Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Trudna misja Rajoya

Treść

Z prof. Cezarym Tarachą, historykiem, hispanistą z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, rozmawia Marta Ziarnik.

Po siedmiu latach socjaliści żegnają się z rządem. Dlaczego?
- Przyczyn wyborczej porażki socjalistów jest oczywiście wiele. Wydaje mi się jednak, że warto wskazać na trzy podstawowe okoliczności. Po pierwsze, głęboki i wciąż narastający kryzys gospodarczy, którego najbardziej bolesnym dla społeczeństwa przejawem jest szokująca liczba 5 mln bezrobotnych (ponad 20 proc.). Po drugie, związane z tym faktem ogromne niezadowolenie i frustracja Hiszpanów przyzwyczajonych do zamożności, dobrobytu i rozbudowanych świadczeń socjalnych. Ich niezadowolenie kieruje się przede wszystkim w stronę partii rządzącej i jej dotychczasowego lidera José Luisa Rodrigueza Zapatero. I wreszcie - czerwona kartka dla Partii Socjalistycznej (PSOE) to również wynik nieudolnej polityki gospodarczej, zwłaszcza w ostatnich latach, ukrywania prawdy o skali problemu i braku pomysłu na rozwiązanie trudności, przy równocześnie narastającej ingerencji państwa w życie obywateli, zwłaszcza w obszarze edukacji, kultury i obyczajowości. Ostrzeżeniem był zresztą wynik majowych wyborów samorządowych, które zdecydowanie wygrała opozycyjna Partia Ludowa.

Nowy premier będzie jednak musiał przekonać swoich rodaków do mocnego zaciśnięcia pasa.
- Istotnie. Jak już zaznaczyłem, od ponad dwóch dekad Hiszpanie żyli ponad stan i - czego wcześniej nie przyjmowano do wiadomości i świadomości - na kredyt. Oczywiście, hiszpańska gospodarka rozwijała się w tym czasie dynamicznie, zainwestowano znaczne środki w infrastrukturę, komunikację, nowe technologie. Z drugiej strony jednak model społeczeństwa opartego na dobrobycie (sociedad de bienestar), stale rosnącej konsumpcji i wydatkach socjalnych z budżetu państwa spowodował, że Hiszpanie zatracili instynkt samozachowawczy. Mam tu na myśli zachowania makro- i mikroekonomiczne, jak również określony model życia społecznego i głębokie przemiany w sferze obyczajowej i moralnej. W tym sensie więc obecny kryzys, który ma przecież różne oblicza, nie został wywołany - jak chcą niektórzy politycy z centroprawicy - jedynie nieudolnością socjalistów i samego Zapatero. Nie należy przede wszystkim zapominać o międzynarodowym kontekście hiszpańskich problemów, o światowych perturbacjach w świecie finansów i gospodarki. Jakie są ich przyczyny, to inna kwestia. Jedni tracą, ale są przecież tacy, którzy zyskują. Pytanie, kto i na jaki cel środki te przeznaczy. Wracając jednak do sytuacji Hiszpanii, to nie ulega wątpliwości, że oprócz różnorodnych czynników obiektywnych w samym społeczeństwie hiszpańskim uruchomiono albo - mówiąc inaczej - wyzwolone zostały pewne mechanizmy, postawy, stany, które prowadzą do destrukcji nie tylko w obszarze ekonomii. Słaba gospodarka jest w dużej mierze symptomem choroby społeczeństwa. To tu właśnie jest najwyższy w Europie odsetek absencji szkolnej. Bardzo wielu młodych ludzi nie kończy nawet szkoły średniej. Jakie są ich szanse na rynku pracy? To konsekwencja, ale istnieją i przyczyny tego stanu rzeczy: kryzys rodziny, promowanie różnorodnych dewiacji, brak więzi emocjonalnych i poczucia bezpieczeństwa u młodzieży, depresje, ucieczka w zabawę i środki odurzające. "Gdy rozum śpi, budzą się upiory" - takie przesłanie zostawił potomnym genialny hiszpański malarz Francisco Goya. Można jednak myśl jego rozwinąć: gdy sumienie śpi, dzieją się rzeczy jeszcze gorsze.

Duże poparcie, jakie otrzymała PP, wynika, Pana zdaniem, z faktu, że Hiszpanie wierzą, iż ludowcom rzeczywiście uda się wyciągnąć kraj z tarapatów, czy jest to raczej wybór w celu utarcia nosa socjalistom?
- Ten wynik był spodziewany i oczekiwany. Można go interpretować w dużej mierze zachowaniami z zakresu psychologii społecznej. Hiszpanie są w stanie swego rodzaju szoku i nie do końca rozumieją, co się z ich krajem dzieje. Widzieli nieudolność socjalistów. Słuchali ostrożnych, ale dających jakąś nadzieję obietnic wyborczych Partido Popular. I dokonali wyboru. Wielu ludzi, zwłaszcza sympatyków centroprawicy, wierzy w możliwość zmian. Taką nadzieję mają również ci, którzy nie mają określonych preferencji bądź nie interesują się polityką. To oni zdecydowali o rozmiarach zwycięstwa partii Mariano Rajoya. Byli jednak i tacy, mam tu na myśli radykalną lewicę, którzy rzeczywiście głosowali przeciwko Partii Socjalistycznej, uważając, że zdradziła ona bliskie im ideały. Ci jednak wybrali postkomunistyczną Zjednoczoną Lewicę (Izquierda Unida) bądź mniejsze formacje.

Sądzi Pan, że PP uda się spełnić pokładane w niej nadzieje?
- Odwołam się do opinii dwóch znanych mi osób. Antonio González Barnés, polityk związany z PP, twierdzi, że 20 listopada 2011 roku to dla jego kraju początek nowej jakości: Hiszpania stanie się bardziej katolicka. Rajoy doprowadzi do zmiany ustawodawstwa zezwalającego na "małżeństwa" homoseksualne, aborcję czy usuwanie krzyży z budynków publicznych. Inaczej patrzy na powyborczą rzeczywistość prof. José Luis Gómez Urdá-ez z Uniwersytetu La Rioja. Jego zdaniem, nowy szef hiszpańskiego rządu, obok kwestii kryzysu gospodarczego, zderzy się z problemami, które sam wywołał w kampanii wyborczej (strajki związków zawodowych, wzrost aktywności ETA). Jest również sceptyczny w kwestii wspomnianej zmiany prawodawstwa. Uważa, że politykom PP zabraknie konsekwencji i odwagi, a zatriumfuje hiszpańska hipokryzja w kwestiach moralnych.
Oczywiście skuteczna polityka gospodarcza to absolutny priorytet nowego rządu Królestwa Hiszpanii. Na tym właśnie odcinku premier Rajoy i jego ekipa będą musiały skupić swe siły w pierwszym okresie rządów. Pozostają jednak inne istotne dla państwa problemy i zadania. W sprawach wewnętrznych jest to umiejętne układanie się ze wspólnotami autonomicznymi, dążącymi do ograniczenia bądź nawet zerwania więzi z Hiszpanią. Mam oczywiście na myśli Katalonię oraz Kraj Basków. Myślę, że nowy rząd będzie dążył również (mając bezwzględną większość w Kortezach) do pewnych trwalszych zmian w ustawodawstwie, które ograniczą przynajmniej skutki zapaterystowskich eksperymentów w sferze politycznej i społecznej. Siłą rzeczy jednak muszą być one stopniowe i roztropne (np. kwestia polityki historycznej). Niezmiernie ważna będzie również poprawa wizerunku Hiszpanii na arenie międzynarodowej oraz aktywniejsza polityka zagraniczna i promocja kraju.

Czym będą się różniły rządy Rajoya od rządów Zapatero?
- José Luis Rodriguez Zapatero, ale również Mariano Rajoy nie są politykami charyzmatycznymi. Brakuje im pewnych zdolności, jakie posiadali poprzedni liderzy PSOE i PP, czyli Felipe González i José María Aznar. Niemniej jednak Mariano Rajoy, ze względu na swe cechy charakteru, wydaje się człowiekiem i politykiem bardziej bezpośrednim, ciepłym i przystępnym. Urodzony w Santiago de Compostela w 1955 roku, z wykształcenia prawnik, ma już doświadczenie rządowe. W gabinetach Aznara pełnił funkcję ministra edukacji i kultury, ministra edukacji i wicepremiera. Jest typowym przedstawicielem współczesnej hiszpańskiej prawicy. Cierpliwy, pracowity, przewidywalny. Wydaje mi się, że na początku rządów to właśnie osobiste cechy nowego premiera będą określały różnice w stosunku do jego poprzednika. Przyjdzie jednak czas trudnych decyzji i wtedy dopiero okaże się, czy Rajoy jest w jakimś sensie "ojcem" dbającym o dobro duchowe i materialne mieszkańców Hiszpanii, czy tylko ich kadencyjnym premierem.

Można oczekiwać złagodzenia drakońskiego prawa aborcyjnego i eutanazyjnego, rekonkwistę w sferze wartości moralnych?
- Znów odwołam się do opinii przywoływanych przeze mnie powyżej osób. Ich odmienne stanowiska świadczą o tym, że spełnienie obietnic złożonych Benedyktowi XVI podczas jego ostatniej wizyty w Hiszpanii będzie poważną próbą charakteru samego premiera oraz wiarygodności jego rządu.

Dziękuję za rozmowę.

Nasz Dziennik Poniedziałek, 21 listopada 2011, Nr 270 (4201)

Autor: au