Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Traktat lekarstwem na wszystko?

Treść

Z prof. dr. hab. Wojciechem Roszkowskim, posłem do Parlamentu Europejskiego (PiS), rozmawia Anna Wiejak

13 grudnia - święto czy wręcz przeciwnie?
- Dzień ten będzie obchodzony jako kolejne święto europejskie. Moje wrażenia jako Polaka są ambiwalentne. Po pierwsze, 13 grudnia tkwi w polskiej pamięci jako zupełnie inne wydarzenie i to jest trochę nieszczęśliwy zbieg okoliczności, że 13 grudnia będzie się święcić traktat reformujący i to zupełnie zagłuszy pamięć o stanie wojennym. Jeśli zaś chodzi o sam traktat, to został on właściwie w niewielkim tylko stopniu zmieniony. Praktycznie jest on powtórzeniem zapisów traktatu konstytucyjnego. Jeżeli w całym tym procesie politycznym naszej obecności w Unii nie można tego uniknąć, to trudno, to trzeba go podpisać na wynegocjowanych warunkach. Natomiast wydaje mi się, że należy upierać się w szczególności co do Karty Praw Podstawowych. Formuła zawieszenia Karty Praw Podstawowych, jaką poprzedni polski rząd wynegocjował, a obecny na razie akceptuje, jest absolutnie do podtrzymania i do utrwalenia. KPP jest po prostu dokumentem zbędnym i moim zdaniem nie należy nawet rozważać jej przyjęcia, ponieważ nie wnosi niczego nowego ani dobrego.

A konkretnie?
- Nie wiadomo, co oznaczają zapisy "o równości kobiet i mężczyzn we wszystkich dziedzinach" oraz o niedyskryminacji "opinii politycznych i wszelkich innych". Jest to sprzeczność sama w sobie. Jeżeli bowiem tolerujemy wszelkie opinie polityczne, to dlaczego walczymy z ekstremizmem?

Powróćmy do traktatu.
- Sam traktat jest tematem na dłuższą rozmowę. To jest sprawa wszystkich jego aspektów, zwłaszcza ograniczających suwerenność. Na jednej szali mamy właśnie te aspekty ograniczające suwerenność Polski, a na drugiej usprawniające działanie Unii, ale ze znakiem zapytania. Czemu ta sprawność ma służyć? Czy interesowni polskiemu i zdrowemu rozsądkowi, czy - powiem dosadnie - tej "oszołmskiej" ideologii, którą widzimy na sali PE, kiedy usuwa się z sali kartki z napisem "Referendum", atakując posłów, że zakłócają porządek, podczas gdy w rzeczywistości ten porządek zakłócił przewodniczący, który dolał oliwy do ognia, akceptował wydzieranie kartek protestującym? Demonstracje tego rodzaju są dopuszczalne w PE, jeżeli sprzyjają Unii. Więc jeżeli mówi się "Yes", to można protestować, a jak się mówi "No", to nie można. Czyli natychmiast po uchwaleniu Karty Praw Podstawowych następuje jej pogwałcenie. To jest sytuacja zupełnie absurdalna. Jeżeli zatem traktat ma służyć bardziej zorganizowanemu realizowaniu tak rozumianej ideologii poprawności politycznej, że tolerujemy nasze poglądy, czyli lewicowo-liberalnej większości, a innych nie, to może on okazać się bardzo szkodliwy. Ale ostatecznie to zależy od wyborców, czy wybiorą ludzi, którzy taką utopijną ideologię zaakceptują.

Jakby Pan określił ten zreformowany organizm wspólnotowy?
- Obserwując działalność Parlamentu Europejskiego, odnoszę wrażenie, że ten traktat nie jest taki znowu niezbędny, dlatego że te czynności, które parlament wykonywał bez regulacji zawartych w tym dokumencie, nie były wykonywane niesprawnie czy źle. Wcale bym nie był za zwiększeniem praw Parlamentu albo Komisji jako superrządu europejskiego.

Czy zgodziłby się Pan z opinią, że w tej chwili UE to imperium?
- Nie. Myślę, że Unia na zasadzie Europy narodów czasami działa bardziej zdroworozsądkowo i skutecznie niż np. niektórzy posłowie brytyjscy. Nie jestem zwolennikiem wywoływania burd, natomiast jestem zwolennikiem działania na zasadzie zdrowego rozsądku i apelowania do obywateli krajów członkowskich, żeby uważali na kierunek obierany przez tę eurokrację.

Jak przyjęcie traktatu wpłynie na możliwość obrony polskich interesów? Jak wpłynie on na naszą pozycję we Wspólnocie?
- To może się różnie rozwinąć, gdyż nasze interesy przy dotychczasowym funkcjonowaniu Unii bardzo często są skutecznie likwidowane. Wystarczy przypomnieć kwoty skrobiowe czy sprawę owoców miękkich, kiedy to interes Polski był po prostu przegłosowywany. Oczywiście, jeżeli zwiększy się zakres spraw, które są przegłosowywane zwykłą większością głosów, to liczba przegranych polskich propozycji może się zwiększyć. Gwałtownego pogorszenia naszej sytuacji obecnie nie widzę, natomiast w dłuższej perspektywie bym go nie wykluczył. Ale to będzie zależało od naszej umiejętności poruszania się w unijnych kuluarach.

Czy podpisanie traktatu reformującego będzie w stanie zapobiec kryzysowi Wspólnoty?
- Jest to myślenie magiczno-polityczne, które niezbyt znajduje potwierdzenie w faktach.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-12-14

Autor: wa