Przejdź do treści
Przejdź do stopki

To nie są nasi bohaterowie

Treść

W czasie ostatniego pobytu na Ukrainie Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, złożył kwiaty pod pomnikiem żołnierzy Ukraińskiej Galicyjskiej Armii. Jednostki te walczyły w 1918 r. przeciwko Polakom o Lwów.

Ukraińska Galicyjska Armia była regularną armią Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej - proklamowanej 1 listopada 1918 roku. Brała ona udział w walce m.in. o Lwów z wojskami odrodzonego państwa polskiego. Uczczenie tej jednostki przez ministra Sikorskiego mogło by wydać się zatem kontrowersyjne, zwłaszcza że żywo mamy w pamięci zachowanie Olexandra Motsyka, ambasadora Ukrainy w Polsce, który nie raczył złożyć wieńca u stóp pomnika żołnierzy 27. Wołyńskiej Dywizji AK podczas uroczystości 65. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu na Skwerze Wołyńskim w Warszawie.
Jan Ołdakowski, poseł PiS i dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, przyznaje, że składanie wieńców pod pomnikami armii, które w przeszłości walczyły przeciwko nam, jest sprawą niesłychanie delikatną. - Co do zasady nie jest to dobrze, ale są takie sytuacje dyplomatyczne, kiedy można coś takiego uczynić - mówi. Wskazuje na warunki, jakie muszą być spełnione, gdy polska delegacja decyduje się na uczczenie jakiegoś monumentu upamiętniającego wrogie nam w przeszłości jednostki wojskowe. - Można wykonać taki gest, ale musi to być związane z kontrgestem, bo branie udziału w samej takiej jednostronnej uroczystości jest nietaktowne. Jednak w sytuacji, kiedy możemy liczyć na jakąś wzajemność, wtedy ma to charakter kulturalny, to jakby przynieść komuś kwiaty - twierdzi poseł PiS. Odnosząc się do stosunków polsko-ukraińskich, uważa, że Ukraińcy mają większy problem w składaniu wieńców na polskich grobach. - My mamy większy gest w tej kwestii i jeżeli była 22 lipca zachowana ta zasada wzajemności, wtedy postawa polskiej delegacji jest uzasadniona. Natomiast jeżeli był to tylko taki pusty gest, to trzeba było bardziej popracować nad samym scenariuszem imprezy - zaznacza Ołdakowski.
Piotr Paszkowski (rzecznik MSZ) przyznaje, że Radosław Sikorski (szef MSZ), Grzegorz Schetyna (minister spraw wewnętrznych) i Mirosław Drzewiecki (minister sportu i turystyki) złożyli 22 lipca kwiaty na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. - Potwierdzam, że - jak wcześniej uzgodniono w programie wizyty - polska i ukraińska delegacja wspólnie złożyły wieńce pod pomnikiem Orląt Lwowskich oraz Ukraińskiej Armii Galicyjskiej - mówi Paszkowski. Dodaje, że tego typu sytuacja odbywa się podczas wszelkich wizyt delegacji polskich we Lwowie na wszystkich szczeblach: ministerialnym, premierów, prezydentów. - Ustępstwem z polskiej strony jest upamiętnianie Ukraińskiej Armii Galicyjskiej, zaś strona ukraińska składa kwiaty pod pomnikiem Orląt Lwowskich. Takie działania wpisują się w proces pojednania między Polską a Ukrainą. Już sam fakt zgody po długich i trudnych rozmowach na otwarcie cmentarza Orląt Lwowskich był gestem dobrej woli ze strony ukraińskiej - zaznacza rzecznik MSZ. Jego zdaniem, wzajemne oddawanie hołdu obu stronom walk jest efektem niepisanej umowy między Polską a Ukrainą.
Można tylko ubolewać, że pojednanie polsko-ukraińskie ogranicza się do okresu wybijania się Polski na niepodległość. Pozostaje bowiem trudny okres lat czterdziestych XX wieku - ludobójstwa OUN-UPA na polskiej ludności Kresów.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2009-07-27

Autor: wa