Trybunał nie osądził Wąsacza
Treść
Z powodów formalnych Trybunał Stanu umorzył wczoraj postępowanie przeciw byłemu ministrowi Skarbu Państwa Emilowi Wąsaczowi w sprawie nieprawidłowości przy prowadzonych przez niego prywatyzacjach. Trybunał uznał, że dokumenty przesłane przez Sejm nie odpowiadają wymogom aktu oskarżenia. Aby TS mógł merytorycznie zająć się sprawą, najprawdopodobniej będzie potrzebne wznowienie w tej kwestii prac sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej.
Dwa lata pracy sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej zeszłej kadencji Sejmu nie wystarczyły posłom, by rzetelnie przygotować wniosek do Trybunału Stanu o pociągnięcie do odpowiedzialności konstytucyjnej byłego ministra Skarbu Państwa Emila Wąsacza (na zdjęciu). Trybunał Stanu, który wczoraj rozpatrzył sprawę, uznał, że nie może merytorycznie odnieść się do zarzutów stawianych Wąsaczowi, gdyż Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej i Sejm nie przyjęli uchwały o pociągnięciu do odpowiedzialności konstytucyjnej byłego ministra. To, nad czym pracowali, było natomiast uchwałą w sprawie przyjęcia sprawozdania z prac komisji. - Oskarżenie w sprawach naruszenia Konstytucji nie może się opierać na wstępnym wniosku ani też na sprawozdaniu z prac komisji, ponieważ ustawa o Trybunale Stanu wyraźnie przewiduje przedstawienie wniosku Sejmowi przez Komisję Odpowiedzialności Konstytucyjnej - mówił, odczytując uzasadnienie wyroku, sędzia Jarema Trzebiński, wiceprzewodniczący Trybunału Stanu. Zaznaczył, że przed głosowaniem w Sejmie posłowie Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej nie przedstawili wniosku o pociągnięcie do odpowiedzialności Emila Wąsacza, a jedynie uchwalili przyjęcie sprawozdania ze swoich prac, w związku z czym wniosek Sejmu nie odpowiadał warunkom określonym w ustawie o Trybunale.
Emil Wąsacz miał po rozprawie - jak stwierdził - "mieszane uczucia". - Gdyby to definitywnie zamykało sprawę, to byłbym zadowolony, nawet jeśli nie byłoby możliwości wyjaśnienia sprawy - mówił. Już na samym początku rozprawy Trybunał stwierdził, że "zachodzi potrzeba" rozważenia umorzenia postępowania z powyższych przyczyn, jednak obrona nie wystąpiła z takim wnioskiem, zdając się na decyzję Trybunału w tej sprawie.
Wąsacz stwierdził, że czuje się niewinny, zaznaczając, że przy prywatyzacji trzymał się obowiązujących przepisów. - Można oczywiście dyskutować, czy prywatyzować, czy nie, czy też z prywatyzacją wstrzymać się trzy lata, ale to jest decyzja polityczna - mówił były minister skarbu. Na odwołanie się od wyroku do drugiej instancji Trybunału Stanu strony mają siedem dni. Jak zaznaczył jeden z oskarżycieli poseł Edward Ośko (LPR), sprawa będzie teraz kwestią narad z marszałkiem Sejmu.
Postawienia przed Trybunałem Stanu byłego ministra Skarbu Państwa w rządzie Jerzego Buzka chciał Sejm po zapoznaniu się z pracami sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej. Wąsaczowi postawiono zarzuty nieprawidłowości polegające m.in. na zaniedbaniu i niedopełnieniu obowiązków przy prywatyzacji Domów Towarowych Centrum (DTC), Telekomunikacji Polskiej (TP SA) oraz PZU. W przypadku DTC zarzuty dotyczyły m.in. nieprawidłowej wyceny spółki, w związku z czym Skarb Państwa stracił 77 mln zł. Niekorzystna umowa z firmą doradzającą przy prywatyzacji TP SA miała przynieść natomiast stratę 25 mln zł. Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej zarzuciła także Wąsaczowi, że sprzedając 30 proc. akcji PZU konsorcjum Eureko - BIG Bank Gdański, zawarł niekorzystną dla Skarbu Państwa umowę, w związku z czym inwestor uzyskał niewspółmiernie wysoki do posiadanych udziałów wpływ na to, co się dzieje w spółce. Wąsacz miał też niedostatecznie informować Radę Ministrów o procesie prywatyzacji PZU.
W sprawie prywatyzacji PZU postępowanie prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku. W związku z tą sprawą doszło we wrześniu do głośnego zatrzymania Wąsacza przez Centralne Biuro Śledcze.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2006-11-25
Autor: wa