Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Trafić z formą na mistrzostwa świata

Treść

Tylko jedno zwycięstwo zdołały odnieść polskie siatkarki podczas turnieju finałowego World Grand Prix w chińskim Ningbo. To wystarczyło na zajęcie tylko ostatniego miejsca w klasyfikacji końcowej zmagań najlepszych sześciu zespołów na świecie. W przekroju całego turnieju Polki zaprezentowały się dobrze, pokazując wolę walki i spore umiejętności. Z pewnością jedna wygrana nie zachwyca, ale priorytetem są zbliżające się siatkarskie mistrzostwa świata, na które trzeba trafić ze szczytem formy. Świadczy o tym też dyspozycja Włoszek, aktualnych mistrzyń Europy, które w turnieju Final Six nie zachwyciły, wygrywając tylko dwa spotkania.
Mimo trzech porażek z rzędu na sobotni mecz z Japonią polska drużyna zdołała się odbudować. Było to niezwykle ważne spotkanie, nie tylko ze względu na końcowy wynik w turnieju GP, ale też z uwagi na zbliżające się siatkarskie mistrzostwa świata. Właśnie japońska drużyna - gospodarz mistrzostw - będzie pierwszym rywalem Biało-Czerwonych. Po ciekawym meczu Polki wygrały 3:1 (25:15, 21:25, 25:23, 25:22). Pierwszy set w wykonaniu Polek był znakomity. Japonki najwyraźniej spodziewały się pogodzonego z porażką rywala, tymczasem Biało-Czerwone błyszczały na boisku, nie popełniały błędów, a ich znakomite zagrywki powodowały zagubienie rywalek. Dość powiedzieć, że do pierwszej przerwy technicznej Japonki ugrały tylko dwa oczka (8:2). Później było równie dobrze, a nasze siatkarki powiększyły przewagę do 10 punktów (16:6), głównie dzięki znakomitej grze rozgrywającej Mileny Sadurek. Pierwszą odsłonę Polki wygrały 25:15. W przerwie drużyna z Kraju Kwitnącej Wiśni zmobilizowała się i przystąpiła do odrabiania strat. Japonki zdobyły przewagę, ale Polki utrzymywały z nimi kontakt punktowy. W końcówce seta było już 20:19, ale kilka z rzędu błędów Polek przesądziło o przegranej 21:25. Japonki wyrównały stan meczu i wydawało się, że w trzecim secie będą nie do zatrzymania. Obie drużyny grały "falami", na przemian zyskując po kilka punktów z rzędu, by za chwilę gubić wypracowaną przewagę. W samej końcówce, kiedy Polki wygrywały 20:17, Japonki zaatakowały i zdobyły cztery punkty z rzędu, tym samym wychodząc na prowadzenie (20:21). Polki nie zrezygnowały z walki, doprowadziły do wyrównania (23:23), a chwilę później cieszyły się z wygranego seta (25:23). Kolejny set stanął pod znakiem ostrej walki. Japonki grały poprawnie i niemal do końca meczu nie było pewności, czy zawodniczki jeszcze raz wyjdą na boisko, czy też będzie to ostatnia partia tego spotkania. Jednak przy stanie 18:18 swoimi umiejętnościami popisały się nasze siatkarki, które mądrze rozegrały końcówkę seta i nie dały sobie odebrać zwycięstwa (25:23). Wygrana 3:1 z Japonią była pierwszym zwycięstwem Polek w Final Six, które dawało nam teoretyczną szansę na zdobycie nawet miejsca na podium.
Wydawało się więc, że ta perspektywa zmobilizuje Polki we wczorajszym meczu z Włoszkami. Początek spotkania rzeczywiście był imponujący w wykonaniu naszych siatkarek, które przez cały set utrzymywały przewagę nad rywalkami. Pod koniec rozgrywki Włoszki jednak się przebudziły i ze stanu 16:21 doprowadziły do wyrównania. Był to sygnał, że rywalki nie złożyły broni i będą walczyć o lepsze niż ostatnie miejsce w tabeli. Ten set należał jednak do Biało-Czerwonych (23:25). Co stało się później? Chyba nikt nie zna odpowiedzi. Być może przestoje w grze rozstroiły dobrze pracujący mechanizm. Polki zaczęły grać źle, brakowało im skuteczności w ataku, szwankował też odbiór piłki. Z kolei Włoszki były coraz bardziej pewne siebie i to, po gładko wygranym secie (25:15), dało im wyrównanie w meczu. W trzecim secie polski zespół odzyskał formę, jednak rozpędzone mistrzynie Europy nie dawały się już łatwo ogrywać. Sporo do gry wniosła Katarzyna Zaroślińska. Jednak Polki nie potrafiły obronić wywalczonej przewagi. W końcówce seta (23:23) było już bardzo nerwowo. Źle zagranej piłki nie zdołała skutecznie zbić Zaroślińska, a po przerwie, na prośbę trenera Jerzego Matlaka, Polki przegrały seta, po asie serwisowym Giulii Rondon (25:23). Mimo straconego seta na kolejną rundę Polki wyszły zmobilizowane. Poprawiły zagrywkę i skutecznie broniły. To poskutkowało wysokim prowadzeniem (5:12). W zespole ponownie coś pękło, a strata trzech piłek z rzędu wprowadziła nerwowość do gry. Nie pomogły roszady w składzie Biało-Czerwonych. Włoszki wykorzystały słabość rywalek i nie tylko odrobiły stratę, ale zyskały przewagę. Zagubione Polki zdołały ugrać tylko pięć punktów, rywalki aż dwadzieścia (25:17). Włochy wygrały pewnie 3:1 (23:25, 25:15, 25:23, 25:17). To oznaczało koniec meczu i marzeń o dobrej lokacie w klasyfikacji turnieju. Jedno zwycięstwo dało Polkom ostatnie miejsce w tabeli.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2010-08-30

Autor: jc