Przejdź do treści
Przejdź do stopki

"To co złe miłuje mrok, nigdy nie chce wyjść na zewnątrz..." Rozeznanie według św. Jana Kasjana

Treść

W rozmowie pierwszej Kasjan zajmował się kwestią związaną z zadaniem i celem życia monastycznego. Po co w ogóle zostaje się mnichem, po co idzie się do klasztoru, co w naszych warunkach można rozszerzyć o pytania, po co człowiek się żeni/wychodzi za mąż, po co ma dzieci, po co chodzi do pracy, do Kościoła itp. Innymi słowy: po co podejmuje swoje powołanie.

Powołania są różne, ale cel, zadanie jest zawsze takie samo, a jest nim życie wieczne, wejście do Nieba. Człowiek nie chodzi do Kościoła dla samego chodzenia, ani nie spowiada się dla samej spowiedzi, ale robi to by zjednoczyć się z Bogiem. Najważniejszym centrum tego wszystkiego jest Bóg.

Tak też, Jan Kasjan z Germanusem wyciągają w związku z tym logiczny wniosek. Pytają, w jaki sposób rozeznać, dobrze poprowadzić, pokierować swoim życiem tak, aby w tym oceanie możliwości i myśli, które człowieka zalewają każdego dnia, wyłowić te rzeczy najcenniejsze, które nas na pewno do Boga zaprowadzą.


Trzy aspekty rozeznania

Mówiąc o rozeznaniu można je rozpatrywać zasadniczo z dwóch punktów widzenia.

Po pierwsze mówimy o rozeznaniu, gdy zastanawiamy się jak odróżnić dobro od zła. Z jednej strony jest, to na tyle proste, że nawet dziecko potrafi to rozróżnić. Na przykład na pytanie „czy wziąć, czy nie wziąć jabłko od sąsiada”, każdy mógłby odpowiedzieć, w miarę poprawnie. Ale z życia dobrze wiemy, że są również takie sytuacje, gdy każde rozwiązanie wydaje nam się błędnym, bo każde przyniesie jakieś zło. Również to wymaga jakiegoś rozważenia. Skądinąd zagadnienie owych sytuacji bez wyjścia, bardzo męczyło Jana Kasjana, tak iż poświęcił mu w zasadzie całą rozmowę siedemnastą – „O dotrzymywaniu obietnic”. Jest to tekst o człowieku który jest postawiony w sytuacji bez wyjścia.

Oprócz rozróżnienia dobra od zła, jest także zadanie o wiele bardziej trudne czy złożone, tj. które dobro wybrać. Jest ono najbardziej interesujące, ponieważ są takie dobra, które się wzajemnie wykluczają (np. nie można być księdzem i mieć żonę, względnie wstąpić do klasztoru i mieć dzieci). Jedno i drugie jest dobre, ale które jest lepsze dla mnie. W jaki sposób mam służyć Panu Bogu i w jaki Kościołowi? Kwestia rozróżnienia, które dobro należy wybrać. To właśnie interesuje Kasjana.

Z kolei, trzecim aspektem, który tu się pojawia i jest bardzo ważny, to kiedy Kasjan mówi, że rozróżnianie chroni przed pozornym dobrem. Czyli rozróżnić dobro od zła, wybrać któreś dobro i ustrzec się od pozornego dobra. Często bowiem jest tak w życiu, że człowiekowi wydaje się, że coś jest dobre, a na dłuższą metę okazuje się, że prowadzi na manowce.


Życie ludzkie jako podróż

Rozmówcą Kasjana i Germanusa jest Abba Mojżesz, postać wyjątkowa, której być może nie bez powodu Kasjan każe mu głosić naukę na temat rozeznania. Ów Etiopczyk zanim został mnichem, z zawodu był rozbójnikiem. Zarabiał na życie jako herszt bandy rozbójników, podobno bardzo okrutny i przebiegły. Mówiono o nim, że nie było grzechu, którego by nie popełnił. Natomiast kiedy się nawrócił, to podobno nie było człowieka, który byłby bardziej łagodny i delikatny niż Mojżesz. Kasjan każe zatem mówić o rozeznaniu człowiekowi, który najpierw zszedł na samo dno (nie upada się bowiem od razu), a potem wrócił z powrotem do góry. Znał zarówno drogę ku upadkowi, jak i drogę powrotu z tych bezdroży. Na zadany mu temat wypowiadał się więc w sposób kompetentny. Znał niejako wszystkie ścieżki i zakamarki.

Abba Mojżesz rozpoczynając swoją naukę na temat rozeznawania, na samym początku odwołuje się do Abba Antoniego Wielkiego. Jest to o tyle istotne, że w stylu pisarskim mnichów praktyką było, że jeżeli coś miało być naprawdę ważne, istotne, to zawsze kazano wypowiedzieć się na początku św. Antoniemu Wielkiemu. Jak Antoni, pierwszy mnich, założyciel życia monastycznego w danym temacie się wypowiedział, to z tym się już nie dyskutowało. Mojżesz wspomina więc czasy jak był młodym mnichem, a bracia zebrali się u Abba Antoniego wieczorem, jak to mieli w zwyczaju. Jak bowiem pokazują apoftegmaty, w sobotę wieczorem pustelnicy zawsze schodzili się do jednego najstarszego, gdzie w nocy z soboty na niedzielę trwały najpierw rozmowy, potem czuwanie modlitewne i Msza św. nad ranem w Dzień Zmartwychwstania, a następnie agapa – wspólny posiłek, po czym każdy rozchodził się do siebie na kolejny tydzień.

I w czasie jednej z takich rozmów, Abba Antoni jakby odwrócił porządek. Najczęściej bowiem to młodzi mnisi pytają starszego (jak pamiętamy apoftegmaty, najczęściej zaczynają się od słów: „powiedz mi Abba, jak mogę być zbawiony”). Tymczasem to Antoni pytał swoich młodych braci o to, która cnota jest najważniejsza, aby wejść do Nieba, a każdy odpowiadał tak jak mu sumienie dyktowało.

Jeden mówił, że bardzo ważne są posty i czuwania, bo jak człowiek nie będzie pościł i czuwał, to bardzo szybko będzie szukał wygód no i wszystko się mu rozpadnie (Dzisiaj powiedzielibyśmy, że bardzo ważna w życiu jest obserwancja, czyli zachowywanie takich zewnętrznych form, które mają nas zachować, utrzymać na drodze, z samego faktu ich zachowania). Inny mówił, że ważne są bardzo dzieła miłości, bo najważniejsze jest przykazanie miłości i to tej miłości trzeba się oddawać. Jeszcze kolejny utrzymywał, że ważne jest życie pustelnicze. Trzeba szukać przede wszystkim samotności, bo jak człowiek tę samotność znajdzie, to nie będzie miał wyboru i będzie musiał oprzeć się na Panu Bogu.

Abba Antoni Wielki natomiast odpowiedział, że wszystko to co mówią młodzi mnisi, jest prawdą, ale na niewiele się przyda, bez rozeznania. Wprowadza tu istotne dla Kasjana i wracające u niego zagadnienie, a mianowicie mówi o istnieniu tzw. pokusy cnoty. Czyli sytuacji, gdy człowiek „po trupach” dąży do dobra, które sam sobie wyobraża, wedle własnego pomysłu. Wymyśla sobie jakiś model życia, pobożnej świętości i bez względu na cenę i ofiary do tego celu będzie dążył. I tak, w kwestii postów i czuwania mówi Antoni, że znał takich braci, że się tak „rozpościli”, aż się od tego rozchorowali. Przez co więcej było z ich postu szkody niż pożytku, bo trzeba było koło nich chodzić, troszczyć się o nich. Co z tego, że pościli przez miesiąc, jak potem mieli całe zdrowie zniszczone. Nie tędy droga. Odnośnie dzieł miłości powiada, że są tacy, co się tak zaangażowali w służbę ubogim, że zapomnieli o Panu Bogu. To też nie jest droga. Odnośnie życia pustelniczego, wskazuje Antoni, że znał takich, którzy tak zatracili się w swoim pustelnictwie, że przychodzących do nich ludzi zaczęli traktować jako wrogów, bo zawracają im głowę, a oni są przecież dla Pana Boga.

Antoni mówi więc, że ludzkie życie jest jak podróż. I człowieka ciągnie albo na lewo, bo jest np. zmęczony i chce sobie trochę poluzować w kierunku występków, czyli odpuszczenia sobie pewnych rzeczy. Albo znowu za bardzo ciągnie go na prawo, czyli wchodzi w niezdrową gorliwość, która nie służy ani Bogu, ani ludziom, ani samemu zainteresowanemu.


Rozeznanie jako drogowskaz

I tak Jan Kasjan mówi nam, że najzdrowsza jest droga środka. Stara arystotelesowska zasada. Ale, żeby człowiek się umiał tego środka utrzymać, do tego potrzebna jest właśnie cnota rozróżnienia, pozwalająca niejako trzymać się kursu. Rozeznanie (discretio) jest zatem swoistym rodzajem kompasu. Człowiek wie co ma robić: nie pójść za bardzo ani w jedną ani w drugą stronę. Kasjan mówi dalej, że rozróżnianie jest rodzajem sztuki (czyli najszlachetniejszego rodzaju działalności charakterystycznej człowiekowi). I tak człowiek, który chce się nauczyć jakiejś sztuki (np. malowania, rzeźbienia, języków, czy retoryki), nie zamyka się przecież sam w pokoju, ale idzie do ludzi, którzy się na tym znają i długie lata u nich terminuje. Tymczasem nam się wydaje, że tajemnice życia wiecznego posiądziemy kilkoma niezdarnymi wysiłkami, zamknięci we własnym pokoju. Mówi, że naukę służenia Panu Bogu prowadzi się przez całe życie. Dobrze oddaje to historia jaka miała miejsce u schyłku życia św. Jana od Krzyża. Był on wówczas ciężko chory (chorował na flegmonę, czyli porobiły mu się ropne wrzody ma karku), a do tego przeor klasztoru był z nim w konflikcie i nie bardzo pozwalał go doglądać, przez co Jan leżał na łożu w mało higienicznych warunkach. Jeden z braci starając mu się ulżyć, zaproponował, że sprowadzi mu pod okno muzykantów, aby zamiast myśleć o cierpieniu słuchał muzyki (którą bardzo lubił). Św. Jan przystał na propozycję, jednakże krótko po tym jak muzycy zaczęli grać, poprosił brata, aby im podziękował i odprawił, bo on chce się jeszcze modlić i nie może się skupić na Bogu. Zawsze zatem, jest przed człowiekiem droga, zawsze można pójść do przodu i poznać Pana Boga lepiej (Tak jak apostołowie, którzy będąc z Panem Jezusem, tak naprawdę niewiele o nim wiedzieli.). Pan Bóg jest nieskończony, toteż w pewnym sensie z możliwościami poznania Go będzie tak na wieki wieków. Skądinąd św. Jan od Krzyża pięknie ukazuje głębie poznania Boga, porównując Chrystusa do jaskiń, czy bibliotek, które człowiek bada i bada, a im dalej pójdzie w głąb tym więcej widzi do zbadania.

Dlatego Jan Kasjan kładzie taki nacisk na kwestię rozeznania. Z drugiej strony stara się też zdjąć ze swych uczniów piętno strachu. Dlatego, że można mieć takie myślenie, że „człowiekowi nie można się pomylić”. Jak się pomyli no to biada mu. A Kasjan mówi, że na tym polega urok życia duchowego, jego piękno. Że człowiek idzie drogą (jest wiele dróg) i jeśli nagle gdzieś trochę zboczy, no to zboczy. Pan Bóg jest po stronie człowieka. Jeśli zatem człowiek dąży do Niego z całego serca, tak jak potrafi, to Bóg mu nie da zginąć. Trzeba tylko, aby w człowieku ciągle płonęło pragnienie służenia Bogu i innym ludziom. Wtedy Bóg zawsze sprowadzi go na właściwą drogę. Nie należy bać się, że niejako „wylecimy na minie”.


Jak rozeznawać właściwie

W dalszej rozmowie Kasjan i Germanus pytają o drogi do tego, aby prowadzić rozeznanie. W międzyczasie Abba Mojżesz ukazuje im historie ludzi, którzy takiego rozeznania nie mieli, choć wiedli życie bardzo surowe. Za przykład niech posłuży przypadek mnicha, który tak bardzo naśladował Abrahama, że doszedł do wniosku, że zrobił już wszystko co Abraham, oprócz złożenia w ofierze swojego syna. Nie miał jednak syna, więc postanowił złożyć w ofierze swojego młodego ucznia. Młodzieniec, zobaczywszy swojego mistrza ostrzącego duży nóż, oraz leżące obok pęta, przestraszył się jednak i uciekł przez okno, czym niejako „pokrzyżował” jego plany w osiągnięciu świętości Abrahama. Stanął swemu mistrzowi na „drodze do Boga” (Kasjan jest czasem złośliwy i ironiczny, czym potrafi rozluźnić sytuację, nawet w poważnym temacie).


Pokora jako fundament

Tak też, na pytanie o właściwy sposób rozeznania Abba Mojżesz odpowiada, że fundamentem prawdziwego rozeznania jest zawsze pokora. Kasjan w bardzo ciekawy sposób rozumie to zdanie i w zasadzie cała drugą połowę rozmowy poświęca objaśnieniu sensu tego wyrażenia. Pamiętać przy tym należy, że pokora nie jest poczuciem swej niskiej wartości, ani przekonaniem, że człowiek się do niczego nie nadaje. Taka postawa jest kompleksem niższości, albo jakąś nerwicą i z życiem duchowym ma raczej niewiele wspólnego. Kasjan zwraca uwagę na to, że pokora jest cnotą relacyjną. Nie polega na zamknięciu się we własnym pokoju, stanięciu przed lustrem i rozpamiętywaniu swoich grzechów, popełnionego zła, czy niepowodzeń życiowych. To jest adoracja samego siebie.

Natomiast prawdziwa pokora, według Kasjana, to stanięcie w prawdzie o sobie, poznanie samego siebie. To jest możliwe zaś, tylko wówczas, gdy człowiek zrozumie kim jest Bóg. Adoracja Boga jest pierwszym warunkiem prawdziwej pokory. Bo jeżeli zatrzymamy się na tym pierwszym etapie (owego stania przed lustrem) to nie poznanym swojej prawdziwej godności. Ale jeśli poznany, czy zaczniemy poznawać kim jest Bóg, że jest Stworzycielem, a my stworzeniami; że stworzył nas bo nas chciał dla nas samych, a nie dlatego żebyśmy Mu składali ofiary (bo to jest Mu na nic); że jak człowiek zgrzeszył, to dał swego Syna, aby z miłości do nas oddał życie na Krzyżu; że mamy Sakramenty Święte; że jak człowiek zgrzeszy, to Bóg zawsze mu wybaczy; że dał Ducha Świętego; że jest Życie Wieczne, Sakramenty, Kościół; że jest przykazanie miłości Boga i bliźniego. To jest wszystko to, co Bóg zrobił dla człowieka i to wszystko stawia nas i innych ludzi w zupełnie innym świetle. Człowiek „wyrzuca lustro” i zaczyna patrzeć w Krzyż. I to jest dla Kasjana pierwszy warunek – pokora czyli adoracja Boga. Z tego dopiero, rodzi się poznanie samego siebie. Człowiek zaczyna rozumieć swoje życie, swoje zadania do wypełnienia, na czym polega zło, dlaczego zło jest takie złe. W teologii moralnej mówi się, że ciężar grzechu w całej jego rozciągłości są w stanie pojąć tylko ludzie święci, mimo że stosunkowo grzeszą dość niewiele. Nie są specjalistami od grzechu w sensie praktycznym, ale dobrze wiedzą czym to jest (Thomas Merton używa, dającej do myślenia metafory, że nie wynaleziono straszliwszej bomby atomowej niż grzech śmiertelny.).

Jest to zatem pierwszy stopień – człowiek zaczyna rozumieć co ma zrobić. Zaczynają się w nim rodzić myśli i właściwe pytania. I Kasjan mówi, że to jest pierwszy warunek rozeznania, stanięcie w prawdzie o Bogu i o sobie. Człowiek stawia siebie na właściwym miejscu w hierarchii. To jest oczywiście pewien proces. To nie dzieje się do razu. Tak, że człowiek klęknie przed Najświętszym Sakramentem, pomodli się chwilę, uzyska pociechę, zrozumie o co chodzi i nie będzie potrzebował więcej. Swoistym treningiem tego procesu są związki małżeńskie, czy posiadanie dzieci. Człowiek zna współmałżonka przez 30 lat i gdy budował z nim relację zawsze było inaczej. Ona się zmieniała, było lepiej, gorzej, ale człowiek miał determinację, aby zostać w tym związku. Dzieci z kolei zmieniają się, w miarę jak rosną, rozwijają się. Zmienia się ich stosunek, podejście do rodziców. W pewnym sensie analogicznie wygląda budowanie więzi z Panem Bogiem – jest to proces. Kasjan zwraca też uwagę, że to jest cnota ludzi bardzo mocnych, bardzo wytrwałych, którzy potrafią zmierzyć się z własną słabością.


Kierownictwo duchowe

Potem następuje, według Kasjana drugi element rozeznania. Człowiek, po tym jak zrodzą się w nim pytania dotyczące życia, przychodzi do kogoś doświadczonego, kto zna się na rzeczy, aby wyjawić mu swoje myśli, otworzyć przed nim swoje serce. Choć kojarzy się to automatycznie z Sakramentem Pokuty, to w czasach Kasjana, czegoś takiego, w znanym nam obecnie kształcie, jeszcze nie było. Było to praktykowane w innej formie, stosowanej podobnie również dzisiaj, tak że są ludzie doświadczeni w życiu wewnętrznym, np. siostry zakonne, albo ludzie bez żadnych święceń, ale wiodący głębokie życie wewnętrzne, przed którymi można otworzyć serce. Człowiek taki nie udzieli rozgrzeszenia, ale też materią spowiedzi nie muszą w tym wypadku być same tylko grzechy, ale rozeznanie tej osoby co w swoim życiu powinna czynić. Co jest dobre, a co złe, w którym kierunku podążyć itd.

Jan Kasjan mówi, że kiedy człowiek próbuje ubrać w słowa to z czym się zmaga, jest to pierwszy krok do wyzwolenia i spostrzeżenia jak rzeczy mają się naprawdę. To co złe miłuje mrok, nigdy nie chce wyjść na zewnątrz. Jest jak wąż, który kocha ciemne piwnice, ale w momencie gdy wyjdzie słońce natychmiast traci swój jad. Kiedy więc człowiek na głos wyznaje swoje słabości, to one jakby nikną, tracą na sile. Po drugie w momencie kiedy człowiek włoży wysiłek, aby opowiedzieć to, co się w nim dzieje, a wiemy, że nie zawsze jest to proste, nie tyle z powodu jakiejś naszej skomplikowanej wrażliwości, ale dlatego, że czasami po prostu trudno powiedzieć o co chodzi (człowiek próbuje to wyrazić, ale wie, że to nie tak). Wymaga to też, pewnego dystansu. Mocujemy się z tym, co nas gnębi, co nas niepokoi i co jest dla nas pewnym pytaniem. Zarazem, próbując ubrać to w słowa przed kimś, kto po prostu słucha, człowiek często otrzymuje pierwsze intuicje co ma zrobić. Nieraz jest tak, że w czasie rozmów z takim kierownikiem, człowiek jeszcze nie skończy mówić o problemie, a już wpada na pomysł jak sobie z nim poradzić i jest to najlepsza intuicja dotycząca tego, co można w danej sprawie zrobić. Samo wypowiedzenie sprawy na głos daje niejako rozwiązanie. Czasami zatem wystarczy kogoś wysłuchać, bez dawania mądrych rad.

Kasjan mówi też, że tym co najbardziej blokuje ludzi w takiej praktyce, jest wstyd. Nie pycha, ale to, że ludzie się wstydzą. Bo nie wypada mieć takich czy innych problemów. I zwraca tu uwagę nie tyle na pozbywanie się wstydu, ile wkłada na barki tych co słuchają, obowiązek stwarzania w miejscu zamieszania takiej atmosfery, aby ludzie nie wstydzili się mówić o tym, co ich dręczy. Kasjan podkreśla i docenia tu rolę wspólnoty. Mówi, że tak jak się bracia będą odnosili do siebie, tak potem będą się mogli wzajemnie wspierać w wyznawaniu swoich myśli. W naszych środowiskach, rodzinach, innych wspólnotach, należy zatem zmieniać sposób bycia tak, aby nie tworzyć atmosfery podejrzliwości wobec drugiego (że ktoś na pewno coś złego robi, bądź tak zamierza), ale dążyć do atmosfery wzajemnego zaufania w myśl słów św. Pawła jeden drugiego brzemiona noście (Ga 6,2).


Podsumowanie

Naukę Kasjana warto tutaj przemyśleć, zobaczyć, że wszystko rodzi się we wspólnocie. Człowiek nigdy nie idzie do Nieba sam, ale we wspólnocie. Zawsze idzie dwóch, jeden drugiego wspiera. Nawet najwięksi ojcowie musieli pytać o swoje myśli. To jest jakaś tajemnica Kościoła, że Pan Bóg chce, abyśmy byli zbawieni razem, a nie indywidualnie dzięki tylko naszemu wysiłkowi. Trud rozeznania w dialogu warto podjąć.


O. dr Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.

Źródło: ps-po.pl, 23 lipca 2019

Autor: mj