Trzy tysiące naruszeń
Treść
Rosjanie wybrali wczoraj prezydenta. Niezależnie od tysięcy naruszeń i nieprawidłowości nowym gospodarzem Kremla będzie zapewne Władimir Putin, który niemal na pewno przekroczy próg 50 proc. głosów i wygra w pierwszej turze. To oznacza, że będzie rządził największym państwem świata przez kolejne sześć, a może nawet dwanaście lat. Drugi w kolejności komunista Giennadij Ziuganow może liczyć na co najwyżej 18 proc. głosów.
Na listach wyborczych jest 110 milionów obywateli. Oddają głosy w ponad 90 tys. lokali wyborczych. Mieszkańcy Dalekiego Wschodu, Kamczatki i Czukotki zakończyli głosowanie już o godz. 9.00 czasu warszawskiego. Jako ostatni mogli zagłosować mieszkańcy obwodu kaliningradzkiego. U nich komisje obwodowe zamykają drzwi o 18.00 naszego czasu.
Już w niedzielę wykryto cały szereg naruszeń zasad uczciwych wyborów. W Moskwie dziennikarze i obserwatorzy (mężowie zaufania) zauważyli kilka ewidentnych przykładów tak zwanej "karuzeli", gdy podstawione i współdziałające z członkami komisji osoby obchodzą lokale wyborcze i głosują na podstawie jednego zaświadczenia lub nawet bez niego. W Moskwie w komisji numer 2890 w dzielnicy Strogino wykryto fałszywe karty wyborcze (bez hologramu) - zapewne miały zostać podczas liczenia głosów podmienione na prawdziwe zapełnione przez członków komisji.
Niektóre typowe nadużycia nie mogą być teraz stosowane, gdyż działa kosztujący prawie miliard dolarów system bezpośredniej transmisji i nagrywania obrazu ze wszystkich lokali wyborczych. Dzięki niemu zauważono tę samą grupę ludzi głosującą we wspomnianym już Stroginie dwukrotnie: najpierw w komisji nr 2913, a po godzinie - w komisji nr 3185. Te dwa lokale są już zresztą dobrze znane i działacze na rzecz uczciwych wyborów mają je na swoich "czarnych listach". Dlatego były dokładnie obserwowane. W jednym z podmoskiewskich osiedli nagle do spisu wyborców dołączono arkusze z sześcioma tysiącami nazwisk uprawnionych do głosowania. Wkrótce ci "nowi obywatele Miedwiedkowa" przyjechali w kolumnie autobusów i zażądali kart wyborczych.
Szef moskiewskiej komisji wyborczej Walentin Gorbunow zapewnia, że w Moskwie "nie ma i nie będzie żadnych karuzeli", a po prostu "pracownicy zakładów funkcjonujących w ruchu ciągłym, takich jak elektrownie czy huty, są przywożeni po zakończeniu zmiany przez autobusy zakładowe, żeby ułatwić im głosowanie". To ma wyjaśnić pojawianie się całych dużych grup wyborców z zaświadczeniami.
Niezależni obserwatorzy, monitorujący głosowanie dla projektu Ros- Wybory utworzonego przez sławnego Glogera Aleksieja Nawalnego, odnotowali już prawie 3 tys. przypadków złamania prawa wyborczego. Liczba skarg wpływających do centrum analityczno-informacyjnego RosWyborów w Moskwie rośnie. Na cztery godziny przed zamknięciem lokali odebrano tam już prawie 6 tys. telefonów z różnymi skargami. Są wśród nich przypadki wrzucania całych plików kartek do urny oraz wspomnianej karuzeli. - Faktów łamania prawa wyborczego jest więcej niż podczas grudniowych wyborów parlamentarnych - ocenia Nawalny. Głosowanie dla jego portalu śledzi około 20 tys. obserwatorów. Inicjatywa współpracuje z niezależnymi organizacjami pozarządowymi, zajmującymi się monitorowaniem naruszeń prawa wyborczego w Federacji Rosyjskiej, w tym stowarzyszeniami "Głos" i "Obywatel Obserwator".
W związku ze spodziewanymi demonstracjami ruchu "O uczciwe wybory" już wczoraj na plac Bołotny zjechało 90 autobusów z działaczami proputinowskiej organizacji "Nasi". Twierdzą, że przyjechali prowadzić badania "exit poll"... W samej Moskwie porządku w czasie wyborów i po głosowaniu ma pilnować około 36 tys. policjantów, funkcjonariuszy sił specjalnych policji (OMON) i żołnierzy wojsk wewnętrznych MSW. Z innych regionów przerzucono ponad 6 tys. funkcjonariuszy OMON. Krążą pogłoski, że są wśród nich także znani z brutalności policjanci z Czeczenii i innych republik Kaukazu Północnego. Okolice Kremla, Łubianki i siedziby Centralnej Komisji Wyborczej zostały całkowicie zablokowane. Z drugiej strony duże tłumy na ulicach to efekt niekoniecznie zamiaru protestowania jeszcze w wyborczą niedzielę, a w związku z kilkoma dużymi koncertami zorganizowanymi dla podkreślenia świątecznego charakteru dnia.
Wybory monitoruje ok. 700 obserwatorów z zagranicy, w tym 200 z Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE. W 2008 r. z powodu drastycznego ograniczenia przez władze Rosji liczby obserwatorów organizacja zrezygnowała z monitorowania wyborów prezydenckich. Z tego samego powodu nie wysłała swoich specjalistów na wybory parlamentarne w 2007 r., a w grudniu 2011 r. pojawiło się w Rosji 200 obserwatorów OBWE, którzy stwierdzili, że wybory do Dumy nie spełniały standardów demokratycznych. Głosowaniu przygląda się też ponad 300 tys. obserwatorów reprezentujących sztaby kandydatów oraz rosyjskie niezależne organizacje pozarządowe.
Według cząstkowych danych można spodziewać się dużej frekwencji, znacznie przekraczającej 60,2 proc. z grudnia. Przyczyną tego jest ogólne napięcie polityczne i protesty po 4 grudnia, powodujące wzrost zainteresowania Rosjan wyborami jako takimi, a także wyjątkowo dobra pogoda. Duża frekwencja sprzyja słabszym kandydatom, ale szanse na drugą turę są znikome.
Na dziś organizacje walczące o uczciwe wybory zapowiedziały manifestację na placu Łubianka, która będzie prawdopodobnie nielegalna. Można się spodziewać serii protestów w najbliższych tygodniach i miesiącach, prawdopodobnie aż do objęcia urzędu przez nowego prezydenta, czyli 7 maja.
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik Poniedziałek, 5 marca 2012, Nr 54 (4289)
Autor: au