Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tragedia zamiast łączyć - dzieli

Treść

Dramat - tak przedstawiciele Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa określają ewentualny brak zgody władz Kijowa na przeprowadzenie prac ekshumacyjnych w Bykowni na Ukrainie, gdzie spoczywają polskie ofiary z tzw. ukraińskiej listy katyńskiej. Prace, które miały rozpocząć się w połowie czerwca, nadal stoją w miejscu z powodu trudności piętrzonych przez stronę ukraińską. Przedstawiciele Polski nie wykluczają złej woli po stronie Kijowa, który pragnie zawłaszczyć to tragiczne dla Polaków miejsce. Niektórzy z ukraińskich urzędników usiłują wykorzystać sprawę Bykowni do wzniecenia antypolskich nastrojów w Kijowie.

Prace ekshumacyjne w Bykowni miały być ostatnią fazą działań, która powinna zakończyć się pochówkiem ofiar i otwarciem dyskusji dotyczącej ich upamiętnienia.
- W ubiegłym tygodniu otrzymałem pismo, że strona ukraińska nie dograła wszystkich wewnętrznych uzgodnień i pozwoleń. W związku z tym nie mogliśmy rozpocząć prac. Będziemy podejmowali interwencję, żeby ten proces przyspieszyć, żeby te prace możliwie jak najszybciej się rozpoczęły - zaznacza w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (ROPWiM). - My jesteśmy przygotowani, zaangażowaliśmy w ten projekt czas, ludzi i pieniądze. Najwyraźniej po stronie ukraińskiej istnieje jakiś spór kompetencyjny dotyczący prowadzenia prac na terenie lasu w Bykowni - dodaje. Jednak nieoficjalnie przedstawiciele Rady wskazują, że problem tkwi nie tylko w ukraińskim bałaganie.
- W takiej dłuższej perspektywie Ukraińcy podejmują próby zawłaszczenia sobie Bykowni, na co my oczywiście nie możemy się zgodzić. Na prace nie chcą się zgodzić przede wszystkim ludzie prezydenta Wiktora Juszczenki ulokowani na różnych szczeblach władzy - zaznaczają członkowie ROPWiM.
Jest to efekt nasilającej się tendencji do "ukrainizacji" ofiar komunizmu pochowanych w Bykowni. Chodzi o uwzględnienie tylko pomordowanych spośród Ukraińców, a pominięcie innych narodowości.
Jak poinformował nas dr Adolf Kondracki, członek Komisji Rady Miejskiej Kijowa ds. Rehabilitacji Ofiar Represji Politycznych, rozpoczęcie przez Polaków prac ekshumacyjnych w Bykowni torpeduje wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej Ukrainy (IPNU) Roman Krucyk.
- Pan Krucyk, który jest sympatykiem skrajnych nacjonalistów ukraińskich spod znaku OUN - UPA, na łamach wpływowego tygodnika ukraińskiego "Dzerkało Tyżnia" próbował udowodnić, że polska ekipa archeologiczna prowadziła prace ekshumacyjne w miejscu byłego tajnego cmentarza NKWD w Bykowni niefachowo, bagatelizując inne szczątki ofiar narodowości innych niż Polska - wskazuje Kondracki. Dodał, że Krucyk próbuje wykorzystać sprawę ekshumacji w Bykowni do wywołania antypolskich nastrojów wśród kijowskich decydentów.
Grzegorz Opaliński, polski konsul generalny w Kijowie, odmówił nam komentarza odnośnie do działań kijowskich władz, tłumacząc się dobrem trwających negocjacji polsko-ukraińskich w tej sprawie.
- Ukraina nie powinna stwarzać żadnych trudności, bo wyjaśnienie zbrodni sowieckiej leży w jej interesie. Od kilku już lat istnieje tzw. lista ukraińska, na której figuruje 3800 nazwisk pomordowanych przez Sowietów. Teraz poszukujemy jedynie miejsca ich pogrzebania. Wiemy, że znajduje się ono w Bykowni - powiedzieli nam przedstawiciele Komitetu Katyńskiego. Jak zaznacza w rozmowie z nami dr Kondracki, w zachowaniu osób pokroju wiceprezesa Instytutu Pamięci Narodowej Ukrainy Romana Krucyka nie ma nic dziwnego, bo spadkobiercy OUN-UPA nadal są nastawieni wrogo do wszystkiego, co jest polskie. Ewa Siemaszko, autorka prac poświęconych ludobójstwu UPA na Wołyniu, zaznacza, że mówienie w tym kontekście o pojednaniu polsko-ukraińskim jest nieporozumieniem, a działania naszych polityków, którzy chcą wprowadzać Ukrainę do europejskiej rodziny, są przedwczesne.
Do lipca 1941 roku w lesie obok ówczesnej wsi Bykownia mieścił się tajny cmentarz NKWD, gdzie stalinowscy oprawcy pod osłoną nocy grzebali ciała rozstrzelanych w więzieniach kijowskich. Na początku lat 90. ekipa archeologiczna prokuratury wojskowej Ukrainy odnalazła szczątki polskich oficerów z tzw. ukraińskiej listy katyńskiej.
Krzysztof Jasiński
Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów

"Nasz Dziennik" 05.07.07

Autor: aw