Przejdź do treści
Przejdź do stopki

To nie musi być koniec walki

Treść

Z eurodeputowanym Ryszardem Czarneckim, członkiem misji obserwacyjnej Parlamentu Europejskiego na Ukrainie, rozmawia Marta Ziarnik
Jak przebiegała druga tura wyborów prezydenckich na Ukrainie?
- Od samego rana odwiedzałem lokale wyborcze w Kijowie i w okręgach wokół ukraińskiej stolicy i muszę powiedzieć, że jest raczej spokojnie. Sama frekwencja zaś porównywalna jest z tą z pieszej tury i wszystko wskazuje na to, że będzie równie wysoka.
Czy wysoka frekwencja może sprzyjać zwycięstwu Wiktora Janukowycza?
- Ukraińcy mają taki dziwny styl głosowania, że głosy są wrzucane do szklanych urn, więc część z nich widać. Z moich obserwacji i obliczeń wynika, że na chwilę obecną przewagę ma Julia Tymoszenko. Ale to jest Kijów, gdzie obecna premier w poprzedniej turze tutaj też wygrała. Natomiast wszyscy obserwatorzy mówią, że Janukowycz jednak wygra paroma procentami i że Tymoszenko zarzuci mu wówczas fałszerstwo wyborcze. Jeśli ten scenariusz się ziści, wybory się nie zakończą i będą miały podobny przebieg jak w 2004 roku. Może bez takiego udziału ulicy w tym wszystkim, ale z całą pewnością rzecz nie zakończy się wraz z zamknięciem lokali wyborczych.
Jest możliwy scenariusz wcześniejszych zapowiedzi ekspertów twierdzących, że ostateczny wynik rozstrzygnie sąd albo dojdzie do III tury wyborów?
- Trzeciej tury nie będzie, ale strona, która przegra - czyli przypuszczalnie Julia Tymoszenko - oskarży swego przeciwnika o fałszerstwa i nie uzna wyników wyborów. Wówczas będzie musiał wypowiedzieć się w tej kwestii sąd. Tymczasem problem polega na tym, że na chwilę obecną jest dwóch przewodniczących sądu. Jeden, który ustąpił, a później powiedział, że jednak zostaje, i drugi, który już zdążył go na tym stanowisku zastąpić. Przy czym jeden opowiada się za Janukowyczem, a drugi za Tymoszenko. Jest to więc bardzo skomplikowana sytuacja.
Który z nich będzie więc decydował?
- Cytuje się tutaj opinię ambasadora Unii Europejskiej w Kijowie - Portugalczyka Maria Soaresa, który powiedział w rozmowie z Janukowyczem, że ten musi wygrać większą liczbą niż 5 proc., gdyż wówczas to nie będzie kwestionowane. Nie ukrywam, że jest to dziwne stanowisko Unii. Natomiast cały problem polega na tym, że Tymoszenko ma zawziętych zwolenników i nie pogodzi się z ewentualną porażką. Dlatego też będzie szukała pretekstu do tego, by nie uznano wyników tych wyborów, oskarżając chociażby o to, że w Donbasie fałszowano głosy. Tymczasem jest to paradoks, bo to zwykle rząd ma instrumenty do fałszowania wyników wyborów, a nie opozycja.
A czy na miejscu pojawiają się jakieś pogłoski o planowanych manifestacjach?
- Nawet jeśli, to nie będą one miały aż takiej skali jak Majdan w 2004 roku. Chciałbym w tym miejscu także podkreślić, że musimy współpracować z każdym nowym prezydentem Ukrainy i mówienie, że Janukowycz jest prorosyjski, a Tymoszenko prozachodnia, to absolutne uproszczenie. Oba obozy są za wejściem Ukrainy do Unii Europejskiej i jednocześnie za utrzymywaniem dobrych relacji z Rosją. Tak naprawdę w tym względzie Janukowycz i Tymoszenko się od siebie nie różnią. Przestrzegam więc przed obrazem z mediów, które przedstawiają Ukrainę jako taki czarno-biały film, w którym dobra jest Tymoszenko, a Janukowycz jest tym złym. To absolutne uproszczenie i nie powinniśmy "kupować" takiej propagandy.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2010-02-08

Autor: jc