Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Trzy porzucenia i trzy spotkania w życiu św. Benedykta z Nursji

Treść

Św. Benedykt trzy razy porzuca i trzy razy kogoś spotyka. I te trzy porzucenia i trzy spotkania nakładają się na siebie w sposób symboliczny.

Dialogi powstały jako rodzaj pewnej polemiki z potocznym mniemaniem ówczesnych ludzi, których głosem jest diakon Piotr. Tym, który wchodzi w polemikę z owym mniemaniem, jest papież Grzegorz Wielki. Żeby zobaczyć całość tego pomysłu, trzeba byłoby przeczytać wszystkie cztery księgi. My najczęściej jakby wycinamy nożyczkami Księgę Drugą i tylko ją czytamy, bo tam jest żywot św. Benedykta, ale tak naprawdę całość Dialogów jest zrozumiała dopiero, kiedy się czyta wszystkie cztery księgi.

W swej Księdze Reguły Pasterskiej Grzegorz mówi, że jednym z obowiązków człowieka, który zamierza prowadzić życie poświęcone Bogu, jest czytanie i medytacja żywotów świętych. I Dialogi niejako wychodzą naprzeciw temu zaleceniu. One skupiają się na świętych, którzy byli mniej więcej współcześni Grzegorzowi, ewentualnie młodsi od niego o jedno, półtorej pokolenia, a wszyscy mieszkali w Italii.

Grzegorz robi tak specjalnie, ponieważ Piotr zaczyna od narzekania na bieżące czasy: „Kiedyś to byli święci, kiedyś to było życie zakonne, teraz to już nic nie ma”. Myślę, że tu się nic nie zmieniło, ciągle tak mówimy, że kiedyś to było, a teraz to nic nie ma. I że święci to może w Egipcie, no i może w Piśmie Świętym, ale u nas, gdzie tam święci. A na to właśnie odpowiada mu Grzegorz: „Piotrze, mylisz się, bo zaraz opowiem ci wydarzenia z życia świętych mężów – kobiet to tam, poza Scholastyką, za bardzo nie ma – i przekonasz się, że nasza ziemia italska również pełna jest świętych ludzi”. I to jest to podstawowe przesłanie Dialogów.

Adalbert de Vogüé OSB porównuje Dialogi do ołtarza. Są cztery księgi. Księga Pierwsza i Trzecia zawierają po kilkanaście takich miniatur przedstawiających żywoty poszczególnych świętych, to skrzydła ołtarza. Natomiast Księga Druga, obraz dominujący, czyli życie samego św. Benedykta, to centrum ołtarza, i Księga Czwarta, którą badacz porównuje do predelli (czyli tej części nastawy ołtarzowej, która znajduje się u dołu, poniżej obrazu głównego; najbardziej znaną w Polsce predellą jest drzewo Jessego w ołtarzu Wita Stwosza w Krakowie) – gdzie Grzegorz opisuje cuda eucharystyczne.

Jak pamiętamy, do czasów Grzegorza na Zachodzie nie sprawowano eucharystii codziennie. Najczęściej tę praktykę codziennej mszy łączy się z Grzegorzem i z tym jego obyczajem mszy gregoriańskich, czyli tych trzydziestu mszy odprawianych w intencji kogoś zmarłego. Prawdopodobnie właśnie Księga Czwarta Dialogów jest jednym ze źródeł praktyki codziennej eucharystii, ale też pewnego kierunku, który kult eucharystii przyjął w kościele łacińskim. Jeśli szukamy źródeł różnic, które nas dzielą z prawosławnymi w kulcie eucharystycznym, Dialogi papieża Grzegorza są jednym z tych źródeł. Nasza wrażliwość ukierunkowana jest bardziej w kierunku adoracji. Wyraża się to w refleksji Tomasza w polemice z negującymi rzeczywistą Obecność Chrystusa w eucharystii i potem we wszystkich tych reformach i dekretach Soboru Trydenckiego, a także w tym, że tabernakulum znajduje się w centrum oraz w znaczeniu monstrancji. Korzenie tego wszystkiego można znaleźć w Czwartej Księdze Dialogów Grzegorza. W Dialogach są też takie gesty eucharystyczne, które budzą nasz szok. W Drugiej Księdze każą do grobu włożyć hostię i położyć na piersi zmarłego. My byśmy czegoś takiego dzisiaj nie zrobili, a wtedy tak. Więc, jak widzimy, ten kult eucharystyczny bardzo się zmieniał, i stosunek do świętych postaci również. Tyle wyczytaliśmy w Dialogach.

Ćwiczenie: można zestawić Benedykta z Dialogów i Benedykta z Reguły. Wtedy zobaczymy, że są to postacie, które nie do końca się pokrywają. Są tam pewne różnice. Reguła mówi jedno, a Dialogi zupełnie coś innego, łącznie ze słynnym przykładem, kiedy Benedykt mówi, że w oratorium nic nie może być, co nie będzie miało związku z modlitwą, a w Dialogach, jako żywo, co trzymają bracia w oratorium? Ano beczkę oliwy. Zakładamy, że nie była to oliwa święta, tylko raczej taka zwykła do smażenia czy do chleba. Może mieli za mało miejsca w refektarzu czy w spiżarni, że kaplicę na to wykorzystywali. Więc nie zawsze jest to do końca spójne, nie zawsze do końca zgodne, ale na pewno warto sobie te dwa teksty zestawić.

Mówiliśmy też o tym, że czytając Dialogi, trzeba zwracać przede wszystkim uwagę na trzy elementy, które są do uchwycenia dla nas, nawet bez porównania z Regułą. Po pierwsze nie wolno traktować tych zdarzeń, które Dialogi opisują, jako sprawozdania reporterskiego. Podstawowy wydźwięk Dialogów jest teologiczny, czyli Grzegorz chce przekazać pewną myśl, ideał do naśladowania, chce nam pokazać pewną ideę, a nie dawać biografii w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. I żeby osiągnąć ten cel, posługuje się Grzegorz dwiema metodami. Po pierwsze rzutuje wydarzenie biblijne na wydarzenia z życia św. Benedykta, czyli próbuje opowiedzieć przy pomocy biblijnych obrazów epizody, które św. Benedyktowi towarzyszyły, czyny, których dokonał, cnoty, które posiadał. Opowiada je za pomocą obrazów biblijnych i za pomocą języka biblijnego. W ten sposób pokazuje nam po pierwsze wagę lectio divina, a więc to, że Pismo Święte staje się rodzajem mikroskopu, przez który możemy lepiej odczytać życie, zobaczyć jego esencję, o co tak naprawdę chodzi. To jest po pierwsze.

Po drugie pokazuje to podstawową zasadę hermeneutyki Ojców, która działa na zasadzie koła. Wszystko to, co się wydarzyło w dziejach narodu wybranego – to jest pierwszy punkt (idzie strzałka do góry) – zostało spisane. A to wszystko, co zostało spisane, musi wydarzyć się na nowo. Czyli najbardziej typowym przykładem tego sposobu myślenia jest św. Paweł, który mówi, że Chrystus umarł – co jest opisane – i każdy, kto chce Go naśladować, musi umrzeć z Chrystusem, musi naśladować Jego śmierć. I to jest drugi moment.

Trzeci zaś odnosi się do Pisma Świętego. Ono się nie kończy, ono w dalszym ciągu się rozgrywa w całym naszym życiu, jesteśmy jego kolejnymi bohaterami, właśnie przez to, że wydarzenia opisane muszą również powtórzyć się w naszej duszy.

Tak Grzegorz opowiada to życie Benedykta. Dzięki temu – proszę o tym pomyśleć – Benedykt jest pokazany ze sto razy większym splendorem, niż gdyby napisać zwykłą biografię, bo to by był tylko Benedykt, a tak jest nowym Mojżeszem, nowym Pawłem, nowym Eliaszem, nowym Elizeuszem. W nim mieszka – jak mówi Grzegorz – duch wszystkich sprawiedliwych, w sensie tych bohaterów biblijnych. Widać to wyraźnie, że św. Benedykt jest – tak jak śpiewamy w hymnie – równy prorokom dawnego przymierza. Takie jest właśnie przesłanie i taki jest sens użycia tych elementów biblijnych. Możemy zatem sobie wyobrazić tę Księgę Drugą, czy w ogóle całe Dialogi, jako rodzaj mozaiki. Grzegorz bierze kamyki biblijne i układa je na nowo. Patrzymy z oddali – jest Benedykt, ale jak przyjrzymy się bliżej, to tam jest trochę Elizeusza, trochę Pawła, Jana Chrzciciela i tak dalej. Więc to jest jakby drugi sposób czytania Dialogów. Pierwszy – zderzamy go z Regułą, dwa – tropimy elementy Biblii.

Trzeci sposób, który Grzegorz nam podaje, taki element pracy, który jest kwestią retoryki, polegającym na pewnego rodzaju kompozycji, bardzo symbolicznej, opierającej się często na różnego rodzaju powtórzeniach. Teraz chciałbym, żebyśmy przypomnieli sobie rozdział 1. Księgi Drugiej połączony z Prologiem, dlatego że właśnie wszystkie te elementy, o których mówiliśmy, będzie widać bardzo wyraźnie. Jak pamiętamy, ten 1. rozdział nosi dość mylący tytuł „O cudownej naprawie stłuczonego przetaka”. Zawsze mnie ciekawiło, cóż to jest ten przetak, jak on wygląda, dużo czasu spędziłem szukając jakiegokolwiek obrazka takiego przetaka i nie znalazłem, ale był chyba gliniany, skoro dało się go stłuc, albo drewniany, skoro dało się zniszczyć, metalowy chyba nie, cokolwiek to było. Więc to ma taki dość mylący tytuł, ponieważ Prolog i 1. rozdział opisują tak naprawdę chyba najdłuższy okres życia św. Benedykta w jednym rozdziale, bo od narodzenia aż do momentu, kiedy odnaleźli go pasterze jako pustelnika mieszkającego w grocie. Więc to jest pewnie okres jakichś dwudziestu paru do trzydziestu lat. I ten cały przetak odgrywa w tej całej historii dość znikomą rolę. Tu mógłby być zupełnie inny tytuł. Więc tym przetakiem się nie martwmy, a pomyślmy, że to jest około trzydziestu lat życia tego człowieka. I następuje pytanie, co autor chciał powiedzieć przez to, albo jaka jest nauka z tego rozdziału płynąca.

Benedykt, który rodzi się w Nursji, zostaje potem posłany przez rodziców do Rzymu. W Rzymie zaczyna się uczyć, studiując sztuki wyzwolone, i potem w końcu ten Rzym opuszcza, co ciekawe, razem z piastunką. Domyślamy się, że to słowo „piastunka” oznacza kobietę, która go wykarmiła. W owych bowiem czasach nie karmiła matka, tylko specjalnie najęta do tego kobieta. To taki rodzaj służącej, która – jak widzimy – miała bardzo bliski kontakt z wychowankiem, może nawet bliższy niż własna matka. O matce nie ma w Dialogach ani słowa, a słowo „piastunka” pojawia się kilkukrotnie. Z tą piastunką wycofują się do Effide – nomen omen – do kościoła św. Piotra, co jest też bardzo ważne. Potem następuje cud z przetakiem. Potem Benedykt się wycofuje do jaskini, gdzie spotyka Romanusa, od którego dostaje habit. Romanus mu zsyła jedzenie, sygnalizując to dzwoneczkiem. Następnie diabeł ten dzwoneczek psuje i wtedy pojawia się kapłan, który mówi mu, że jest Pascha, i ostatecznie odnajdują go w tej dzikiej głuszy ci półdzicy pasterze, którzy jeszcze chyba czczą bóstwa pogańskie.

Więc takie są fakty z tych dwudziestu paru, trzydziestu lat życia św. Benedykta. Jeżeli zgodzimy się, że Benedykt urodził się około 480 roku, więc te lata obejmują okres lat 480–510. Cały ten 1. rozdział, wraz z Prologiem, zbudowany jest na zasadzie następującej kompozycji: św. Benedykt trzy razy porzuca i trzy razy kogoś spotyka. I te trzy porzucenia i trzy spotkania nakładają się na siebie w sposób symboliczny.

Pierwszym porzuceniem jest porzucenie domu rodzinnego i rodziców, kiedy udaje się na studia do Rzymu. Zostawia rodziców, dom rodzinny, rodzinną miejscowość. Następuje pewnego rodzaju zerwanie. Coś, co pewnie w tradycji monastycznej nazwalibyśmy xeniteia, to wyjście w nieznane, tak jak Abraham w 12. rozdziale Księgi Rodzaju. I temu pierwszemu porzuceniu odpowiada pierwsze spotkanie, wtedy kiedy Benedykt spotyka mnicha Romanusa, który staje się dla niego ojcem duchowym. Porzucił rodziców ziemskich, spotkał ojca, który zrodził go do życia niebiańskiego. Porzucił rodziców, którzy go odziewali w szaty świeckie. Spotkał ojca, który dał mu szatę zakonną. Opuścił rodziców, którzy karmili go pokarmem cielesnym, a zyskał rodzica, który karmił go tak, jak karmi matka. Tak się mówiło wówczas, że matka karmi własną krwią, a Romanus oddawał mu własne pożywienie. Nie kradł dla niego, tylko własną porcję dzielił i dawał Benedyktowi. Był dla niego jak matka, która karmi, i dał mu życie monastyczne.

Drugie rozstanie to jest ten moment, kiedy Benedykt opuszcza Rzym i przenosi się do Effide, gdzie jest kościół św. Piotra, więc idzie od Piotra do Piotra, czyli gardzi nauką, sztukami wyzwolonymi, to jest retoryką, dialektyką, logiką, tą całą nauką świecką. Dostrzega w tym całym Rzymie rodzaj miejsca, które grozi zgubą, zagładą, co swoją drogą jest też ciekawe, w jaki sposób Grzegorz pisał o własnym świętym mieście – raczej bez nadmiernej sympatii. Św. Benedykt nigdy specjalnie do tego Rzymu nie tęsknił. Wiemy przecież, że potem, jak uciekał z Subiaco, minął Rzym mimo tego, że Monte Casino jest po drugiej stronie. Nie wrócił do Rzymu, tak jak nie wraca się do Egiptu. Tak więc zostawił Rzym z jego mądrością.

I kolejne spotkanie – kapłan, który zamiast tej mądrości ziemskiej daje mu do ręki naukę Kościoła i liturgię, przypomina mu o kalendarzu, bo Benedykt żyje pobożnie, ale jest nieświadomy nawet tego, że jest Pascha. To takie symboliczne przyjęcie nauki Kościoła, całej teologii i kalendarza liturgicznego; świętej liturgii, z której benedyktyni, benedyktynki mają być znani na całym świecie. Więc porzucenie Rzymu i świeckiej nauki zyskuje spotkanie z kościołem hierarchicznym i z całą tradycją teologiczno-liturgiczną.

I trzecie porzucenie, najbardziej bolesne, dotyczy tej piastunki. To rodzaj wejścia w stan życia dorosłego, odpowiada temu trzeciemu spotkaniu, czyli tych półdzikich pasterzy. I Benedykt, który do tej pory miał rodziców, był rodzony, wychowywany, sam staje się ojcem dla tych, którzy przychodzą, żeby uzyskać od niego pouczenie dotyczące prawideł wiary i życia wiecznego. Ale był do tego przygotowany przez te porzucenia i te spotkania, o których żeśmy wcześniej mówili.

Przesłanie tego 1. rozdziału właśnie jest takie, że życie ludzkie powinno posiadać dynamikę porzucania, wyrzekania się, pewnego rodzaju oczyszczenia, ale też przyjmowania tych darów łaski, charyzmatów, którymi Bóg nas obdarza wtedy, kiedy decydujemy się to wyrzeczenie z miłości do Niego podjąć. Czyli to jest na zasadzie takiej gry, że my wyrzekamy się, jakaś praca ascetyczna, z drugiej strony Bóg dopomaga nam swoją łaską.

Można ten przykład medytować i odnosić do samego siebie. To jest to przekonanie, że nie wystarczy tylko prosić czy pragnąć, ale też trzeba jakiś wysiłek podjąć, który zostanie potem przez Pana Boga nagrodzony. Zachęcam, żeby sobie sięgnąć po Prolog i ten 1. rozdział i w taki sposób go sobie czytać. Może ktoś znajdzie inny klucz, bo wydaje mi się, że to też na tym polega. Dialogi są tak napisane, że gadają na różne sposoby, więc to zawsze potem będzie jeszcze inaczej wychodzić. Ale ten pierwszy i najdłuższy okres życia św. Benedykta, który jest opisany w Dialogach, najmniej cudowny – w cudzysłowie – bo jest tylko ten jeden cud, kiedy naprawia przetak, potem te cuda zaczną się mnożyć, mogą nas trochę niepokoić. Niech tak jednak nie będzie. Opierajmy się w naszej lekturze na tych trzech opuszczeniach, tych trzech wyrzeczeniach i trzech darach Bożej łaski, które im odpowiadają.

Tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.

Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.

 

Żródło: cspb.pl,

Autor: mj