianie budynku u zbiegu ulic Drzymały i Łokietka, gdzie przed wojną mieszkali Nürnbergerowie.
Władze miasta nie widzą w tym jednak żadnego problemu. - Taka była nazwa miasta - mówi Jolanta Cieśla, rzecznik prasowy lewicowego prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka. - Nie jesteśmy w stanie się odciąć od tej historii, na 750 lat dziejów miasta Gorzów jest polski dopiero od 1945 roku - wskazuje Cieśla. Wielu mieszkańcom nie odpowiada jednak takie stanowisko i uważają, że zawsze powinno się używać nazwy "Gorzów Wielkopolski".
Na zarzuty, że funduje się tablice ku czci niemieckich mieszkańców miasta, Cieśla odpowiada, iż władze dbają również o polskie upamiętnienia, jak pomnik Pioniera, Sybiraków itp. Rzecznik podkreśla, że delegacja niemiecka podczas obchodów Dnia Pamięci składa np. kwiaty na cmentarzu wojennym. Cieśla podkreśla, że to święto jest przykładem dla wszystkich.
- Sam dzień jest dobrą sprawą - uważa wiceprzewodniczący rady miejskiej Arkadiusz Marcinkiewicz (PiS). - Trzeba mieć jak najmniej wrogów w dzisiejszych czasach - dodaje. W jego ocenie, poza spotkaniami z byłymi mieszkańcami Gorzowa nie akcentuje się dawnej niemieckości miasta. Zwraca jednak uwagę, że 30 stycznia szczególnie media nazywają, jak dawniej, "dniem wyzwolenia", co uważa za niepokojące i niewłaściwe.
- Każdy ma prawo do pielęgnowania swoich tradycji kulturowych, tak jak my kierujemy się sentymentem do Kresów Wschodnich - mówi dr Bogusław Kopka, historyk IPN. - Z drugiej strony musimy być wyczuleni na to, że takie indywidualne pielęgnowanie tradycji może też mieć konsekwencje prawno-polityczne - wskazuje.
Historyk podkreśla jednak, iż musimy zwracać uwagę na wykorzystywanie literatury, kultury czy sztuki przez różne niemieckie organizacje do celów politycznych, gdzie może dojść do kwestionowania obecnego status quo. - To jest oczywiście groźne, bo może mieć konsekwencje polityczne, mające ścisłe konotacje z prawnymi - mówi Kopka.
W jego ocenie, brakuje koordynacji samorządu lokalnego i różnych organów administracji państwowej w zakresie polityki historyczno-kulturalnej. Dlatego dochodzi do sytuacji, że w wyniku inicjatywy oddolnej powstaje bez konsultacji np. jakiś pomnik z określonymi napisami, a z prasy dowiadujemy się o skandalu z tym związanym.
Zenon Baranowski
"Nasz Dziennik" 2009-02-03

Autor: wa