Przejdź do treści
Przejdź do stopki

To już ostatni dzwonek

Treść

Program prorodzinny był jednym ze sztandarowych haseł, z jakimi Prawo i Sprawiedliwość szło do wyborów. Wśród głównych celów jego wprowadzenia miało być poprawienie alarmującej sytuacji demograficznej w naszym kraju. W kampanii obiecywano m.in. ulgi podatkowe na dzieci, pomoc socjalną dla rodzin wielodzietnych. Ale przez wiele miesięcy w tej sprawie niewiele się działo. Wreszcie - 16 miesięcy po wyborach - przygotowany został projekt rządowego programu wspierania rodzin. Zdaniem posłów, powinien on teraz uzyskać priorytet w pracach parlamentarnych. Jak podkreśla dr Cezary Mech, jeśli nasza sytuacja demograficzna się nie poprawi, to Polska będzie musiała stać się krajem imigrantów ze wszystkimi tego skutkami, takimi jak konflikty etniczne.


- Przekazaliśmy projekt premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. Wstępnie ma się z nim zapoznać również wicepremier Zyta Gilowska, bo realizacja programu pociąga za sobą spore wydatki budżetowe - powiedziała nam Joanna Kluzik-Rostkowska, wiceminister pracy, która kierowała rządowymi pracami nad przygotowaniem projektu programu prorodzinnego.
Kluzik-Rostkowska nie chciała na razie zdradzić szczegółów powstającego od ponad roku projektu, zanim nie zapozna się z nim premier i nie wyrazi swojej opinii. Zapewnia jednak, że jeśli tylko premier wypowie się w tej sprawie (być może nawet na początku tego tygodnia), program zostanie ogłoszony, a rząd zaprosi do konsultacji nad nim organizacje społeczne, związki zawodowe, organizacje pracodawców i inne instytucje. Dyskusja ma potrwać około miesiąca, następnie pakiet projektów ustaw tworzących program trafi do Sejmu.
Wiceminister zapewnia, że będzie to program kompleksowy, obejmujący zagadnienia związane np. z podatkami, zatrudnieniem, zdrowiem, edukacją, pomocą dla rodzin wielodzietnych i wiejskich. Podkreśla zarazem, że tempo wdrażania programu będzie uzależnione od możliwości finansowych państwa.

Polaków ubywa
To już ostatni dzwonek, aby Polska zaczęła prowadzić aktywną politykę prorodzinną. Nasza sytuacja demograficzna jest bardzo zła: rodzi się coraz mniej dzieci, a w dodatku co roku emigrują w poszukiwaniu lepszych perspektyw życia dziesiątki tysięcy młodych Polaków. Jeśli Polska nie zacznie prowadzić skutecznej polityki prorodzinnej, to już w 2030 roku będzie nas o prawie 3 mln mniej. Według statystyk, jedna Polka rodzi średnio 1,2 dziecka, podczas gdy zachowanie zasady zastępowalności pokoleń wymagałoby podniesienia dzietności do 2,1 dziecka. Polacy nie chcą mieć dzieci nie tylko z powodu zmiany stylu życia; nie czują także tego, że państwo wspiera rodziny, a zwłaszcza te, które mają troje i więcej dzieci - czyli rodziny wielodzietne.
Naukowcy od dawna alarmują, że opieszałość państwa grozi zgubnymi skutkami w przyszłości. Co więcej, jak podkreśla prof. Józefina Hrynkiewicz z Uniwersytetu Warszawskiego, jesteśmy jedynym krajem w Europie, który do tej pory nie ma np. poważnych ulg podatkowych na dzieci.
- Program wspierania rodzin na pewno będzie najważniejszym zadaniem, którym zajmie się komisja "Solidarne Państwo", którą ostatnio powołaliśmy w Sejmie - zapewnia posłanka Joanna Szczypińska, wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego PiS. - I na pewno będziemy chcieli jak najszybciej opracować potrzebne projekty ustaw. Wiem, że naszym parlamentarzystom bardzo zależy na tym programie. Podczas praktycznie każdego posiedzenia klubu ministrowie byli pytani przez posłów, kiedy wreszcie rząd przygotuje ten projekt - dodaje.
Posłanka Jolanta Szczypińska nie zna szczegółów programu wspierania rodzin, który trafił do premiera, ale jej zdaniem powinien on dotyczyć m.in. dalszego wydłużenia urlopów macierzyńskich czy przywrócenia funduszu alimentacyjnego. Jednak przede wszystkim należy wprowadzić ulgi podatkowe na dzieci i wpierać bardziej niż dotąd rodziny wielodzietne.
Podobnego zdania jest jej kolega klubowy Marian Piłka. Ma on również własne propozycje, jak choćby przyznanie świadczeń emerytalnych matkom, które urodziły i wychowały przynajmniej sześcioro dzieci. Marian Piłka nie kryje, że ustawa dla rodzin wielodzietnych to sprawa, na której mu szczególnie zależy. O tym, że jest to potrzebne, świadczą dane przytaczane przez naukowców. Doktor Irena Kowalska, demograf z SGH, wyliczyła, że około 40 proc. rodzin wielodzietnych żyje w ubóstwie, na granicy minimum socjalnego. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika z kolei, że dochód na osobę w rodzinie z dwojgiem dzieci jest ponad dwa razy większy, niż gdy rodzice mają na utrzymaniu na przykład czworo pociech.
Joanna Szczypińska spodziewa się ostrych ataków opozycji na program prorodzinny, zwłaszcza ze strony SLD. Jednym z koronnych argumentów podnoszonych przeciw będą zapewne koszty, które obciążą budżet państwa.
Teza, że nie stać nas na aktywną politykę prorodzinną, jest według Mariana Piłki fałszywa. - Francja przeznacza na ten cel 2 proc. swojego PKB. W Polsce byłoby to około 20 mld złotych. Ale będę zadowolony, gdy na wspieranie rodzin będziemy wydawać przynajmniej 1/3 tej sumy - mówi Piłka. - W Niemczech czy we Francji istnieje bardzo wysokie becikowe, podobne kroki podjęła Rosja. Tamte państwa już zauważyły, że bez podjęcia odpowiednich działań prorodzinnych grozi im katastrofa demograficzna, społeczna i gospodarcza - tłumaczy.
Zdaniem dr. Cezarego Mecha, byłego wiceministra finansów, polityka prorodzinna zawsze kosztuje, ale teraz mamy wyjątkową możliwość, aby takie koszty ponieść. - Z powodu niżu demograficznego mniej wydajemy na szkoły, opiekę zdrowotną nad dziećmi i dzięki temu można choćby wprowadzić podatkowe ulgi prorodzinne - tłumaczy Cezary Mech. Argumentuje on, że jeśli nasza sytuacja demograficzna się nie poprawi, to Polska będzie musiała stać się krajem imigrantów ze wszystkimi tego skutkami. Dojdzie bowiem do wzrostu napięcia społecznego, konfliktów etnicznych, których w Polsce teraz praktycznie nie znamy.
Krzysztof Losz
"Nasz Dziennik" 2007-02-12

Autor: wa