To dopiero początek epidemii
Treść
Coraz bardziej alarmująca staje się sytuacja na Haiti, gdzie każdego dnia na cholerę umiera kilkadziesiąt osób. Do tej pory na tę chorobę zmarło już około tysiąca ludzi, a kolejnych 15 tys. jest zarażonych. Jak poinformował koordynator ONZ ds. pomocy dla Haiti Nigel Fisher, już wkrótce na cholerę może zapaść nawet 200 tys. mieszkańców tej wyspy.
- Robimy wszystko, by ofiar śmiertelnych cholery na Haiti było jak najmniej, ale niestety ta choroba bardzo szybko się rozprzestrzenia - powiedział Nigel Fisher podczas konferencji w Nowym Jorku. Cholera najszybciej rozprzestrzenia się w slumsach, gdzie po styczniowym trzęsieniu ziemi warunki sanitarne są katastrofalne. Jako że od dziesięcioleci cholery nie było na Haiti, ludzie nie wiedzą, jak się przed nią bronić. Sytuację dodatkowo pogarsza brak wody pitnej i niemal całkowicie zniszczona infrastruktura, co uniemożliwia chorym dostęp do placówek medycznych. Biorąc pod uwagę powyższe problemy i dotychczasowe tempo rozprzestrzeniania się cholery, ONZ podkreśla, iż sytuacja jest naprawdę alarmująca. - Obawiamy się, że wkrótce w tym kraju zachoruje na cholerę 200 tysięcy ludzi, a może nawet więcej - zauważył zajmujący się pomocą dla Haiti Fisher, którego słowa cytuje PAP.Tymczasem Haitańczycy twierdzą, że cholerę sprowadzili na ich kraj właśnie żołnierze ONZ z Nepalu, którzy mieli pomóc w odbudowie kraju po trzęsieniu ziemi. Dlatego też domagają się natychmiastowego wyjazdu wojsk ONZ. Z tego powodu tysiące mieszkańców Haiti wyraziło swoje niezadowolenie, atakując kamieniami żołnierzy misji stabilizacyjnej. Do ataków doszło w dwóch miastach - Hinche i Cap Haitien. Przerodziły się one w gwałtowne starcia z policją i oddziałami ONZ, w trakcie których podpalony został posterunek policji w Hinche. W wyniku tych starć - jak informuje Agencja Reutera - zginął jeden z demonstrantów, a co najmniej dwanaście kolejnych osób zostało rannych, w tym sześciu żołnierzy ONZ. Jak twierdzi przedstawiciel ministerstwa zdrowia Yves Jasmin, mężczyzna zginął od kuli. Ponadto - dodaje - do szpitala w Cap Haitien trafiły jeszcze inne osoby z ranami postrzałowymi. Tymczasem rzecznik misji ONZ Vicenzo Pugliese mówi, że podczas starć z demonstrantami żołnierze użyli jedynie gazu łzawiącego.Władze Haiti podkreślają, że sytuacja jest bardzo groźna. Obawiają się też, iż niezadowolenie społeczeństwa może się odbić na bezpieczeństwie podczas zaplanowanych na 28 listopada wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Zwłaszcza że - jak akcentują - obecnie policjanci i miejscowe wojsko muszą chronić już nie tylko mieszkańców, ale i przybyłych do pomocy żołnierzy ONZ. - Możecie sobie wyobrazić, jak ciężko jest, gdy nie możemy skorzystać ze standardowego wsparcia żołnierzy ONZ, ponieważ oni sami znajdują się obecnie w trudnej sytuacji - zaznaczył Joany Caneus, szef policji regionu północnego.
Marta Ziarnik
Nasz Dziennik 2010-11-18
Autor: jc