Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Trzecia odmowa

Treść

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

Nieprawidłowości były, winnych nie ma. Śledztwo w sprawie cywilnego wątku dotyczącego organizacji lotów do Smoleńska umorzone po raz trzeci.

To już trzecia taka decyzja Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. Po raz pierwszy tzw. wątek organizacyjny lotów do Smoleńska śledczy umorzyli 30 czerwca 2012 roku. Swoją decyzję prokuratorzy tłumaczyli wtedy tym, że „zabrakło wszystkich elementów, które muszą być”, aby stwierdzono popełnienie przestępstwa niedopełnienia obowiązków. Analogicznych argumentów prascy śledczy użyli podczas trzeciego już umarzania śledztwa. Jak powiedziała wczoraj prok. Renata Mazur, rzecznik praskiej okręgówki, śledztwo w sprawie lotów do Smoleńska zostało ponownie umorzone, ponieważ – mimo stwierdzonych wielu nieprawidłowości ze strony instytucji państwowych – prokuratura nie dopatrzyła się w nich znamion przestępstwa. Jednym słowem – nieprawidłowości były, ale nie ma winnych.

Decyzja prokuratury jest prawomocna. Stronom pokrzywdzonym przysługuje prawo do wniesienia subsydiarnego aktu oskarżenia.

– Oczywiście, poważnie rozważymy to. Ale swoją drogą – zastanawia mnie, dlaczego prokuratura nie zdecydowała się zweryfikować pewnych faktów na drodze sądowej. Z drugiej strony – ta decyzja o umorzeniu daje nam możliwość wniesienia subsydiarnego aktu oskarżenia, co jest pewnym wyjściem z sytuacji wobec tego, że prokuratura uznała, że nie ma winnych wielu zaniedbań, jeśli chodzi o organizację lotów z 7 i 10 kwietnia 2010 r. – ocenia mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik części rodzin smoleńskich.

Praska prokuratura badała, czy mogło dojść do niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez urzędników i funkcjonariuszy publicznych Kancelarii Prezydenta, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, MSZ, MON, polskiej ambasady w Moskwie. Badaniu poddany został okres przygotowań do wizyt z 7 i 10 kwietnia 2010 r., począwszy od września 2009 roku. Praska prokuratura przejęła śledztwo wiosną 2011 r. od Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Nieco ponad rok później śledczy, podejmując decyzję o umorzeniu postępowania, uznali, że nie ma nikogo, kto mógłby zaskarżyć ich decyzję, bo nikt w tej sprawie nie otrzymał statusu pokrzywdzonego. Uznano, że „ewentualne nieprawidłowości” w organizacji lotów do Smoleńska mogłyby zaistnieć „na szkodę interesu publicznego, rozumianego jako bezpieczeństwo ruchu lotniczego”.

Śledczy podkreślili wówczas, że konkretnych osób dotyczyła sama katastrofa, a śledztwo w tej sprawie prowadzi WPO w Warszawie i w tym postępowaniu rodziny tragicznie zmarłych mają status pokrzywdzonych. Prokuratorzy zapewniali też, że bliscy ofiar mają zapewniony dostęp do akt śledztwa. Z decyzją prokuratury nie zgodzili się wówczas bliscy Lecha Kaczyńskiego, którzy złożyli na nią zażalenia (wpłynęły wnioski od Marty Kaczyńskiej i Jarosława Kaczyńskiego). Jednak prokuratura w zarządzeniu odmówiła ich przyjęcia i przekazania do sądu. Od tej decyzji złożono odwołanie, które w listopadzie ubiegłego roku uwzględnił Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia.

Dokumentów brak

Uznano, że z całą pewnością w zakresie badanej w śledztwie kwestii organizacji wizyty prezydenta z 10 kwietnia 2010 roku bliscy prezydenta mają status osoby pokrzywdzonej. Sąd zdecydował wówczas o uchyleniu zarządzenia prokuratora. To otworzyło drogę do merytorycznego rozpoznania przez sąd zażaleń na umorzenie. W sierpniu tego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia zdecydował o podjęciu śledztwa na nowo. Jak przekonywała wczoraj prok. Mazur, śledczy uwzględnili zalecenia sądu co do ponownego zbadania całości materiału dowodowego, śledczy ponownie stwierdzili też, że w 2010 r. nie obowiązywał żaden jeden spójny dokument, który wskazywałby, ile osób ważnych w państwie może uczestniczyć w jednym locie.

– Dopiero po katastrofie smoleńskiej takie instrukcje zostały opracowane – mówiła Mazur. W toku postępowania śledczy stwierdzili też, że wizyta prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku miała charakter oficjalny.

– W związku z tym zgodnie z przepisami winien był jej być nadany status HEAD. Taki status nie został nadany, natomiast nie jest to kwestią tego postępowania, bo status ten nadaje szef BOR – tłumaczyła Mazur, przypominając, że materiały dotyczące BOR zostały wyłączone do odrębnego postępowania. Mazur odniosła się też do stwierdzenia sądu z sierpnia br., który podkreślał, że śledczy, podejmując decyzję o umorzeniu tzw. wątku cywilnego, nie uwzględnił raportu NIK.

– Prokurator posiłkował się tym raportem. Ale raport ten obejmował organizację wizyt od 2005 do 2010 roku. Był to czas znacznie przekraczający okres, którym zajmowała się prokuratura – my zajmowaliśmy się okresem od września 2009 do kwietnia 2010 roku – przekonywała Mazur. – Natomiast ustalenia poczynione przez NIK i przez prokuraturę tak naprawdę są zbieżne – dodała.

Anna Ambroziak
Nasz Dziennik, 6 listopada 2014

Autor: mj