Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Traktat o modlitwie ułożony przez naszego Pana Jezusa Chrystusa

Treść

Modlić się do swojego Ojca w ukryciu – czyż nie znaczy to także szukać Boga w głębi swojej duszy, w tym tajemnym mieszkaniu, które stworzył w nas chrzest święty?

Za pośrednictwem modlitwy człowiek wchodzi w relację z Bogiem. Był zatem zachęcany do niej przez Boga od początku, a cały Stary Testament bardzo wyraźnie wskazuje miejsce, jakie zajmuje ona w ludzkim życiu.

Nasz Pan, przychodząc na ten świat, aby nauczyć nas całej prawdy, musiał również rzucić nowe światło na modlitwę – ten potężny środek zjednoczenia z Bogiem. Zostawił nam jej wzór w swoim najświętszym życiu. Widzimy Go poświęcającego na modlitwę zarówno całą noc, jak też określone godziny w ciągu dnia. Modlitwa była wstępem do Jego cudów, poprzedzała też wybór apostołów. Składał dzięki swojemu Ojcu głośno, ale też modlił się w ciszy i skupieniu swojego serca. Jednym słowem, dał nam promienny przykład życia oddanego najdoskonalszej modlitwie. Nie zadowoliwszy się jednak ukazaniem wzoru, powierzył ponadto swoim uczniom dokładną naukę i zostawił im Boską metodę modlitwy.

Pewnego dnia, gdy nasz Boski Zbawiciel skończył się modlić – jak podaje św. Łukasz – zbliżył się do Niego jeden z uczniów i powiedział:

Panie, naucz nas modlić się, jako i Jan nauczył uczniów swoich. I rzekł im: Gdy się modlicie, mówcie: „Ojcze, święć się imię Twoje. Przyjdź królestwo Twoje. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, bo i my odpuszczamy każdemu winowajcy naszemu. I nie wódź nas na pokuszenie” (Łk 11,1–4).

Już samo pytanie zadane przez jednego z apostołów zawiera, w swojej prostocie, cenne pouczenie. Widzimy wyraźnie, że również w Starym Prawie modlitwa była przedmiotem uporządkowanego nauczania; prorocy wdrażali do niej swoich uczniów. Być może w tych kwestiach między różnymi szkołami pojawiały się jakieś zalążki rywalizacji. Mistrz sztuki modlitwy był poszukiwany; bez wątpienia już wtedy dostrzegano dobre owoce, jakie mogło przynieść doświadczenie człowieka oddanego modlitwie – umożliwiało ono unikanie chodzenia po omacku i popełniania błędów.

Święty Mateusz, który nie wspomina o prośbie apostołów, również przekazał nam Modlitwę Pańską. To jego, najpełniejszy, tekst Kościół wybrał jako jej formułę. Ten ewangelista przekazał nam także cenną naukę na temat przygotowania do modlitwy, którą nasz Pan uzupełnił Modlitwę Pańską.

Pierwszym niebezpieczeństwem zasygnalizowanym przez Mistrza jest ostentacja i próżność, wady aż zbyt powszednie w modlitwie czysto ludzkiej:

A gdy się modlicie, nie bądźcie jako obłudnicy, którzy modlą się radzi w synagogach i stojąc na rogach ulic, aby byli widziani przez ludzi. Zaprawdę, powiadam wam: wzięli nagrodę swoją (Mt 6,5).

Modlitwa jest czynnością zasługującą sama z siebie, jednak człowiek zapewnia jej skuteczność jedynie przez czystość intencji, która modlitwę przenika i ożywia. Jeżeli jest ona zanieczyszczona ludzkim punktem widzenia, nie przyniesie żadnego skutku albo będzie on niewielki. Słuszne jest, aby w tej intymnej rozmowie z Bogiem człowiek wystrzegał się realizowania własnych celów i odrzucił wszelki zamysł obcy Bogu.

Pan nalega zatem:

Ale ty, gdy się modlić będziesz, wnijdźże do komory twojej, a zawarłszy drzwi, módl się do Ojca twego w skrytości. A Ojciec twój, który przenika skrytości, odda tobie (Mt 6,6).

Skrytość naszego wewnętrznego mieszkania, zamknięcie drzwi, skupienie naszej duszy przed Bogiem, przerwa narzucona każdej obcej myśli – oto warunki, których spełnienia na początku domaga się Zbawiciel. Wtedy dusza może się pokornie zwrócić do Tego, którego słusznie nazywa Ojcem, ponieważ otrzymała Ducha przybrania, i mówić do Niego „w skrytości”. Ta skrytość jest z pewnością czymś innym niż wytworzona wokół siebie materialna samotność; „zawarłszy drzwi” oznacza te tajemnicze ciemności wiary, w których dokonuje się nasza modlitwa, ciemności, które dla Boga, naszego Ojca, są jaśniejsze od dnia. W tej modlitwie czystej i prostej wiary dusza zawsze otrzymuje swoją nagrodę i pewnie wznosi się ku Bogu.

Otóż, modlimy się w izdebce – mówi Kasjan gdy nie otwieramy ust i w zupełnym milczeniu wzdychamy do Boga, który nie zwraca uwagi na słowa, lecz na nasze serca. Modlimy się w ukryciu, gdy przedstawiamy Bogu prośby wyłącznie w sercu i w umyśle tak, że nawet wrogie moce nie mogą się dowiedzieć, o co Go prosimy. Zawsze więc powinniśmy się modlić w najgłębszym milczeniu. Po pierwsze dlatego, aby szeptem czy okrzykami nie przeszkadzać w skupieniu modlącym się braciom. Po drugie, aby intencję naszej modlitwy ukryć przed nieprzyjaciółmi, którzy najbardziej atakują nas w czasie modlitwy.

Modlić się do swojego Ojca w ukryciu – czyż nie znaczy to także szukać Boga w głębi swojej duszy, w tym tajemnym mieszkaniu, które stworzył w nas chrzest święty? Ten ruch ku jej głębiom jest jednym z pierwszych wrażeń, którego doświadczamy, gdy zaczynamy wychodzić z życia zmysłów i wzmacniać w sobie wewnętrznego człowieka przez Ducha Świętego. Zamiast więc szukać Boga na zewnątrz, w jakichś symbolach albo obrazach, dusza jakby wchodzi do wnętrza samej siebie, aby tam Go znaleźć. Święty Benedykt i wszyscy starożytni zalecali ograniczanie wylewania się modlitwy na zewnątrz.

Już św. Cyprian nauczał tej mądrej powściągliwości żarliwych chrześcijan ze swojego Kościoła:

Niech nasza modlitwa i nasze słowa będą pełne pokoju i bojaźni. Pamiętajmy o tym, że stajemy w obliczu Boga, a Jego uznanie mamy sobie zyskać tak postawą ciała, jak i sposobem wyrażania się przed Nim. Jest zuchwalstwem naprzykrzać Mu się z krzykliwą natarczywością, przystoi zaś modlić się z pokorą i zachować powściągliwość. Zresztą i Pan nauczył nas modlić się w skrytości, w miejscach ukrytych i odosobnionych, nawet i wtedy, gdy znajdujemy się we własnym mieszkaniu. Jest to bardziej zgodne z wiarą, która nas uczy, że Bóg jest wszędzie, wszystko słyszy i widzi, a mocą swego nieskończonego majestatu przenika najskrytsze nawet miejsca. (…) I nie trzeba Mu się przypominać głośnym wołaniem, bo przecież przenika On wszystkie myśli człowieka (…). Pamiętała o tym bez wątpienia Anna – typ Kościoła. O niej to czytamy w Pierwszej Księdze Samuela, że w głębi serca, cicho i pokornie a bez głośnych nalegań modliła się do Pana. Modlitwa jej była tajemna, za to wiara na zewnątrz jaśniała. Modliła się sercem, nie słowem, wiedząc, że Bóg ją słyszy; a ponieważ modliła się z ufnością, przeto istotnie otrzymała to, o co prosiła.

Święta Teresa z Ávili w swojej nauce na ten temat w niczym nie różni się od starożytnych – ostatnie wieki Kościoła zgadzają się z pierwszymi.

Wróćmy jednak do Pana i uczmy się od Niego, jak uchronić naszą modlitwę także od innych nadużyć:

A modląc się, nie mówcie wiele, jak to czynią poganie, którzy mniemają, że dla wielomówności swojej będą wysłuchani. Nie bądźcie tedy im podobni. Wie bowiem Ojciec wasz niebieski, czego potrzebujecie, pierwej nim Go prosicie (Mt 6,7–8a).

Chrześcijanin nie może – jak poganin – zapominać, do kogo mówi. Powinien uniknąć w swojej modlitwie przeobfitego potoku słów, które są niezawodnym objawem nieznajomości Boga. Właśnie po to, aby odrzucić ten błąd, Nauczyciel podaje swoim uczniom formułę zbierającą wszystkie ludzkie modlitwy:

Wy tedy tak się modlić będziecie: „Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech, święć się imię Twoje; przyjdź królestwo Twoje. Bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie. Ale nas zbaw ode złego” (Mt 6,8b–13).

Żadna prośba, żadna modlitwa, która nie wiąże się z którąś z próśb modlitwy Ojcze nasz, nie może mieć przystępu do Boga. Trzeba więc, abyśmy przestudiowali dokładnie tę wspaniałą formułę, która w swoim Boskim układzie zawiera nie tylko sekret każdej modlitwy, ale także tajemnicę naszej przemiany w Bogu. Jest ona jak kamerton, do którego powinna zostać dostrojona nasza dusza, aby oddawać Panu należną Mu chwałę; nie są to bowiem tylko słowa, które Zbawiciel zechciał włożyć w nasze wargi, lecz żywa i przemożna modlitwa, którą złożył w największych głębiach naszej duszy.

W starożytności w czwartym tygodniu Wielkiego Postu, a więc gdy zbliżał się już czas chrztu, uroczyście przekazywano tę formułę katechumenom, jako prawo modlitwy, wraz ze Składem Apostolskim, będącym prawem wiary. Czy można się dziwić, że Ojcowie z wielkim upodobaniem komentowali Modlitwę Pańską? Tertulian tak o niej mówi w traktacie o modlitwie:

Ile w tych paru krótkich słowach dotyka się wypowiedzi proroków, ewangelii, apostołów, mów Pana, przypowieści, przykładów i przykazań! Ile równocześnie spełnionych zobowiązań! Cześć Boga w słowie Ojciec, świadectwo wiary w imieniu, ofiarowanie posłuszeństwa w woli, wspomnienie nadziei w królestwie, prośba o życie w chlebie, wyznanie win w prośbie o ich przebaczenie, obawa przed pokusami w prośbie o opiekę. Cóż dziwnego? Tylko Bóg mógł pouczyć, jak chciał, by się do Niego modlono. On sam więc zarządził porządek modlitwy i ożywił ją swoim duchem już wówczas, gdy wyszła z Jego Boskich ust i przez Jego łaskę wstąpiła do nieba, polecając Ojcu to, czego Syn nauczył. Jako że Pan przewiduje potrzeby ludzkie, stąd po przekazaniu pouczenia o modlitwie mówi: „Proście, a otrzymacie”, a są rzeczy, o które musi błagać każdy. Dlatego po odmówieniu nakazanej formuły modlitwy, jak fundamentu, wolno jeszcze dodać inne prośby, pamiętając jednak o przykazaniach, abyśmy się nie znaleźli daleko zarówno od przykazań, jak i od [możliwości] wysłuchania przez Boga.

Święty Cyprian komentuje i rozwija te same myśli oraz jak Tertulian wykazuje, że każda modlitwa zawiera się w tej wzniosłej oracji, której nauczyło nas samo Słowo Boga. Aby się o tym przekonać, wystarczy przeczytać te dwa dziełka, które bardzo dobrze ukazują, że w Kościele prawa modlitwy zawsze były takie same. Dołączmy do nich jeszcze świadectwo św. Augustyna z listu do świętej wdowy Proby:

Jeśli prześledzisz wszystkie słowa świętych modlitw, nie znajdziesz w nich niczego, jak sądzę, co nie zawierałoby się albo nie streszczało w tej Modlitwie Pańskiej. Wolno zatem w modlitwie posługiwać się różnymi innymi słowami, ale nie wolno nam prosić o inne rzeczy.

Również Kasjan podkreśla znaczenie tej modlitwy:

Istnieje jeszcze jeden, o wiele wyższy i wznioślejszy [rodzaj modlitwy], polegający na kontemplacji i gorącej miłości do Boga. W czasie tej modlitwy dusza tonie i omdlewa z miłości, a z Bogiem rozmawia poufale i czule jakby z własnym ojcem. O tym, że do takiego stanu duszy powinniśmy wytrwale dążyć, pouczają nas pierwsze słowa Modlitwy Pańskiej Ojcze nasz.

Nie trzeba przypominać, że w XVI w. seraficka reformatorka Karmelu w swojej Drodze doskonałości w ten sam sposób traktuje tę modlitwę.

Rozważając ją po tak wielu czcigodnych autorach, niech wolno będzie nam stwierdzić, że oprócz reguły modlitwy zawiera ona także streszczoną regułę doskonałości. Tę pierwszą wyznacza inicjalne słowo: „Ojcze”, ponieważ ci, którzy je wypowiadają, otrzymali Ducha przybrania za synów i to o nich mówi nasz Pan: Objawiłem imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata (J 17,6). Z kolei w tym, co dotyczy praktycznej realizacji w naszych duszach, czyli reguły doskonałości, ta modlitwa rozpoczyna się od ostatniej prośby. Aby ona w nas sprawiała swoje skutki, aby – jeśli można tak powiedzieć – w nas wzrastała, musi rozpocząć od zbawienia nas od złego. Później jesteśmy przez nią doprowadzani do tego, że nie jesteśmy kuszeni w sposób dla nas niebezpieczny, jak o tym mówi Pan: Módlcie się, abyście nie popadli w pokuszenie (Mt 26,41).

Modlitwa Pańska, jeśli wciąż jesteśmy jej wierni, szybko wyjednuje nam pełne i całkowite przebaczenie naszych win, pod warunkiem, że wcielamy w życie przykazanie miłości bliźniego, które podobne jest do przykazania miłości Boga, będąc zarówno jego zewnętrznym przejawem, jak i najpewniejszym potwierdzeniem wypełnienia. Następnie jednoczy nas z Bogiem, wyjednując nam chleb powszedni (supersubstantial) Prawdy wiecznej – czy to w formie nauki, czy to pod postacią tego chleba, który w rzeczywistości jest Ciałem Pańskim. W ten sposób spełnia się wola Boża w duszy ludzkiej tak na ziemi, jako w niebie; królestwo Pana Jezusa przychodzi i wypełnia się, a imię Ojca prawdziwie się święci, czyli zostaje uwielbione przez stworzenie odnowione i przemienione w ten sposób. Kasjan wyraża tę samą myśl, gdy mówi:

Wszelki wysiłek mnicha mający na uwadze doskonałość serca zmierza zawsze do tego, aby osiągnąć stan trwałej i nieprzerwanej modlitwy.

A my dodajemy: aż do tego stopnia, że ta modlitwa tajemniczo przekształca samą duszę i wprowadza ją w posiadanie nieporównywalnego z niczym dziedzictwa, które kryje się w tym jednym wezwaniu: „Ojcze nasz”.

Owa wzniosła modlitwa zawiera ponadto wielce szlachetne wspomnienie Trzech Osób Boskich; albowiem pierwsza prośba zwraca się szczególnie do wiecznego Ojca, druga do Słowa Wcielonego, trzecia zaś do Boskiego Parakleta (Pocieszyciela), który został do nas posłany, aby zjednoczyć członki Mistycznego Ciała Chrystusa w tej cudownej jedności, o którą prosił dla nas Pan Jezus: aby byli jedno, jako i My jedno jesteśmy (J 17,22). Po wspomnieniu Trzech Osób Boskich, zgodnie z posłaniami, jakie wypełniają wobec nas, znajduje się prośba o jedność z Bogiem, o komunię z Nim – czy to przez Boską Eucharystię, czy to przez Pismo Święte. Wreszcie prośby piąta, szósta i siódma zdają się odnosić w pełni do życia jednoczącego, życia oświecającego i życia oczyszczającego; całość zamyka „Amen”, które odnosi się w równym stopniu do czasu, jak i do wieczności.

Pośród zapisanych modlitw nie ma zatem doskonalszej albo też – mówiąc precyzyjniej – wszystkie powracają do tej wyjątkowej oracji, którą Kościół wkłada w usta kapłana będącego w samym środku obłoku, gdy stoi twarzą w twarz z Bogiem w centrum świętych misteriów. Teraz dobrze rozumiemy tak głęboki fragment jednej z rozmów Kasjana, który to urywek odnosi się do szczytu życia duchowego:

Chociaż wydaje się, że Modlitwa Pańska jest modlitwą doskonałą, bo nauczył nas jej i polecił ją odmawiać sam Pan, to jednak ci, którzy zostali przeniknięci jej treścią, mogą dostąpić modlitwy jeszcze wznioślejszej, a mianowicie wspomnianej już modlitwy płomiennej, którą niewielu zna i doświadcza, a którą nazywamy również „niewysłowioną”, bo przekracza wszystko, co podlega zmysłom. Modlitwy tej nie można wyrazić jakimkolwiek głosem czy słowami, ponieważ dusza oświecona niebieskim światłem, zamiast dobierać ciasne, ludzkie słowa, czerpie jakby z obfitego źródła niewyrażalne myśli i uczucia, wylewając je obficie przed Bogiem. W jednej krótkiej chwili potrafi tak wiele przedstawić, że później, gdy opuści ten stan, nie jest zdolna wyrazić go słowami ani nawet objąć myślą. Nasz Pan dał nam przykład tej modlitwy, gdy usuwał się na miejsca pustynne, lub gdy w Ogrójcu, przejęty śmiertelną trwogą, modlił się tak silnie, że pocił się krwią.

Fragment książki Życie duchowe i modlitwa według Pisma Świętego i tradycji monastycznej (seria Biblioteka Christianitas)

Cecile Bruyere OSB (1845–1909) francuska benedyktynka, duchowa córka Dom Prospera Guérangera, założycielka żeńskiego opactwa św. Cecylii w Solesmes (1866). W 1870 r., gdy miała zaledwie 24 lata, została przez papieża Piusa IX mianowana ksienią tego klasztoru i piastowała ten urząd aż do śmierci.

Żródło: cspb.pl,

Autor: mj