To mógł być zamach. Największe wątpliwości.
Treść
Zamieszczamy poniżej zbiór materiałów i hipotez związanych z katastrofą
prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Oczywiście starałem się
wyselekcjonować te najbardziej prawdopodobne. Wina Rosjan jest niemal
pewna - pytanie czy było to przypadkowe czy celowe. Na celowe działanie
wskazuje krótki film mogący świadczyć, że z katastrofy ocalało
przynajmniej kilka osób.
Film nagrany na miejscu tragedii. Najlepiej słuchać ze słuchawkami.
00:12 Słychać po polsku stanowczym tonem "uspokój się" 00:16 "patrz mu w
oczy" 00:21 "uspokój się" 00:44 "uchodit" 00:47 po rosyjsku "dawaj tuda
paskuda" 00:48 "dawaj gnata!" 00:50 "ubijaj tuda" 00:53 "żyje" 00:57
strzał 00:59 "nie zabijaj mnie" 01:06 strzał 01:07 śmiechy 01:13 "gdie!
na zad! 01:22 strzał. Według internautów widać również rannych w
katastrofie ludzi. Minimum, jakie rząd Tuska musi zrobić, to powołanie
międzynarodowej komisji ekspertów do wyjaśnienia tej katastrofy oraz
natychmiastowe przewiezienie do Warszawy i sekcja zwłok wszystkich
ofiar, a przynajmniej tych, które doznały znacznych obrażeń - należy
sprawdzić, czy te obrażenia nie zostały dokonane wiele godzin po
śmierci, aby ukryć ślady po nabojach. Zamieszczam kilka linków, ponieważ
pierwszy filmik został usunięty z youtube.com i to samo może się stać z
następnymi.
http://www.elblag24.pl/index.php?m=376&id=384
http://www.youtube.com/watch?v=frgKTW3jm_Y
http://www.youtube.com/watch?v=11LpvGjd9RU
http://www.youtube.com/watch?v=SHEHSfTdz4w&feature=player_embedded
http://www.dailymotion.pl/video/xcxpvt_first-minutes-after-the-crash-of-th_news
Ten sam filmik w rosyjskiej telewizji. Dźwięk jest w nim już ewidentnie
zmanipulowany. Nie słychać strzałów ani krzyków.
http://www.youtube.com/watch?v=TjJX2xSL-sw&feature=player_embedded
- Biegliśmy. Chcieliśmy wyciągać ofiary, jednak nikogo nie mogliśmy
znaleźć - relacjonuje pierwsze chwile po katastrofie ambasador RP w
Rosji Jerzy Bahr. - Skierowałem się natychmiast za pierwszym zobaczonym
wozem straży pożarnej i dzięki temu znalazłem się na miejscu bardzo,
bardzo szybko. Po prostu biegłem przez jakieś tam łąki w tym kierunku,
gdzie widać było, że się coś stało - opowiada Bahr. Gdy dotarł na
miejsce szczątki samolotu jeszcze się paliły. - Zobaczyłem krajobraz jak
po trzęsieniu ziemi - mówi. Nikogo? Czy to możliwe bez wybuchu/wybuchów
w kabinie pasażerskiej?
http://wiadomosci.onet.pl/2155117,28350 ... osceu.html
Sławomir Wiśniewski, montażysta TVP był jedną z pierwszych osób, które
dotarły na miejsce katastrofy prezydenckiego sam. - Patrzę w mgle i
widzę, że idzie samolot bardzo nisko, lewym skrzydłem prawie w dół. I
normalnie przez okno usłyszałem taki straszny huk. Widać było jakby coś
było niszczone, tratowane. Dwa błyski ognia, ale nie jakaś wielki wybuch
jak zwykle się widzi przy katastrofach lotniczych. Wiśniewskiego robił
zdjęcia tylko przez chwilę. Potem został wyprowadzony przez służby
ratownicze. - Próbowałem uciekać przed funkcjonariuszami, ale jak
wpadłem w błoto, to już nie mogłem. Złapali mnie i kazali oddać kasetę
– mówił Wiśniewski. Kaseta została uratowana tylko dlatego, że
Wiśniewski dał im inną kasetę oraz wyciągnęli mu resztę kaset z plecaka,
o czym mówił w TVP INFO.
http://www.tvp.pl/www.tvp.info/informac ... za/1642519
Sprawa 3 ciężko rannych. Informacja podana przez wiceministra spraw
zagranicznych Paszkowskiego podobna do zupełnie niezwykłej śmierci
kobiety uratowanej z samolotu przewożącego ministra USA w 1996 roku
podejrzanego o korupcję. Oczywiście może to była plotka, ale przekazano
ją wiceministrowi jako wiarygodną - gdyby te osoby żyły mogłyby
powiedzieć co się działo na pokładzie tuż przed katastrofą, jeśli był
wybuch w środku samolotu ich słowa byłyby niezbitym dowodem na to.
Po południu w dniu katastrofy na miejsce wokół wraku przyjechały koparki
i ciężarówki, które sprzątają góry śmieci zalegające przy ogrodzeniu
lotniska.
http://wiadomosci.onet.pl/2153248,12,smolensk_przepychanki_dziennikarzy_z_milicja,item.html
Zdjęcia z katastrofy, które zrobił świadek, zostały zarekwirowane przez
Federalną Służbę Bezpieczeństwa. - Wielu oficerów FSB, którzy ścisłym
kordonem otaczają miejsce wypadku, pilnuje, aby nikt, w tym
dziennikarze, nie zbliżył się w pobliże roztrzaskanego samolotu -
powiedział na antenie TVN24 reporter "Faktów" Andrzej Zaucha.
http://www.tvn24.pl/0,1651564,0,1,samol ... omosc.html
Polski reporter zobaczył przyjazd wielu rządowych samochodów już w 10
minut po katastrofie.
http://wolnemedia.net/?p=21081
Komórki w niektórych sieciach nagle straciły zasięg.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?da ... d=tk17.txt
W trakcie przesłuchiwania głównego kontrolera lotów informacje uzyskane
przez Rosjan, a później przez polskich prokuratorów, w niektórych
kwestiach znacznie się różniły. Chodzi o różnicę w liczbie podejść do
lądowania i rzekomą nieznajomość rosyjskiego przez pilotów Tu-154M.
Jeżeli ktoś jest przesłuchiwany dwa razy i mówi wówczas dwie różne
rzeczy, wówczas trzeba przyjąć, że mówi nieprawdę. Tak to należałoby
rozpatrywać. My, jako prokuratorzy, opieramy się na zdobytych
informacjach i każdy dowód zostaje przez nas poddany późniejszej ocenie.
Jeżeli wychodzi nam, że ktoś kłamie, wówczas wyciąga się konsekwencje.
Aczkolwiek trzeba pamiętać, że w tym przypadku świadkowie przesłuchiwani
są według procedury rosyjskiej, gdyż śledztwo prowadzi prokuratura
rosyjska.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?ty ... d=tk05.txt
Na zdjęciach, wykonanych kilka godzin po tragedii, wojskowi wymieniają
żarówki w naprowadzaczach na pas startowy. Publikujemy zdjęcia, wykonane
przed godziną 18:00 przez białoruskiego fotografa i blogera, który był
na miejscu zdarzenia. Na fotografiach widać wojskowych, niosących
reflektory i kabel, a potem wymieniających lampy w żarówkach
naprowadzających na pas startowy. Czy oznacza to, że wymieniany sprzęt
był niesprawny? To jedno z pytań, na które - miejmy nadzieję -
odpowiedzą polscy śledczy badający przyczyny katastrofy. Zdjęcia
otrzymała pocztą elektroniczną polska Fundacja Wolność i Demokracja.
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/33027
Samolot z polskimi dziennikarzami wylądował wcześniej, później mgły się
zwykle unoszą. Tymczasem świadkowie mówią o gęstej mgle. Zgromadzeni w
odległym o kilkanaście kilometrów Katyniu mówią, że w momencie
katastrofy nie było mgły, a jedynie chmury. Około 10 było już w rejonie
lotniska pogodnie, co pokazywały telewizyjne kamery. Spostrzeżenia
naocznych świadków katastrofy z okolic Smoleńska, wziąwszy pod uwagę, iż
miała miejsce ( w/g czasu polskiego o 8,56) - w/g czasu moskiewskiego o
10,56. Przetłumaczone z rosyjskiego forum:
Winzard 11:56 - Rano żona jechała autem - mgły nie było żadnej!
Red Angel 11:59 - Właśnie ok. 11-tej mgła zrobiła się nagle gęsta.
http://forum.smolensk.ws/viewtopic.php?f=2&t=48375
Wywołanie mgły nie jest żadnym problemem technicznym. Zwraca uwagę fakt
jej nagłe pojawienie się i zniknięcie, oraz fakt że błędne informacje
przekazane pilotom z wieży kontrolnej nie miałyby żadnego znaczenia,
gdyby piloci dobrze widzieli ziemię.
Główne śledztwo prowadzi prokuratura rosyjska. Niezależne postępowanie
Prokuratury Wojskowej w Warszawie jest uwarunkowane przez śledztwo
rosyjskie. Choć i nasze wnioski zostaną uwzględnione. Rosjanie na
bieżąco informują polskich śledczych o postępach w śledztwie.
http://www.se.pl/wydarzenia/opinie/jest ... 36276.html
Na wieży kontroli lotów powinni być polscy eksperci i służby, patrzeć
Rosjanom na ręce. Rząd Tuska nie powinien na tym oszczędzać.
Zastanawiająca jest informacja świadków mówiąca o krążeniu nad
lotniskiem przez około dwie godziny samolotu. Rosjanie mają od
kilkudziesięciu lat perfekcyjnie opanowaną sztukę wywoływania deszczu
przy pomocy jodku srebra, którego niewielka ilość po rozpyleniu powoduje
powstanie niskiej chmury deszczowej.
Gdyby w Polsce rozbił się samolot prezydentem innego kraju, to po kilku
godzinach przyleciałyby i przejęły kontrolę służby tego kraju aż nie
odszukaliby ciał ofiar i wszystkich dokumentów i ważnych elementów
samolotu (aparatura do nawigacji, łączności, książki kodowe, kody
dostępu, itp.). Tymczasem Polska lekkomyślnie zdała się w pełni na Rosję.
Wrak samolotu. Widać kilka poszczególnych części samolotu, które można
by było policzyć na palcach obu rąk. Było to może 10%, maksymalnie 15%
kadłuba samolotu. Gdzie się podziała reszta szczątków tej potężnej
maszyny? Jest to 55 tonowy samolot o powierzchni nośnej ponad 200 m2,
zabierający max 160 pasażerów. Jedyny większy kawałek skrzydła widoczny
na filmach ma jakieś 3-4 m2. Do tego fragment dziobu samolotu. A gdzie
reszta? Już na pierwszy rzut oka widać było, że cały kadłub został
dosłownie rozerwany na strzępy, w drobny mak - jego tam po prostu nie
było! Co spowodowało takie uszkodzenia? Czy aby na pewno był to wybuch
paliwa lotniczego? Świadkowie naoczni, pracownicy bazy i mieszkańcy
potwierdzają, że samolot skręcał na bardzo niskiej wysokości, zahaczając
niemalże o samochody jadące lokalną drogą. Kierowcy i przechodnie
widzieli upadek oraz wybuch i pożar. Niektórzy twierdzą, że wybuch miał
miejsce zanim maszyna rozbiła się o ziemię. Jak na sprawę nie patrzeć,
Tupolew 154 jest konstrukcją typu nie gniotsa, nie łamiotsa. Prędkość
przy lądowaniu jest znikoma, rzędu 200 km/h (i stąd wynika niebezpieczny
brak manewrowości) i trudno przy takiej prędkości wytłumaczyć wrak w
kawałkach. Wbrew wyobrażeniom samolot to nie jest latająca bomba, która
przy uderzeniu wybucha. Więcej - paliwo lotnicze pali się jak każde
inne, a wybucha tylko starannie zmieszane z tlenem. Jak zatem
wytłumaczyć wybuch? Nijak. Przy tej prędkości wrak samolotu powinien być
w jednym kawałku. Dodatkowo trzeba uwzględnić, że - zgodnie z oficjalną
wersją oraz relacjami świadków - prezydencki tutek zahaczał o drzewa,
więc spadł efektywnie z wysokości ok 20 m. Cały impet uderzenia
pochodził zatem od ruchu w poziomie, przy minimalnej prędkości. Co
wywołało eksplozję? Nie wiadomo. Rzadki zagajnik, w którym leżą
szczątki, właściwie nie powinien być nawet przeszkodą przy szczęśliwym
lądowaniu w lini prostej. Znane są przypadki awaryjnych lądowań Tu-154
na polach. Tu-154 ma konstrukcję konia roboczego i dlatego z lubością
jest używany w wersji transportowej przez różnej maści mafie. Potrafi
wylądować bezpiecznie (i wystartować) w metrowym śniegu oraz na polnej
drodze. Nie ma lepszego samolotu dla przemytników. Skoro tak, dlaczego
nie mógł położyć się na zagajniku? Bo pilot najwyraźniej będąc tuż nad
ziemią, zorientował się, że pas lotniska jest z boku i do niego już nie
zdążył dolecieć. Jeszcze raz: maszyna spadła przed pasem startowym, a
nie za nim, jak by należało oczekiwać przy nieudanym podchodzeniu. Pilot
celował w niewłaściwe miejsce na mapie. Czy był pijany, czy przyrządy
wskazywały mu niewłaściwe położenie?
http://blogmedia24.pl/node/27550
Oto zeznanie naocznego świadka, który mówi, iż widział samolot, z którym
dzieje się coś poważnego. Potem świadek ten usłyszał w oddali wielki
hałas "jakby wybuchła bomba".
http://wp.tv/i,Swiatek-katastrofy-polsk ... ,klip.html
Paliwo czy to ropa czy benzyna nie eksploduje tak łatwo jak byśmy tego
chcieli a jeśli już to siła eksplozji nawet znacznej ilości paliwa nie
jest zbyt silna. Wielkiego pożaru nie było! Dodatkowo sama eksplozja jak
twierdzą domniemani świadkowie była niejako krótkim błyskiem a
tymczasem: paliwo eksplodując spala się dużo wolniej niż materiały
wybuchowe dodatkowo mamy wtedy bardzo efektowną kulę ognia i gęsty
czarny dym tak dopala się pozostała część paliwa która nie zdążyła
wymieszać się z powietrzem. Nie bez przyczyny podczas kręcenia filmów
stosuje się dodatkowo jakieś paliwo płynne. Nikt nie widział kuli ognia
ani dymu. Ponoć był tylko szybki błysk i silna eksplozja co sugeruje
użycie silniejszych materiałów wybuchowych gdzie prędkość detonacji
dochodzi do 7000m/s co by tłumaczyło spory rozsiew kawałków samolotu i
sporą fragmentację zwłok.
Ilość eksplozji. Niektórzy świadkowie mówią, iż słyszeli kilka odgłosów
detonacji, inni wspominali o dwóch takich odgłosach. Dyrektor
departamentu wschodniego MSZ nie słyszał eksplozji, jednocześnie wiedząc
o tragicznym wypadku. W takim razie czy eksplozje te były wcześniej, w
powietrzu, kiedy samolot był w pewnym oddaleniu od lotniska? Szczątki o
małej wielkości są rozsypane po szerokim na co najmniej kilometr pasie.
Skoro maszyna rozbiła się na ziemi, to co robią te szczątki na tak dużym
obszarze? Wszystko wygląda na to, że maszyna rozbiła się już w
powietrzu, zaś na ziemie spadały pojedyncze szczątki.
http://astral-projection.blog.onet.pl/2 ... index.html
Podejrzany jest stan ciał. Tylko 14 ciał udało się zidentyfikować
bezpośrednio, przez rodziny ofiar. Na chwilę obecną media podają, iż w
wypadku innych ciał potrzebne będą testy DNA. Wczoraj podano informację,
iż niektóre ciała były rozczłonkowane. Na uwagę zwraca też inny fakt.
Otóż pan Prezydent i pani Prezydentowa siedzieli obok siebie w momencie
lądowania. Procedury zabraniają wychodzenia do toalety w czasie
lądowania. Dlaczego więc ciało Prezydenta zidentyfikowano od razu, zaś
ciało Pierwszej Damy rozpoznano dopiero po szczegółach typu obrączka
ślubna? Przecież siedzieli obok siebie, a z tego, co głosi wersja
kreowana przez media, na pokładzie nie doszło wybuchu bomby, który
mógłby poczynić takie różnice? Dlaczego nie dokonano sekcji zwłok, która
jednoznacznie ustaliłaby zamach. Gaz, związki chemiczne po wybuchu
bomby, kula w ciele ofiary. W takich przypadkach jak ten szczegółowo
powinny być zbadane ciała wszystkich pasażerów dosłownie centymetr po
centymetrze.
http://astral-projection.blog.onet.pl/2 ... index.html
Jeżeli strona rosyjska nie ma nic do ukrycia w sprawie wypadku, to
Rosjanie (obsługa lotniska, milicjanci, wojskowi) powinni być podczas
przesłuchania podłączeni do wariografu. Szczególnie należy wypytać o
strzały i krzyki tuż po katastrofie. Jest to katastrofa, w której
zginęły najważniejsze osoby w państwie Polskim i dochodzenie do prawdy
wymaga wyjątkowych starań i metod postępowania.
Zdaniem drugiego pilota samolotu prezydenckiego, kpt Tomasza Pietrzaka,
było tylko jedno podejście do lądowania prezydenckiego samolotu. - Ci
piloci, którzy byli szkoleni i wyznaczani na dowódców załogi musieli
spełniać kryteria trzeźwej oceny sytuacji. Charakteryzowali się
odpornością, która pozwalała mieć pewność, że nie będzie w żaden sposób
ulegała presji, że będą tzw. "twardzielami" – komentuje pokątne
insynuacje, jakoby pilot prezydenckiego samolotu miał ulec czyimś
presjom, by jednak lądować w Smoleńsku, kpt Tomasz Pietrzak. Według jego
wiedzy, podejść do lądowania było nie cztery, jak podaje strona
rosyjska, a jedno. Samolot bowiem może podchodzić do lądowania tylko dwa
razy, później musi odlecieć na lotnisko zastępcze. - Jeżeli lotnisko nie
jest w stanie wykonywać żadnych operacji, to się je zamyka. Natomiast w
tym przypadku były sugestie "proponujemy żebyście pojechali tu", to nie
był nakaz wykonania lotu na lotnisko zapasowe. Jeżeli byłby to nakaz, to
byłoby jednoznaczne, nie byłoby dyskusji. Tu były sugestie, dlatego
dowódca załogi mając możliwość lądowania zawsze sprawdza, robi jedno
zajście, drugie zajście, więc może to sobie ocenić – twierdzi
pilot.
http://fronda.pl/news/czytaj/kpt_pietrz ... molenskiem
"Nie możemy wykluczyć hipotezy, że piloci zostali wprowadzeni w błąd lub
po prostu źle usłyszeli kolejne liczby od naprowadzającego ich
kontrolera" - powiedział "Dziennikowi" jeden z polskich prokuratorów
nadzorujących śledztwo w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. Zastanawia
fakt, dlaczego w pewnym momencie zerwali łączność z Rosjanami.
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/32967
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie
"nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, w wyniku
której śmierć ponieśli wszyscy pasażerowie samolotu TU-154 Sił
Powietrznych RP, numer boczny 101, w tym prezydent RP, pan Lech
Kaczyński oraz członkowie załogi". Bardzo mało wiadomo o
okolicznościach, skąd pewność prokuratury, że było to nieumyślne?
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title, ... omosc.html
Lista rozbieżności w ocenie możliwych przyczyn katastrofy prezydenckiego
samolotu.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?ty ... d=tk06.txt
Prezydencki Tupolew był wyposażony w urządzenie zabezpieczające, które
ostrzega pilotów przed nadmiernym zbliżeniem się do ziemi. Ten fakt
pogłębia tylko tajemnicę upadku i eksplozji samolotu z Lechem Kaczyńskim
- pisze "USA Today". Na zagadkowość katastrofy zwrócił uwagę dwa dni
temu John Hamby, rzecznik Universal Avionics Systems of Tucson -
producenta urządzenia, zwanego Terrain Awareness and Warning System
(TAWS).TAWS zawiera skomputeryzowane mapy świata i ostrzega pilotów za
każdym razem, gdy za bardzo zbliżą się do szczytu, wieży radiowej lub
innej przeszkody - a także w przypadku zbyt małej odległości do ziemi.
To bowiem właśnie kłopoty przy lądowaniu są najczęstszą przyczyną
wypadków samolotowych. Od 2005 r. urządzenia TAWS są obowiązkowo
montowane we wszystkich nowo wyprodukowanych samolotach linii
komercyjnych. Jeśli samolot jest na zbyt małej wysokości, TAWS reaguje
głośnym sygnałem dźwiękowym. Dzięki temu doprowadzono do całkowitego
wyeliminowania katastrof lotniczych przy lądowaniu. Wystarczy
powiedzieć, że od końca lat 90., gdy zaczęto montować TAWS w starych i
nowych maszynach, ŻADEN samolot z tym systemem nie uległ katastrofie.
Żaden - do 10 kwietnia 2010 r. Fakt, że prezydencki TU-154 miał
zainstalowany TAWS, "stawia więcej pytań niż odpowiedzi" - stwierdził
John Cox, konsultant ds. bezpieczeństwa i ekspert od wypadków. "Naprawdę
chciałbym wiedzieć, co działo się na pokładzie, ponieważ niezależnie od
tego, pod jaką presją byli piloci i z jakimi warunkami pogodowymi mieli
do czynienia, nigdy żaden pilot nie zignorował ostrzeżenia TAWS. Czym
różnił się ten samolot, że stało się inaczej?" - pyta Cox. Jedną z
ewentualnych przyczyn - według Billa Vossa, prezesa Fundacji
Bezpieczeństwa Lotów (Flight Safety Foundation) - może być niedokładność
mapy Rosji w systemie TAWS. Ani rosyjscy, ani polscy śledczy badający
sprawę katastrofy pod Smoleńskiem ani razu nie wspomnieli o systemie
TAWS. Nie wiadomo też, czy z zapisu czarnych skrzynek udało się uzyskać
informację o aktywności urządzenia.
http://www.niezalezna.pl/article/show/id/33083
Ze wstępnych informacji przekazanych premierowi Władimirowi Putinowi
wynika, że przed wypadkiem rządowego Tu-154 silniki pracowały
prawidłowo. Tymczasem świadkowie twierdzą, że odgłos silników był
dziwny. Zapewnienia, że wybuchu i pożaru na pokładzie samolotu nie było
również są sprzeczne z relacjami świadków, którzy mówią o wybuchu przed
uderzeniem w ziemię.
http://www.rp.pl/artykul/461265_Nie_byl ... ognia.html
Zdjęcie satelitarne szczątków samolotu prezydenckiego i pasa na którym
miał wylądować.
http://img710.imageshack.us/img710/9725/smolenskv4.jpg
http://www.flickr.com/photos/digitalglo ... 3/sizes/o/
Zdjęcia pokazujące drzewa ścięte przez samolot i ich umiejscowienie.
Obraz warto powiększyć.
http://img255.imageshack.us/img255/8929 ... e246f5.jpg
Trzy dni przed katastrofą prezydenckiego Tupolewa w Smoleńsku na tym
samym lotnisku lądowały samoloty z Władimirem Putinem i Donaldem
Tuskiem. Na ich przyjazd do Smoleńska sprowadzono dodatkowy sprzęt
nawigacyjny. Jest prawdopodobne, że przed lądowaniem samolotu z Lechem
Kaczyńskim sprzęt ten usunięto z lotniska. O sprawie w "Moscow Times"
napisała znana rosyjska komentatorka Julia Łatynina. Źródłem informacji
mieli być piloci znający procedury lotów rosyjskiego premiera. W
rozmowie z korespondentem RMF FM Przemysławem Marcem Julia Łatynina
powiedziała, że o ile wizyta Tuska była przygotowana, to wizytę
prezydenta Kaczyńskiego rosyjskie władze traktowały jak zbędną.Kiedy
Putin i Tusk przylatywali, na miejsce przywieziono specjalne
radiolokacyjne przyrządy. Ponieważ nie było śladu takich urządzeń, gdy
przylatywał Kaczyński, to oznacza, że je zabrano - mówiła Łatynina. -
Otwarcie mówiąc ja nie potrafię sobie wyobrazić naszego premiera, który
ląduje na starym lotnisku wojskowym, na którym niczego nie przygotowano.
Pułkownik Bartosz Stroiński, dowódca Tupolewa, którym 7 kwietnia do
Smoleńska poleciał premier Tusk powiedział, że załoga podchodziła do
lądowania, wykorzystując standardowe wyposażenie tamtejszego lotniska
wojskowego.
http://fakty.interia.pl/felietony/ziemk ... 65168,2943
Jak twierdzą eksperci, Tu-154 ma dużą wysokość lądowania, co oznacza, że
na sporej wysokości podchodzi do pasa, gdzie ma dotknąć ziemi.
Zastanawiające jest więc, dlaczego będąc jeszcze dość daleko od miejsca
przyziemienia, Tu-154 znalazł się ledwie kilkadziesiąt metrów nad ziemią
i na tej wysokości zahaczył o drzewa. Każdy, kto choć raz oglądał
podchodzenie do lądowania samolotów, wie, że nie lecą one tuż nad
ziemią, ale docierają na skraj pasa na dość sporej wysokości. Czy
maszyna mogła nagle stracić moc w silnikach, a w konsekwencji bardzo
szybko stracić także wysokość, przez co pilot nie miał nawet czasu na to
zagrożenie zareagować? Jeśli tak, to jaka była tego przyczyna? Trzeba
postawić też inne pytanie: dlaczego prezydencki Tu-154 miał lecieć
akurat do Mińska lub Moskwy? Przecież Rosja i Białoruś mają kilka innych
lotnisk, głównie wojskowych, położonych znacznie bliżej Smoleńska, jak
Wiaźma lub Witebsk. I na pewno mają one odpowiednie pasy do przyjmowania
takich maszyn, skoro lądowały tam i lądują wojskowe transportowce.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?ty ... d=tk10.txt
Wypowiedź Ryszarda Drozdowicza z Laboratorium Aerodynamicznego
Politechniki Szczecińskiej (ZUT). Jako pilot oceniam, że sugerowany w
mediach błąd pilota jest mało prawdopodobny. Na podejściu do lądowania
nie wykonuje się żadnych manewrów typu silne przechylenie lub nagłe
zmiany prędkości. A takie silne przechylenie zauważyli świadkowie. Pilot
wykonał dodatkowe kręgi nadlotniskowe, aby upewnić się co do warunków
lądowania i na tej podstawie podjął uzasadnioną decyzję o lądowaniu.
Nieprawdopodobne też jest, aby doświadczony pilot wraz z drugim pilotem
pomylili się co do wzrokowej oceny wysokości, nawet w przypadku awarii
przyrządów, która jest również nieprawdopodobna. Należy tutaj zauważyć,
że mgła jest na ogół z prześwitami i przy dziennym świetle nie stanowi
istotnej przeszkody do wzrokowej oceny warunków lądowania. Okoliczności
wskazują jednak na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu
sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się
przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed
lądowaniem. Przy blokadzie klap lub lotek na prostej katastrofa była
nieunikniona, gdyż pilot nawet zwiększając nagle ciąg, nie był w stanie
wyprowadzić mocno przechylonej ciężkiej maszyny, mając wysokość rzędu
50-100 m i prędkość rzędu 260 km/h.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?da ... d=ks19.txt
Elektromagnetyczna broń pulsacyjna jest w stanie usmażyć elektronikę na
pokładzie pasażerskich samolotów. Informacje i części potrzebne do jej
budowy dostępne są w internecie - "New Scientist" cytuje izraelskich
ekspertów z International Institute for Counter-Terrorism w Hercliji. Do
rozbicia samolotu wystarczyłby jeden silny puls z urządzenia ukrytego na
jego pokładzie, ale i takiego na ziemi. Yael Shahar, dyrektorka
Instytutu, zbadał używaną i dopiero projektowaną broń elektromagnetyczną
i dla każdej znalazła tani odpowiednik możliwy do zbudowania "domowymi
metodami". Im technologia dojrzalsza, tym większym zagrożeniem może się
stać - twierdzi Shahar.
http://www.tajne.org/forum/read.php?f=1&t=123700
FS
Autor: bj
Tagi: katastrofa Smoleńsk