Trybunał Stanu za gazociąg
Treść
Prawo i Sprawiedliwość nie wyklucza złożenia do Trybunału Stanu wniosku dotyczącego zaniedbań rządu Tuska w sprawie przebiegu Gazociągu Północnego. Jak potwierdził "Naszemu Dziennikowi" poseł Joachim Brudziński, jego partia zamierza w trybie nadzwyczajnym doprowadzić do zwołania dziś parlamentarnej Komisji Spraw Zagranicznych. Posłowie będą próbowali skłonić polski rząd, aby działaniami prawnymi wstrzymał budowę gazociągu po dnie Bałtyku w miejscu, gdzie rura ma się krzyżować z północną drogą morską do polskich portów. Przedstawiciele Nord Streamu nie komentują tych informacji. Powtarzają nieustannie, że prace przy budowie gazociągu przebiegają zgodnie z zezwoleniem i według harmonogramu.
Zdaniem posła Brudzińskiego, polski rząd wykazuje się wyjątkową nieudolnością w zakresie działań w sprawie zatrzymania budowy gazociągu na skrzyżowaniu z drogą do polskich portów. - Osobiście wyściskałbym ministra Sikorskiego lub innych ministrów z rządu Donalda Tuska, jeżeliby tylko zechcieli poważnie zająć się tym problemem - gorzko żartował w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Joachim Brudziński. Dodał, że jak do tej pory zarówno premier Donald Tusk, jak i jego ministrowie nie zrobili prawie nic. - Oni mają jedynie usta pełne frazesów - stwierdził poseł PiS. Według niego, zaniechania rządu w tej kwestii godzą w polską rację stanu, a jest nią rozwój Pomorza Zachodniego i nasze bezpieczeństwo energetyczne. - Powinni za to ponieść odpowiedzialność polityczną i dlatego - moim zdaniem - w tym wypadku jak najbardziej uprawnione jest rozważenie postawienia osób odpowiedzialnych przed Trybunałem Stanu. Zdaniem posła PiS, w polityce międzynarodowej nie ma miejsca na naiwność i na zbędne przymilanie się. - Niemcy bardzo pieczołowicie pilnują swoich interesów. A nasi rządzący mówią dużo o przyjaźni, ściskają się albo z Putinem, albo z kanclerz Merkel, za dobrą monetę przyjmują uśmiechy i poklepywanie po plecach, a nie wykazują jakiejkolwiek determinacji w walce o nasze polskie interesy - powiedział Joachim Brudziński. Jest on przekonany, że położenie rur na głębokości takiej jak proponują Niemcy, czyli 17 m na północnej drodze podejścia do naszych portów, trwale eliminuje w przyszłości rozwój zespołu portów Szczecin - Świnoujście. - Te rury wyeliminują nas z konkurencji o miano największego portu na Bałtyku i z kretesem przegramy np. z Rostokiem - uważa Brudziński. Poseł potwierdził, że PiS chce zwołać w trybie nadzwyczajnym posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych, na którym premier przedstawiłby działania rządu dotyczące przebiegu Gazociągu Północnego. Posłowie będą próbowali nakłonić szefa rządu do poparcia planów natychmiastowego zaskarżenia zgody na budowę gazociągu wydanej przez Federalny Urząd Żeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu. Tylko taka droga, i to ze wsparciem zarówno premiera, jak i poszczególnych ministrów, może skutkować konieczną z punktu widzenia interesu Polski zmianą trasy gazociągu. - Moim zdaniem, jeśli rząd Tuska ponownie zlekceważy ten problem, to jestem przekonany, że jeżeli w przyszłości dojdziemy do władzy, to przegłosujemy wniosek o postawienie go przed Trybunałem Stanu - powiedział Joachim Brudziński.
Trasa gazociągu narusza zasady UE
Także europoseł Marek Gróbarczyk, były minister gospodarki morskiej, nie ukrywał w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że jedynie droga sądowa jest w stanie wstrzymać budowę niekorzystnego dla Polski gazociągu i zmienić jego położenie. Poseł twierdzi, że aby sprawę wygrać, potrzebne jest wsparcie dyplomatyczne polskich władz. Skargę czy zażalenie skierowane do niemieckiego sądu z prośbą o wstrzymanie budowy do momentu rozstrzygnięcia sporu mogliby złożyć jedynie rząd, ministerstwo lub zarząd portów. Jako frakcja polityczna w Parlamencie Europejskim nie mamy takiej możliwości i dlatego pozostaje nam jedynie apelowanie do premiera o wszczęcie natychmiastowych działań. Marek Gróbarczyk także potwierdził, że PiS będzie się domagało: po pierwsze - zwołania Komisji Spraw Zagranicznych, a po drugie - tego, aby w trybie natychmiastowym polski rząd skierował przez odpowiednią kancelarię zażalenie do sądu niemieckiego z wnioskiem o wydanie tymczasowego zarządzenia, które wstrzyma kładzenie rur do czasu rozwiązania sporu. - To jest jedyna droga walki o to, aby rura nie zamknęła drogi rozwoju polskich portów Szczecin - Świnoujście - powiedział Marek Gróbarczyk. Podkreślił, że ewidentne jest, iż planowany przebieg gazociągu narusza zasady obowiązujące w UE: swobodnej żeglugi, swobodnego przepływu towarów i usług, nieskrępowanej konkurencyjności. - To jest ostatnia szansa i jeżeli rząd to zlekceważy, wtedy faktycznie należy się poważnie zastanowić nad zwróceniem się do Trybunału Stanu w związku z działalnością na szkodę Polski - dodał europoseł.
Dlaczego Nord Stream nie puścił gazociągu głębiej?
Radny z Rewala, kapitan Żeglugi Wielkiej Waldemar Jaworowski, w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" także nie ma najmniejszych wątpliwości, że położenie rur na głębokości 17 m jest całkowicie niewystarczające z punktu widzenia bezpieczeństwa tej wodnej trasy. Dzisiaj Niemcy twierdzą, że taka głębokość jest dla nas wystarczająca i podają następujące wyliczenia: rura leży na 17 m, jej średnica to 1,5 m, a bezpieczna odległość pod kilem to następne 1,5 m, zatem zostaje 14 m i - jak przekonują - statki o takim zanurzeniu spokojnie będą mogły tamtędy pływać. Jednak kpt. Waldemar Jaworowski ma w tej kwestii spore wątpliwości. Jego zdaniem, droga wodna, jak i położona na takiej głębokości rura po jakimś czasie się zamulą, a w efekcie głębokość nad rurą w tym miejscu znacznie się zmniejszy. Nie będzie wówczas zakładanej w tej chwili wolnej przestrzeni 14 metrów. - Tak się dzieje zawsze - powiedział kapitan polskiej Żeglugi Wielkiej. Wyjaśnił dodatkowo, że wtedy na miejsce wchodzą odpowiednie jednostki pogłębiające. - Jednak który kapitan zgodzi się pogłębiać ten tor, wiedząc, że na dnie na ok. 17 m, a może nieco wyżej lub niżej znajduje się rura wypełniona niebezpiecznym gazem pod ciśnieniem? - pytał Jaworowski. - Kto się odważy narażać życie swoje i załogi? Moim zdaniem nikt przy zdrowych zmysłach. - Przypadkowe uszkodzenie rury będzie skutkowało ogromną katastrofą - stwierdził. Jaworowski widzi proste rozwiązanie problemu, mianowicie przesunięcie trasy gazociągu jeszcze dalej o jakieś 3 km na północ od miejsca przecięcia rury z północnym torem wodnym, gdzie głębokość wynosi ponad 20 m. Nie istniałoby wówczas niebezpieczeństwo związane z ewentualnym uszkodzeniem gazociągu wypełnionego gazem. - Dla każdego żeglarza od dawna powinno być jasne, że konsorcjum Nord Stream od początku postępowało z premedytacją, aby spłycić tor wodny do Świnoujścia, czyli pogorszyć tamtejsze warunku żeglugowe. To oznacza, że działało na szkodę państwa polskiego. Także Waldemar Jaworowski jest przekonany, że premier Polski Donald Tusk nie wykazał się żadną aktywnością w tej sprawie. Można odnieść wrażenie, że przez długi czas raczej nie chciał w ogóle słuchać o problemie rury blokującej polskie porty.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2010-10-08
Autor: jc