Trzy warianty Sawickiego
Treść
Przekazywanie na składki zdrowotne części podatku gruntowego płaconego przez rolników, oszczędności administracyjne w funkcjonowaniu systemu ubezpieczeń zdrowotnych, wprowadzenie podatku dochodowego w rolnictwie - takie są propozycje ministra rolnictwa Marka Sawickiego w sprawie zmiany systemu finansowania składek na Narodowy Fundusz Zdrowia dla rolników. W tej chwili najbardziej realna wydaje się pierwsza opcja.
Sprawa dotyczy niedawnego wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że niekonstytucyjne są przepisy ustawy nakazującej budżetowi państwa opłacanie składki zdrowotnej za rolników bez względu na ich rzeczywiste dochody. Za 15 miesięcy muszą wejść w życie nowe przepisy - to też jest część wyroku TK. Dlatego wielu publicystów i ekonomistów od razu po decyzji Trybunału wezwało rząd do wprowadzenia w rolnictwie podatków dochodowych i objęcia rolników takimi samymi składkami na Narodowy Fundusz Zdrowia, jakie płacą inni zatrudnieni np. w przemyśle czy usługach. Minister Marek Sawicki uważa, że podatek dochodowy oczywiście można wprowadzić w rolnictwie, ale na pewno nie zajmie to 15 miesięcy, ile daje nam TK. Dlatego propozycja to dopiero trzeci wariant przedstawiony przez szefa resortu rolnictwa. Teoretycznie szybko można podatek dochodowy uchwalić w parlamencie i wprowadzić go w życie, ale jak tłumaczy Marek Sawicki, z wszelkimi decyzjami powinniśmy się wstrzymać do 2014 roku. Wynika to z faktu, że już niedługo Komisja Europejska ma przedstawić pakiet rozwiązań wobec małych gospodarstw rolnych w ramach nowej Wspólnej Polityki Rolnej, a zacznie ona obowiązywać właśnie od 2014 roku. Może się zatem okazać, że pewne rozwiązania narzuci nam odgórnie Bruksela.
Odliczać składki od podatku
Dlatego, według Marka Sawickiego, ustawodawca powinien wybrać jeden z dwóch wariantów. Pierwszy mówi o tym, że składka zdrowotna jest płacona od dochodów. Rolnicy płaciliby składkę w wysokości 1,25 proc. swoich dochodów, a 7,75 proc. powinno być potrącane od podatku gruntowego, który rolnicy uiszczają do budżetów gminnych. - Podatek gruntowy jest swego rodzaju podatkiem dochodowym - mówi Marek Sawicki. Ten wariant wprost nawiązuje do systemu składek płaconych przez pracowników. Składka na NFZ to 9 proc. zarobków, ale z tego 7,75 proc. faktycznie odprowadza pracodawca (tę część odliczamy później od podatku), a 1,25 proc. płaci pracownik (tego nie można odliczyć od podatku).
Jednak powstaje istotny problem: otóż podatek rolny zasila kasy samorządów gminnych i gdy zabierzemy im część tych pieniędzy na NFZ, budżet państwa będzie musiał pokryć gminom te straty.
Drugi wariant zaproponowany przez ministra Sawickiego polega na tym, że zamiast obarczać rolników dodatkowymi wydatkami, można by zmienić sposób rozliczania składek na NFZ. W tej chwili jest tak, że pracodawca przekazuje składkę zdrowotną na konto NFZ (po drodze jeszcze obsługuje te pieniądze ZUS). Według Sawickiego, powinniśmy zaś przejść na tzw. odbudżetowy system ściągania podatku na leczenie. Opierałby się on na tym, że to minister finansów jednorazowo przekazywałby odpowiednią ilość pieniędzy na konto Narodowego Funduszu Zdrowia (bez pośrednictwa ZUS i KRUS), co pozwoliłoby na znaczne oszczędności (nie ma obsługi administracyjnej składek, spadłyby koszty bankowych przelewów itp.), które będą większe niż koszty związane z opłacaniem składek zdrowotnych za rolników z państwowego budżetu. Ale prawnicy mają wątpliwości, czy akurat takie rozwiązanie będzie zgodne z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, wszak sędziowie utrzymywali, że budżet nie może płacić na NFZ za wszystkich rolników bez wyjątku. Dlatego wydaje się, że najłatwiejszy do wprowadzenia w życie byłby pierwszy wariant.
Rolnicy dziury nie załatają
Minister Sawicki przestrzega jednocześnie, żeby nikt nie wiązał nadziei z tym, że objęcie rolników podatkiem dochodowym i pełnymi składkami na leczenie uzdrowi sytuację finansów państwa i pozwoli załatać dziurę budżetową. - Ci ekonomiści, którzy sądzą, że w polskim rolnictwie są rzekomo miliardy, które mają uratować budżet państwa i deficyt budżetowy, mylą się, nie znają rzeczywistości - stwierdził Marek Sawicki. Wyjaśnił, że wartość produkcji sprzedanej rolnictwa w 2009 r. wyniosła około 70 mld zł (oficjalne dane GUS). I gdyby nawet przyjąć najbardziej optymistyczny scenariusz, że rentowność w rolnictwie jest wyższa niż w całej gospodarce i wynosi 10 proc., to do opodatkowania może być 7 mld złotych. A podatek dochodowy od takiej kwoty wyniósłby około 1,4 mld złotych. A jeśli w rolnik, jak każdy inny przedsiębiorca, mógłby odliczać koszty prowadzenia swojej działalności, to może się okazać, że w praktyce jego dochody wynoszą w granicach 0 złotych. Marek Sawicki podkreśla, że obecnie rolnicy płacą podatek gruntowy (rolny) w wysokości około 1,3 mld zł, oraz 1,6 mld zł w postaci składek na ubezpieczenie emerytalno-rentowe. Razem daje to prawie 3 mld złotych. A po wprowadzeniu nowego systemu państwo na pewno nie ściągnie z rolnictwa i rolników więcej.
Już teraz widać, że szykuje się nam gorąca dyskusja na temat realizacji wyroku TK. Resort rolnictwa ma przecież także inne argumenty na obronę rolników. Wielu Polaków nie zdaje sobie zapewne sprawy z tego, że budżet państwa odprowadza składki zdrowotne nie tylko za właścicieli gospodarstw. To samo dotyczy przecież wojskowych, policjantów czy sędziów. Razem z takiego dobrodziejstwa i hojności państwa korzysta około 4 mln Polaków, z czego rolnicy stanowią tylko około 1,3 miliona. Jak dotąd wszystko funkcjonuje po staremu i rolnicy nie muszą na razie płacić składek na NFZ. Ale jeśli propozycję ministra Sawickiego potraktujemy jako stanowisko PSL, to wkrótce powinniśmy poznać opinię w tej sprawie samego premiera Donalda Tuska i PO. I co nam zaproponuje szef rządu?
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik 2010-11-09
Autor: jc