Przejdź do treści
Przejdź do stopki

To polityczna jatka

Treść

Z Joachimem Brudzińskim, sekretarzem generalnym Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Artur Kowalski

Opozycja usilnie domaga się powołania komisji śledczej. W tej sytuacji coraz mniej realne staje się skrócenie kadencji Sejmu.
- Głosowania za samorozwiązaniem Sejmu wymaga elementarne poczucie przyzwoitości ze strony tych, którzy sami złożyli wnioski o skrócenie kadencji. Nie przypuszczam, żeby Platforma Obywatelska odważyła się przed opinią publiczną dokonać takiej wolty. Po postkomunistach za to wszystkiego można się spodziewać. Ale muszą mieć świadomość, że będziemy im mocno przypominać o tym, że zabrakło im odwagi, aby zagłosować za wnioskiem, który sami zgłosili. Przecież w tych wnioskach o komisję śledczą nie chodzi o żadne wyjaśnienie spraw związanych ze śmiercią pani Barbary Blidy czy z tymi nieprawidłowościami, o których wygaduje pan Kaczmarek. Chodzi tylko i wyłącznie o to, żeby doprowadzić do takiej destabilizacji scenę polityczną, żeby tak zmarginalizować Prawo i Sprawiedliwość, czyli partię, która nie obawiała się podjąć walki z korupcją, aby odsunąć w czasie termin wyborów. A to po to, aby PiS uzyskało jak najsłabszy wynik. Nie bez znaczenia jest też fakt zakontraktowanych przez Aleksandra Kwaśniewskiego wykładów w Stanach Zjednoczonych, które przypadłyby na kampanię wyborczą.
Jeśli SLD nie zagłosuje za skróceniem kadencji, to postkomuniści mogą być pewni, że będziemy im na każdym kroku przypominać te żenujące spektakle na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie pod przewodnictwem Kwaśniewskiego grzmieli o zagrożonej demokracji, o zawłaszczaniu Polski, o pchaniu kraju w system autorytarny. Jeżeli jest tak źle z polską demokracją, to dlaczego Aleksander Kwaśniewski, zamiast dołożyć wszelkich starań, żeby tych "dyktatorów" odsunąć od władzy, jedzie sobie za amerykańskie pieniądze wygadywać różne nieprawdziwe informacje na temat sytuacji we własnym kraju. Jeżeli jest tak źle z demokracją, to jego obowiązkiem jest być w kraju i za wszelką cenę dążyć do wcześniejszych wyborów. Przecież taki jest cel opozycji.

Ale również Platforma Obywatelska mówi teraz o komisji śledczej. Donald Tusk może chcieć wbić swoje "wilcze zęby" w szyję politycznego przeciwnika i poczekać, aż się wykrwawi w czasie prac komisji śledczej, a wybory zrobi się potem.
- W tym przypadku jestem raczej skłonny zgodzić się z panią prof. Zytą Gilowską, która w czasie naszej konwencji, gdy premier mówił o "wilczych zębach" Donalda Tuska, powiedziała z uśmiechem i z ironią, że te zęby są raczej połamane i szczerbate. Odnoszę takie wrażenie, że Platforma Obywatelska spoczęła na sondażowych laurach i została zaskoczona mobilnością naszych struktur i tym, że w sobotę w Hali Olivia zebrało się kilka tysięcy naszych sympatyków. Platforma może po raz kolejny stwierdzić, że jej kierownictwo zostało "wpuszczone" przez swoich uśpionych i bardzo słabych doradców. Dzisiaj Donald Tusk próbuje "szczerzyć te polityczne zęby", ale tak naprawdę obydwie ręce ma w nocniku i być może jest tak, że obawia się tej konfrontacji wyborczej. Obawia się tego, że tak jak dwa lata temu pomimo szumnych zapowiedzi i ciągłego odwoływania się do milionów zwykłych Polaków, po ogłoszeniu wyników wyborów powie: "nie będę ukrywał, jestem dzisiaj trochę smutny". Chcę zapewnić pana Donalda Tuska, że być może jeszcze nieraz będzie musiał do swoich zwolenników powiedzieć, że jest smutno, ponieważ jego koncepcje i wizje okażą się nieprawdziwe.

Co jednak, jeżeli nie dojdzie do samorozwiązania Sejmu 7 września?
- Gdyby tak się stało, będzie to totalna kompromitacja tych, którzy od kilku miesięcy zaserwowali Polakom żenujący spektakl w polskim parlamencie, którego celem miały być wcześniejsze wybory. Przypomnimy wszystkie wystąpienia zarówno PO, jak i SLD mówiące o konieczności odwołania rządu Jarosława Kaczyńskiego. Przypomnimy te wszystkie krokodyle łzy wylewane przez liderów PO i SLD. Całą naszą energię skierujemy na to, aby pokazać Polakom, na czym polega prawdomówność i szczerość intencji tych, którzy ciągle odwołują się do milionów zwykłych obywateli, czyli PO i SLD.
Gdyby nie doszło do samorozwiązania, byłoby to elementarne złamanie zasad demokracji. Bo jeżeli parlament nie jest w stanie uzgodnić większości dla rządu, to powinien zostać rozwiązany. Jeżeli Platforma nie zagłosuje za rozwiązaniem, to niech wtedy powie jasno i wyraźnie Polakom, że przedstawi wniosek o wotum nieufności wobec rządu Jarosława Kaczyńskiego i wspólnie z SLD, Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin przedstawi alternatywę.

A jeśli tej alternatywy nie byłoby, PiS mogłoby rządzić samodzielnie?
- W tak rozchwianym parlamencie wydaje się to mało prawdopodobne. Żadna usilna prośba marszałka Sejmu czy rządu, żeby chociaż na chwilę powstrzymać tę polityczną jatkę i przeprowadzić prace nad ustawami dla Polski bardzo ważnymi: reformą finansów publicznych czy tak ważną dla kraju sprawą jak przyjęcie ustawy wprowadzającej nas do strefy Schengen, okupiona była ciągłymi wnioskami o przerwanie obrad. W takim parlamencie rząd pracować nie może. Jeżeli opozycja uważa, że ten rząd jest zły, niech doprowadzi do wcześniejszych wyborów.

Lidze Polskich Rodzin i Samoobronie nie zależy na wcześniejszych wyborach i robią wszystko, by odwlec głosowanie nad skróceniem kadencji Sejmu. To może jednak jest szansa na powrót do starej koalicji?
- To absolutnie zrozumiała taktyka ze strony tych partii. W ostatnich miesiącach mieliśmy jednak do czynienia z nielojalnymi atakami na własny rząd w wykonaniu pana Andrzeja Leppera i pana Romana Giertycha. Doprowadziło to do tego, że te partie utraciły pod tym przywództwem zdolność koalicyjną z Prawem i Sprawiedliwością. Już po tych wszystkich wydarzeniach zwracaliśmy się zarówno do Samoobrony, jak i Ligi Polskich Rodzin, mówiąc im, że nie oczekujemy, żeby z koalicji wychodziły, i że jest możliwość dalszej pracy tego rządu. Pod jednym wszakże warunkiem - że będzie stabilna większość parlamentarna. Niestety, okazało się, iż kluby partii, których parlamentarzyści mogli dać większość dla rządu Jarosława Kaczyńskiego, pozostali głusi na nasze argumenty i skupili się wokół swoich liderów. A ci z kolei prowadzą ich do politycznego niebytu. Postanowiliśmy jednak, że nie będziemy podejmować prób wyłuskiwania pojedynczych parlamentarzystów z tych ugrupowań.

Ale ani Samoobrona, ani LPR nie chcą utonąć podczas wcześniejszych wyborów.
- Jesteśmy przekonani, że Roman Giertych walczy dzisiaj o swoją przyszłość. Jest to taka rozpaczliwa walka o utrzymanie się na powierzchni życia politycznego. Roman Giertych - należy mu to oddać - jest politykiem dużo sprawniejszym niż Andrzej Lepper, który dzisiaj z przyczyn zdrowotnych, ale i politycznych jest zmarginalizowany. Dzisiaj Roman Giertych podjął walkę o przejęcie Samoobrony w ramach LiS, o przejęcie tych parlamentarzystów, którzy są w LiS.
Jest to rozpaczliwa walka o przekroczenie progu wyborczego w przyszłych wyborach. Jestem jednak przekonany, że ta weryfikacja wyborcza będzie bardzo bolesna zarówno dla Samoobrony, jak i LPR.
Pozostaje tylko pytanie do Platformy i SLD: czy dzisiaj ich głównym celem jest zniszczenie PiS nawet kosztem pozostawienia tych dwóch partii na scenie politycznej? Bo jawi się nam taki kuriozalny sojusz Samoobrony, Ligi Polskich Rodzin, Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Platformy Obywatelskiej skierowany przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. Jeżeli taki jest cel strategiczny Donalda Tuska i Wojciecha Olejniczaka, to trzeba zadać sobie pytanie: czegóż tak naprawdę się boją, idąc na kompromisy z LPR i Samoobroną - czy naszej determinacji w walce z patologiami i prób usuwania z życia politycznego osób skompromitowanych?

A koalicja PiS z LiS pod przywództwem Romana Giertycha?
- Trzeba sobie w ogóle zadać pytanie, czy taki byt powstanie. Jest wątpliwość skupienia się tych parlamentarzystów u Romana Giertycha i w ogóle, czy jest jakakolwiek wola ze strony lidera Ligi Polskich Rodzin i liderów Samoobrony, żeby chcieć konstruktywnie pracować. Odnoszę wrażenie, że takiej woli nie ma i nigdy nie było. Te ostatnie dwa lata bardzo trudnej dla nas koalicji to była ciągła szarpanina i walka. Dzisiaj taka konstrukcja wydaje mi się mało prawdopodobna.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2007-08-29

Autor: wa

Tagi: platforma