Przejdź do treści
Przejdź do stopki

To jest muzyka natchniona

Treść

Z dr. Janem Bokszczaninem, dyrektorem artystycznym Festiwalu Muzyki Kameralnej i Organowej w Legionowie pod Warszawą, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler Jak zrodził się pomysł na Festiwal Muzyki Kameralnej i Organowej w Legionowie, który w tym roku odbędzie się już po raz czwarty? - Zaproponowałem prezydentowi miasta zorganizowanie koncertu z muzyką poważną. Ponieważ chętnie przystał na moją propozycję, zaprosiłem do wzięcia udziału w koncercie swoich przyjaciół: wokalistów - Rafała Siwka i Magdalenę Andreew, oraz skrzypka - Grzegorza Lalka. Koncert, który zapoczątkował festiwal, był bardzo uroczysty i cieszył się dużym powodzeniem wśród słuchaczy. Rok później prezydent zgodził się, aby odbyły się aż cztery festiwalowe koncerty. Od początku dbaliśmy o ich wysoki poziom artystyczny. Wśród zaproszonych artystów znaleźli się tak znakomici wirtuozi, jak Konstanty Andrzej Kulka, Joachim Grubich, Tytus Wojnowicz, Jakub Jakowicz i wielu innych. Tak zaczęła się historia festiwalu i trwa do tej pory. Od czterech koncertów festiwalowych doszliśmy obecnie do sześciu. Dlaczego właśnie muzyka kameralna i organowa zainteresowała Pana? Co w niej jest szczególnego? - Sam recital organowy jest bardzo trudny w odbiorze dla publiczności. Tym bardziej że instrument, którym dysponujemy w Legionowie, jest niezbyt pokaźnych rozmiarów - to jedenastogłosowe organy firmy "Schlag und Sohne" z 1880 roku. Recital organowy byłby trudny do zrealizowania na takim instrumencie. Wyjątkiem był ubiegłoroczny koncert wybitnego amerykańskiego organisty (mojego nauczyciela podczas studiów w USA), profesora Jessego Eschbacha, który przyjechał do nas z University of North Texas. Pod jego palcami prawie każde organy zagrają pięknie! Reasumując, mamy bardzo dobry instrument do akompaniamentu, można też na nim zagrać ze dwa, trzy niewielkich rozmiarów utwory organowe podczas koncertu. A co do reszty - staram się, żeby to były koncerty o profilu kameralnym. Festiwale tego typu odbywają się zazwyczaj tam, gdzie znajdują się cenne, zabytkowe organy. Czy te w Legionowie zaliczane są do takich? - To jest pojęcie bardzo względne, co jest cenne, a co nie. Instrument może być olbrzymi, a jednak brzmieć źle, a może też zaistnieć zupełnie odwrotna sytuacja. Organy buduje się z przeznaczeniem do określonego wnętrza i jego możliwości akustycznych. W tym przypadku legionowski instrument jest na tyle głośny, że wypełnia brzmieniem cały kościół. Czy jest on cenny? Wydaje mi się, że bardzo. Po pierwsze - firma, która go zbudowała, należy do najlepszych w Polsce. Po drugie - jest to bardzo dobrze zintonowany, zabytkowy instrument, chociaż nie największych rozmiarów. Oceniam go bardzo wysoko. W czym tkwi fenomen tego instrumentu i co Pana w nim zauroczyło? - Trudno odpowiada się na takie pytanie. Kiedy byłem jeszcze dzieckiem, uczniem szkoły muzycznej I stopnia (gdzie uczyłem się gry na fortepianie), zabrano mnie na koncert do słynnej katedry oliwskiej. Występował sam Joachim Grubich. Tak spodobała mi się muzyka wówczas wykonywana, że wiele lat później podjąłem naukę gry na organach, a moim profesorem był nikt inny, jak właśnie Grubich. Od tamtego pamiętnego koncertu w Oliwie lubię ten instrument - potęgę jego brzmienia, to, że można na nim stworzyć własną orkiestrę. Rozumiem, że zagra Pan na legionowskich organach podczas festiwalu. - Tak. A jakie utwory usłyszymy w Pana wykonaniu? - Może na początek powiem o idei festiwalu. Zawsze staram się, żeby jeden z festiwalowych koncertów był poświęcony zapomnianej muzyce polskiej, jej przypominaniu czy wręcz odkrywaniu. Drugi koncert to koncert gwiazdy, w trzecim biorą udział zaproszeni artyści z zagranicy, a na pozostałych prezentujemy ciekawe zestawienia instrumentów. Zawsze starałem się, żeby w programie festiwalu znalazł się taki utwór, który nie był grany od wielu lat. W tym roku wystąpię podczas koncertu inauguracyjnego. Wykonam pierwszą część sonaty Feliksa Borowskiego, kompozytora, który w Polsce jest prawie w ogóle nieznany; wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i tam spędził większość swojego życia. Odbędzie się także prawykonanie "Fantazji legionowskiej", utworu napisanego specjalnie na zamówienie naszego festiwalu przez Ignacego Zalewskiego. Jego premiera uświetni pierwszy koncert. Wykonam również koncert organowy Haendla. Oprócz mnie wystąpi także Agnieszka Tomaszewska, świetna wokalistka z Gdańska, która wykona kilka części ze "Stabat Mater". Zapowiada się więc bardzo ciekawie... - Tak. Już w drugim koncercie usłyszymy obcokrajowców. Przyjadą dwie Rosjanki z Kirowa, które wystąpią z recitalem fletowym, którego program będzie dość nietypowy, bo... rosyjski. Podczas trzeciego koncertu wystąpi wielka gwiazda - Izabella Kłosińska. Tej artystki nie trzeba przedstawiać. Śpiewaczce towarzyszyć będą organista Rafał Zimowski i skrzypaczka Kaja Giżewska. Usłyszymy również muzykę opracowaną na duet harf celtyckich w interpretacji Zuzanny Sawickiej i Agaty Fandri. Czy połączenie organów ze skrzypcami lub harfą sprawdza się na takich koncertach? - Organy są instrumentem o bardzo szerokich możliwościach brzmieniowych. To organista decyduje o wyborze głosów i rejestrów. Pod koniec festiwalu odbędzie się koncert, podczas którego usłyszymy utwory na dwa soprany, w których partia akompaniującego im zespołu kameralnego zostanie zaadaptowana na organy. W koncercie finałowym wystąpi zaś Warszawski Chór Chłopięcy i Męski, który od lat zdobywa liczne nagrody. Będzie to z pewnością świetny akcent na zakończenie festiwalu. "Muzyka nasza, europejska, jest dzieckiem Kościoła. Służyła Kościołowi, religii, rozwijając przy tym stopniowo także nurt świecki" - napisał Pan kiedyś. Czy i dziś muzyka ta odgrywa ważną rolę? - Dosyć dużo koncertuję w różnych miastach, także poza granicami naszego kraju. W niektórych miasteczkach czy miastach koncerty organowe dają jedyną sposobność, żeby obcować z muzyką o wysokiej wartości artystycznej. Tak samo jest w Legionowie - tylko w tutejszym kościele możemy usłyszeć muzykę poważną. Jedynie epizodycznie zdarzają się sytuacje, gdy występuje np. orkiestra Wojska Polskiego czy poznański chór chłopięcy. Co do wpływu muzyki poważnej na rozwój nurtu świeckiego trzeba przypomnieć, że wielu kompozytorów utworów organowych, jak np. Franciszek Liszt, występowało z koncertami zarówno w najlepszych salach koncertowych, jak i w kościele, gdzie na organach grali oraz improwizowali do Mszy Świętej. Johannes Brahms był wybitnym organistą, a oprócz tego wybitnym symfonikiem, nie dziwi więc to, że w pewnym momencie obie te dziedziny zaczęły na siebie oddziaływać. Podobnie Jan Sebastian Bach był nie tylko kantorem w kościele, ale swą grą (i muzyką) uświetniał również bale na dworze królewskim. Tak wygląda nasza historia muzyki. Jednak kościół w tym wszystkim odgrywał zdecydowanie najważniejszą rolę. Czy według Pana ta muzyka pozwala lepiej kontemplować Stwórcę? - Myślę, że tak. Jestem bardzo blisko związany z Kościołem. Koncert tutaj ma swój klimat, inny profil. Mam nadzieję, że ludzie uczestniczący w takim koncercie czują aurę i powagę tego miejsca, której sprzyja odpowiedni dobór repertuaru, bardzo często o charakterze sakralnym. Którzy z kompozytorów tworzących kompozycje na organy interesują Pana w sposób szczególny? - Bardzo bliska jest mi muzyka romantyczna: Mendelssohna, Francka, francuskich symfoników, np. Vierne, Widora czy Maurice'a Durufle. To jest muzyka, która mnie najbardziej pociąga. Lubię także muzykę współczesną: Petra Ebena, Antona Heillera czy naszego rodzimego kompozytora Mariana Sawy. Nie można tutaj oczywiście pominąć Jana Sebastiana Bacha, kluczowej postaci w historii muzyki. Czy wszystkie festiwalowe koncerty odbywać się będą w parafii Miłosierdzia Bożego? - Tak. Uważam, że jest to przepiękny, drewniany kościół, gustownie urządzony, o naprawdę wspaniałym klimacie do tego, żeby stworzyć wspaniałą atmosferę koncertową. Ma on dobrą akustykę? - Dość dobrą, zarówno do grania, jak i przyjemności słuchania. W szczególny sposób chciałbym tutaj podziękować prezydentowi Legionowa, panu Romanowi Smogorzewskiemu, jego zastępcy panu Piotrowi Zadrożnemu oraz pracownikom Wydziału Marketingu i Promocji, w szczególności Ani Szwarczewskiej, Bożenie Czerwińskiej i Ewelinie Odrzywołek, którzy całym sercem zaangażowali się w nasz legionowski festiwal. Bardzo cieszę się, że są jeszcze tacy ludzie, których interesują koncerty muzyki poważnej. Jako organizatorzy festiwalu staramy się o jego odpowiednią rangę. W tym roku odbywa się on pod honorowym patronatem marszałka województwa mazowieckiego Adama Struzika oraz ordynariusza diecezji warszawsko-praskiej, ks. arcybiskupa Henryka Hosera, a także pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Za rok możemy spodziewać się kolejnego festiwalu? - Mam nadzieję, że nasz festiwal wpisze się na stałe w kulturalny repertuar Legionowa. Za rok planujemy już piątą, jubileuszową edycję. Postaramy się, by jej program poszerzył się o utwory orkiestrowe. Dziękuję Panu za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-07-26

Autor: wa