Przejdź do treści
Przejdź do stopki

To nie Steinbach jest problemem

Treść

Dziennik niemiecki "Frankfurter Allgemeine Zeitung" napisał, że po szampańskim humorze, jaki zapanował w Polsce po rezygnacji Eriki Steinbach z miejsca w radzie Fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie", Polakom pozostał jedynie kac. Podobnego zdania co do istoty problemu - jeśli chodzi o skład rady fundacji - są także przedstawiciele polskich organizacji w Niemczech.

"FAZ" stwierdził, że w Polsce ulotnił się szampański nastrój po wycofaniu nominacji Eriki Steinbach do władz fundacji poświęconej wysiedleniom. "Polski premier Donald Tusk oraz jego pełnomocnik do spraw niemieckich Władysław Bartoszewski mogli cieszyć się chwilą tryumfu. Ale Bartoszewski i część polskich publicystów przegapili okazję, by po zwycięstwie nad stylizowaną w Warszawie na wroga całego państwa panią Steinbach wstrzymać te ataki. Publicystyczny ogień nadal trwał, aż do momentu, gdy Bartoszewski nazwał jednego z niemieckich korespondentów świnią, co spowodowało bunt i reakcję niektórych polskich dzienników, np. 'Dziennika' [wydawany w Polsce przez niemiecki koncern Axel Springer - przyp. W.M.], który napisał, że takie słowa są niczym innym jak ograniczaniem wolności słowa. Niektórzy się obudzili, ale kac pozostał" - czytamy we "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
To, że reakcja polskiego rządu na ewentualne miejsce Steinbach w radzie fundacji była zdecydowanie przesadzona i nie dotykała zasadniczego problemu, stwierdzali w rozmowach z "Naszym Dziennikiem" przedstawiciele licznych organizacji polonijnych w Niemczech. Eugen Muszyński z Bonn, który jako ośmiolatek był więźniem niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, gdzie dokonywano na nim eksperymentów medycznych, jeden z najmłodszych uczestników Powstania Warszawskiego, a obecnie przewodniczący Związku Byłych Więźniów Obozów Koncentracyjnych, w rozmowie z nami także stwierdził, że reakcja polskiego rządu była zdecydowanie przesadzona. - W tej materii mam pewne "ale" w stosunku do Władysława Bartoszewskiego - powiedział nam Muszyński. - On często przesadza lub nawet wygaduje rzeczy niepotrzebne. Nie zawsze trzeba być tak agresywnym, bowiem agresja tworzy z drugiej strony niepotrzebną agresję - stwierdził.
Były więzień obozu w Auschwitz powiedział nam, że w tego typu problemach chyba jednak należało prowadzić więcej rozmów, nawet poufnych, niż robić awantury, które w zasadzie nic nie dadzą. - To nie Steinbach jest problemem, ale cała koncepcja upamiętniania niemieckich ofiar wojny - zauważył Muszyński i dodał, że teraz jedyną skuteczną metodą na zliberalizowanie szkód, jakie powstaną po budowie niemieckiego centrum wypędzeń, jest jak najszybsze stworzenie w Berlinie centrum dokumentacyjnego polskiej martyrologii. - Czego jestem wielkim zwolennikiem i czynnym inicjatorem - zapewnił.
W kwestii budowy w Berlinie centrum polskiej martyrologii podobnego zdania jest Aleksander Zając, członek Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech. W jego opinii, najskuteczniejszym sposobem na niemieckie centrum jest budowa polskiego centrum w niemieckiej stolicy. - Tylko obawiam się - przyznał się nam Zając - czy polski rząd nie wystraszy się Niemców i nie zrezygnuje z planów budowy takiego centrum.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2009-03-21

Autor: wa