Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Trudne negocjacje

Treść

Przedstawiciele białoruskiego przedsiębiorstwa Biełenergo oraz rosyjskiej spółki Inter Rao EES omawiają w Mińsku warunki tranzytu rosyjskiej energii. W tym roku Moskwa zwiększy dostawy prądu na Litwę przez Białoruś, w związku z czym Mińsk oczekuje podwyższenia stawek za korzystanie ze swojej sieci przesyłowej.
Negocjacje dotyczące warunków tranzytu energii elektrycznej do obwodu kaliningradzkiego i do krajów bałtyckich trwają od początku roku i wciąż brakuje w tej kwestii porozumienia. Jakby tego było mało, od 1 stycznia oba kraje ogarnięte są kolejnym konfliktem - tak zwaną wojną ropną. Według mińskich ekspertów, wprowadzenie 100-procentowego cła na ropę, za czym optuje strona rosyjska, nie tylko uderza w białoruską gospodarkę, ale także przeczy warunkom i założeniom Związku Celnego, "stawiając na nim krzyżyk". Władze w Mińsku twierdzą, że Rosja po raz kolejny wywiera presję na władzach Białorusi i wykorzystuje nośniki energetyczne jako instrument nacisku politycznego. Co więcej, Alaksandra Łukaszenkę niepokoi fakt, że rosyjscy urzędnicy niższego szczebla ignorują ustalenia zawarte między prezydentami. - W niedzielę strona rosyjska obiecała dostarczyć nie 6, ale 8 mln ton ropy bez nałożonego cła. Taką ilość podał sam prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. Resztą mieli się zająć wicepremierzy obu państw, podpisując odpowiednie porozumienie - poinformował wiceminister spraw zagranicznych Białorusi Igor Pietriszienko. - Naszym celem jest porozumienie, a nie stawianie w niekorzystnej sytuacji naszych białoruskich partnerów - podkreślał wcześniej rosyjski prezydent.
Ale jak wynika z informacji przekazanych przez białoruską ambasadę w Moskwie, już 6 stycznia wydawało się, że obie strony znalazły wspólny język. - Jednak zaraz po tym przedstawiciele Rosji udali się na przerwę, by złożyć raport rządowi Federacji Rosyjskiej. Po powrocie odwołali wszystkie ustalenia i powrócili do poprzedniego stanowiska - mówią białoruscy dyplomaci.
Białoruscy eksperci zauważają, że kwestia ropy stawia pod znakiem zapytania sens istnienia Związku Celnego powołanego formalnie 1 stycznia 2010 roku. - Najpierw poza ramy umów Związku Celnego wychodzi sprawa ropy, ale później może to dotyczyć gazu, energii elektrycznej oraz towarów przemysłowych. Łamie się równe warunki porozumienia dla wszystkich krajów (Rosja, Kazachstan i Białoruś). Trwanie w tym sojuszu w takiej sytuacji jest bezsensowne. Takie konflikty podważają autorytet Moskwy i nikt nie będzie chciał być jej partnerem - twierdzą analitycy. Trzyletni kontrakt na dostawy ropy naftowej na Białoruś z 36-procentowym cłem wygasł pod koniec 2009 roku. Oba państwa prowadziły trudne rozmowy już jesienią. Mińsk nalega, by w Związku Celnym nie było żadnych opłat celnych, a Moskwa chce bez cła dostarczyć 6 mln ton dla pożytku wewnętrznego, a pozostałe 15 mln z cłem w wysokości 100 procent. Rosyjscy eksperci ostrzegają, że przeciągając rozmowy, Mińsk może być pozbawiony ulgi nawet na te 6 mln ton. - Białoruś apeluje do Związku Celnego, ale ten był tworzony szybko i w ogólnym zarysie - powiedział dla agencji Regnum Nowosti prezydent fundacji "Instytut Energetyki i Finansów" Leonid Grigorjew. Według niego, w Związku Celnym wszelkie podobne kwestie powinny być dawno zapisane.
Wiesław Sarosiek
Nasz Dziennik 2010-01-13 Nr 10

Autor: jc