Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Trzy lata okupacji

Treść

Wczoraj minęła trzecia rocznica wojny rosyjsko-gruzińskiej. W samej Gruzji już w niedzielę obchodzono Dzień Pamięci Ofiar Wojny Sierpniowej. Państwo to straciło nie tylko kontrolę nad jedną piątą swojego terytorium, ale blisko 400 obywateli, w tym ponad 200 cywilów. Podobne straty poniosła Rosja wraz z armiami marionetkowych republik Abchazji i Osetii Południowej.
Zbuntowane autonomiczne obwody Gruzji za niezawisłe państwa uznaje w zasadzie tylko Rosja. Natomiast z Gruzją od trzech lat Moskwa nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych, zamrożone są także relacje handlowe i bezpośredni transport. Negocjacje formalnie odbywające się w Genewie od trzech lat nie posuwają się naprzód, gdyż Rosja nie zamierza ustąpić z zajętych w 2008 r. terenów, a Gruzja nie może pogodzić się z ich stratą. Gruzja, mimo zapowiedzi rychłego upadku, przetrwała wojnę, ostał się nawet prezydent Micheil Saakaszwili, któremu wróżono polityczną klęskę. - Nie udało im się zmienić gruzińskiej administracji, nie udało im się zmienić prowadzonej polityki, nie udało im się powstrzymać procesu zbliżania Gruzji do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Nie są w stanie powstrzymać modernizacji rejonów Gruzji, które nie są okupowane - cieszył się niedawno Grigol Mgalobliszwili, ambasador Gruzji przy NATO.
Jednak jest to państwo osłabione. Zachód zmusił Tbilisi do wyrzeczenia się użycia siły. W stosunkach z Rosją pozostał w zasadzie tylko jeden atut. Od 1993 roku toczą się negocjacje w sprawie przystąpienia Federacji Rosyjskiej do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Gruzja, która wcześniej przystąpiła do grupy, ma prawo weta. Domaga się jednak ustępstw ze strony Kremla. Przede wszystkim chce odzyskać kontrolę nad granicami pomiędzy Rosją a swoimi zbuntowanymi prowincjami. Dla Rosji to może być nie do zaakceptowania, ale planuje zakończenie negocjacji akcesyjnych do końca roku. Być może dlatego prezydent Dmitrij Miedwiediew zdecydował się udzielić gruzińskim mediom wywiadu. Chociaż powtórzył w nim całą dotychczasową rosyjską argumentację dotyczącą wojny sprzed trzech lat, to jednak wydźwięk tego wystąpienia był ugodowy. - Trzeba zrobić tak, żeby w końcu zakrólował pokój. Żeby Abchazi, Gruzini i Osetyjczycy mogli prowadzić normalny, równoprawny dialog - mówił Miedwiediew i apelował do Gruzji o cofnięcie weta. - Trzeba uznać realia na stałe po tym, co zaszło w wyniku awantury z 2008 roku - zaznaczył.
Dyplomatyczne zabiegi Moskwy nie ograniczają się tylko do tego. Kreml stara się o poparcie Waszyngtonu i zaprzyjaźnionych państw europejskich, aby te nacisnęły na Gruzję, by nie blokowała członkostwa Rosji w WTO. Ze strony Ameryki przyszedł jednak sygnał mocnego poparcia dla polityki Saakaszwilego. Senat USA w rezolucji przyjętej, co się rzadko zdarza, jednomyślnie opowiedział się za gruzińską interpretacją wydarzeń sprzed trzech lat. Senatorowie uznają Abchazję i Osetię Południową za terytoria okupowane przez Federację Rosyjską, wzywają również Rosję do wycofania wojsk na pozycje sprzed wojny.
Wczoraj Miedwiediew odznaczył orderem Żukowa 10. brygadę do zadań specjalnych resortu obrony, która walczyła w wojnie rosyjsko-gruzińskiej o kontrolę nad Osetią Południową. Prezydent podziękował żołnierzom za, jak to ujął, "powstrzymanie agresora" w sierpniu 2008 roku.
Konflikt o dwa małe państewka sięga 1991 roku i rozpadu ZSRS. Leżąca po obu stronach Kaukazu Osetia była podzielona na dwie części naturalną granicą biegnącą grzbietem gór. Część północna podlegała Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republice Sowieckiej, a południowa Gruzińskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej. Podział przebiegał w ramach jednego państwa związkowego, a silna władza centralna radziła sobie z konfliktami etnicznymi, m.in. zadawnionym zatargiem gruzińsko-osetyjskim. Po rozpadzie sowieckiego imperium Osetyjczycy trafili do dwóch krajów: północni do Rosji, południowi do Gruzji. Ci z południa przy udziale sił rosyjskich zaczęli dążyć do połączenia z pobratymcami z północnej strony Kaukazu. Wykorzystując niespokojną sytuację w pobliskiej Czeczenii (toczyły się tam już regularne walki), ogłosili niepodległość. Odzyskująca dopiero niepodległość Gruzja była dość słaba, niemniej doszło do wojny. 24 czerwca 1992 roku Borys Jelcyn i Eduard Szewardnadze zawarli porozumienie, w myśl którego sporne terytorium miało być chronione przez siły pokojowe złożone z wojsk rosyjskich, gruzińskich i południowoosetyjskich. Podobny przebieg miała historia separatyzmu abchaskiego. Oba obszary mają strategiczne znaczenie. Przez Osetię prowadzi ważna górska droga przecinająca Kaukaz, a w abchaskich portach nad Morzem Czarnym kończą się biegnące z Azerbejdżanu rurociągi.
Sytuacja pogorszyła się w 2004 roku, doszło do pierwszych incydentów zbrojnych. Dyplomatyczne inicjatywy gruzińskie były torpedowane przez Rosję. W 2008 roku uznana została przez wiele krajów niepodległość Kosowa. To dało impuls do coraz silniejszych nacisków na oddzielenie się także Abchazji i Osetii Południowej. Wreszcie w lipcu po obu stronach Kaukazu przeprowadzono duże manewry wojskowe. Armie nie wróciły jednak do koszar, między Gruzinami a niewielkimi siłami separatystycznych republik (zbrojonymi i szkolonymi przez Rosję) dochodziło do wymiany ognia, pojawiły się pierwsze ofiary. Wreszcie 7 sierpnia walki były już regularne.
Dziś nie ustalimy z całą pewnością, czy Gruzini zaatakowali pierwsi, czy odpowiedzieli na prowokację drugiej strony. Faktem jest natomiast włączenie się do walk 8 sierpnia po południu rosyjskiej 58. armii. Ta zajęła nie tylko Osetię Południową (w tym samym czasie rosyjskie lotnictwo rozpoczęło bombardowanie gruzińskich baz wojskowych oraz portów wojennych). Wojska rosyjskie wkrótce ruszyły w głąb gruzińskich ziem. Na wiele lat zapamiętamy wizytę prezydentów Polski, Ukrainy i państw bałtyckich z inicjatywy Lecha Kaczyńskiego i przy poparciu George´a Busha. Wystąpienie polskiego prezydenta na wiecu w Tbilisi wieczorem 12 sierpnia było prawdopodobnie punktem zwrotnym wojny. Jednocześnie w Moskwie toczyły się negocjacje pod auspicjami przewodniczącej wtedy Unii Europejskiej Francji. Dokument rozejmowy prezydent Saakaszwili podpisał 16 sierpnia w obecności sekretarz stanu USA Condoleezzy Rice, następnie został on przesłany faksem przez Waszyngton do Moskwy, gdzie swój podpis złożył Dmitrij Miedwiediew.
Sześciopunktowy plan pokojowy przyjęty przez obie strony obejmował: zobowiązanie obu stron do niestosowania siły, trwałe zakończenie wszystkich działań wojennych, zapewnienie swobodnego dostępu do pomocy humanitarnej, powrót sił zbrojnych Gruzji do stałych miejsc dyslokacji, wycofanie wojsk rosyjskich na linię sprzed rozpoczęcia działań bojowych, zapewnienie bezpieczeństwa Osetii Południowej i Abchazji. Wykonanie ostatnich dwóch punktów jest problematyczne. Wojska rosyjskie wciąż stacjonują na terytorium obu republik, a "zapewnienie im bezpieczeństwa" przyjęło postać uznania przez Moskwę ich niepodległości i postępującej integracji z Federacją. Odbudowano linię kolejową z Adlera do Suchumi i Oczamcziri (łączącą Rosję bezpośrednio z Abchazją), na terenie obu państewek pojawiły się stałe bazy wojskowe armii rosyjskiej, w tym wyrzutnie rakiet S-300 w Abchazji.
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik 2011-08-09

Autor: jc