Przejdź do treści
Przejdź do stopki

To już 30 lat...

Treść

Jak ten czas szybko płynie. Jutro minie dokładnie 30. rocznica jednego z największych triumfów polskiego piłkarstwa - wspaniałego zwycięstwa "Orłów" trenera Kazimierza Górskiego nad faworyzowaną i pewną siebie reprezentacją Anglii. 6 czerwca 1973 r. Polska pokonała swych rywali 2:0 i było to nie tylko pierwsze, ale - jak do tej pory - jedyne zwycięstwo Biało-Czerwonych z angielskim narodowym zespołem.
To był niesamowity mecz. Doping ponad 100 tys. widzów na chorzowskim Stadionie Śląskim wywołał u naszych przeciwników dreszcze, a "Orłom" Górskiego dodał skrzydeł. Robert Gadocha i Włodzimierz Lubański dwukrotnie pokonali legendarnego Petera Shiltona, Jan Tomaszewski zachował czyste konto i po 90 minutach gry wynik brzmiał 2:0. Potem był jeszcze remis na Wembley i historyczne, niezwykłe, wspaniałe mistrzostwa świata w RFN. I brązowy medal, i początek wielkiej ery polskiego futbolu. Ale gdy wracamy do tamtych czasów, gdy je wspominamy i tęknimy za nimi, zawsze jako pierwsze na myśl przychodzi zwycięstwo w Chorzowie.
Ale chorzowski, niezapomniany spektakl miał i swe dramaty. Jeden z bohaterów meczu, Włodzimierz Lubański, został zniesiony z boiska po brutalnym faulu Roya McFarlanda. To wydarzenie nie tylko wykluczyło naszego zawodnika z następnych meczów eliminacji, z finałów MŚ, ale także powstrzymało rozwój jego niesamowitego talentu.
Ból przeżywali także, co oczywiste, nasi rywale. Przede wszystkim wieloletni kapitan angielskiej reprezentacji, mistrz świata z 1966 r., Bobby Moore. To właśnie on popełnił błąd, po którym Lubański ustalił wynik meczu. I to był początek końca jego bogatej kariery... Choć trener Alf Ramsey jeszcze kilka razy powołał go do reprezentacji, dzięki czemu pobił rekord występów w koszulce reprezentacyjnej. Miał ich na koncie 108.
Ech, to były czasy.
Pisk
Nasz Dziennik 5-06-2003

Autor: DW