Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tragedia polskiej nastolatki we Włoszech

Treść

W miasteczku Sellia Marina w prowincji Catanzaro (region Calabria na południu Włoch) w czasie lekcji z wysokości drugiego piętra wyskoczyła 13-letnia Polka. Po usłyszeniu krytycznej uwagi pod swoim adresem ze strony nauczycielki wstała, podeszła do okna, otworzyła je i wyskoczyła - donosi włoska agencja prasowa Ansa. Ambasada RP w Rzymie o całym zajściu dowiedziała się od nas...



Gimnazjalistka 27 marca zdenerwowana dokuczliwymi uwagami pod swoim adresem ze strony zarówno nauczycielki, jak i uczniów, targnęła się na swoje życie. Rzuciła się z okna drugiego piętra włoskiego gimnazjum. Na szczęście spadła na trawnik, w związku z czym doznała "jedynie" poważnych urazów ciała. Obecnie przebywa w szpitalu w Pulierze w Catanzaro. Jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Lekarze badają jednak stan jej kręgosłupa. Trzynastolatka wraz z rodzicami od kilku lat mieszka we Włoszech. Z nieoficjalnych informacji wynika, że włoscy koledzy dokuczali polskiej nastolatce.
Ambasada Rzeczypospolitej Polski w Rzymie nie dysponowała żadnymi innymi informacjami ponad te, które znalazła - po naszym pytaniu - we włoskich mediach. Zawiadomienie o tragedii nie dotarło również do Wydziału Konsularnego. - Nieraz bywa tak, że informacja o zgonie Polaka przebywającego we Włoszech nie dociera do nas - tłumaczy w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Artur Soroko, rzecznik polskiej placówki dyplomatycznej w Rzymie. - To jest specyfika włoskich władz, tutejszego wymiaru sprawiedliwości. Nie informują czy "zapominają" poinformować. Szczególnie częste jest to właśnie na południu kraju - zaznacza.
Według przedstawicieli polskich służb dyplomatycznych, wypadki z udziałem polskich obywateli nie są we Włoszech rzadkością. Dość często kończą się one śmiercią. - Statystycznie od kilku miesięcy obserwujemy niebezpieczny trend wzrostowy zgonów wśród obywateli polskich. Wynika to na pewno z napływu dużej liczby Polaków do Włoch. Obecnie szacuje się, że jest ich tu około 100 tysięcy - mówi Soroko.
Dwa tygodnie temu opinią publiczną wstrząsnął przypadek z jednego z włoskich szpitali. Tamtejsza służba medyczna wystawiła na noszach na zewnątrz budynku chorego Polaka. Przez 18 godzin mężczyzna cierpiący na zaawansowane zapalenie płuc leżał przed szpitalem, tylko dlatego że sanitariusze obawiali się, iż... zabrudzi hol. Nikt przez tych 18 godzin nie udzielił mu pomocy. Z powodu wyziębienia organizmu Polak zmarł.
AMJ
"Nasz Dziennik" 2007-03-31

Autor: wa