To była próba kneblowania wolnych mediów
Treść
Byli adwokaci dyrektora Radia Maryja żądają wyjaśnienia sprawy z 1997 r. dotyczącej wydania decyzji o przymusowym doprowadzeniu ojca Tadeusza Rydzyka CSsR na przesłuchanie do Prokuratury Rejonowej w Toruniu. - Dziś domagamy się od Prokuratora Generalnego naprawienia tamtej decyzji, która od zatrzymania Andrzeja Modrzejewskiego, byłego prezesa PKN Orlen, różni się tylko tym, że w tym wypadku do doprowadzenia nie doszło - twierdzi Roman Giertych. Gdyby stało się inaczej, Radio mogłoby stracić koncesję, a takie postępowanie toczyło się wówczas przed Krajową Radą Radiofonii i Telewizji.
Pod koniec 1996 r. zasiadający wówczas w polskim parlamencie w dużej liczbie posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Unii Pracy poparli liberalizację ustawy o planowaniu rodziny, zwanej powszechnie ustawą aborcyjną. 24 października 1996 r. dyrektor Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk CSsR mówił na antenie rozgłośni o parlamentarzystach uchwalających prawo umożliwiające zabijanie dzieci poczętych. Posłowie SLD i UP skierowali do Prokuratury Wojewódzkiej w Toruniu zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znieważenia konstytucyjnego organu władzy, jakim jest Sejm. Po raz pierwszy bowiem na antenie ogólnopolskiej rozgłośni mogli usłyszeć, czym w rzeczywistości jest tzw. aborcja, eufemistyczne określenie czynu, który oznacza jedno: zamordowanie bezbronnego dziecka. Posłowie ustanawiający takie "prawo" są również winni tych zabójstw. Doniesienie do prokuratury miało być swoistą karą za odważne mówienie prawdy.
Mimo ewidentnego nadużycia w zastosowaniu tego artykułu prokurator Grażyna Roszkowska wszczęła dochodzenie i w listopadzie 1997 r. wezwała Ojca Dyrektora na przesłuchanie w charakterze podejrzanego.
Ministerstwo Sprawiedliwości oczekuje teraz na pismo od Giertycha i Kotlinowskiego i wówczas podda sprawę gruntownej analizie. Minister Ziobro zapowiedział, że zestawi informacje od posłów LPR z aktami sprawy i podejmie dalsze decyzje. Kodeks postępowania karnego pozwala w takim wypadku na wszczęcie postępowania wyjaśniającego. Jeśli wskaże ono na możliwość naruszenia prawa, możliwe jest wszczęcie w dalszej kolejności postępowania dyscyplinarnego wobec prokuratora.
- Wezwania kilkakrotnie zostały wysłane, ale nieskutecznie, bo na adres rozgłośni, a tam ojciec Tadeusz Rydzyk nie mieszkał - opowiada jeden z jego ówczesnych adwokatów, dziś szef Klubu Parlamentarnego LPR Roman Giertych.
Mimo to prokuratura wydała nakaz przymusowego doprowadzenia "podejrzanego" na przesłuchanie.
- Policja próbowała wtargnąć na teren klasztoru Ojców Redemptorystów, na szczęście nieskutecznie - mówi Giertych. Jego zdaniem, samo wydanie takiej decyzji stanowiło poważne naruszenie prawa, którego potem nie stwierdziła jednak gdyńska prokuratura, rozpatrująca zażalenie na wydanie postanowienia.
- Dziś domagamy się od Prokuratora Generalnego naprawienia tamtej decyzji, która od zatrzymania Andrzeja Modrzejewskiego [byłego prezesa PKN Orlen - przyp. red.] różni się tylko tym, że w tym wypadku się nie udało - mówi Giertych i dodaje, że gdyby się powiodło, to jego zdaniem z pewnością doszłoby do odebrania koncesji Radiu Maryja, a takie postępowanie toczyło się wówczas w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji.
- To skandal, bo gdyby tak stosować ten przepis, to większość z państwa miałaby kłopoty z prokuraturą, krytykując poszczególnych posłów - mówił wczoraj Giertych dziennikarzom na konferencji prasowej w Sejmie.
- Uważamy, że był to atak, który miał doprowadzić do zamknięcia rozgłośni. Wtóruje mu inny były adwokat dyrektora Radia Maryja, dziś wicemarszałek Sejmu Marek Kotlinowski (LPR). Zastrzega, że w osiem lat po tamtych wydarzeniach obaj chcą wrócić do sprawy, którą prowadzili. Ich zdaniem, dziś "jedynym politykiem w tej sprawie" będzie minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Asystent ministra, Paweł Wilkoszewski, przekazał nam wczoraj oświadczenie Prokuratora Generalnego. Oto ono: "Między listopadem a grudniem 1997 r. do prokuratury przysłano ponad 144 tys. protestów przeciwko prześladowaniu Ojca Dyrektora. Na początku grudnia o. Tadeusz Rydzyk pojawił się w prokuraturze na przesłuchaniu, a ta kilka tygodni później umorzyła postępowanie, stwierdzając, że 'zarzucany podejrzanemu czyn nie stanowi przestępstwa, bowiem jego społeczne niebezpieczeństwo jest znikome'. A więc nie ze względu na to, że zdaniem prokuratora nie doszło do przestępstwa znieważenia Sejmu, ale dlatego, że 'jego szkodliwość była znikoma'".
Mikołaj Wójcik
Prokuratura nie może działać na zamówienie
Z przewodniczącym klubu LPR Romanem Giertychem rozmawia Robert Popielewicz
Złożyliście już Panowie wniosek do prokuratury?
- Jesteśmy w trakcie składania wniosku do Prokuratora Generalnego o ściganie przestępstwa polegającego na naruszeniu uprawnień i usiłowaniu pozbawienia wolności w związku z wydaniem postanowienia o zatrzymaniu i doprowadzeniu ojca Tadeusza Rydzyka do prokuratury celem przedstawienia zarzutów w grudniu 1997 r. Celem tamtego postępowania było doprowadzenie do pozbawienia koncesji Radia Maryja, bo tak wynika z dokumentów, które w tej sprawie zostały zebrane przez obrońców, czyli mnie i pana Marka Kotlinowskiego. Jest to ewidentne przestępstwo, gdyż zarzut był fikcyjny, pozbawiony jakichkolwiek podstaw prawnych, a chodziło tylko o to, żeby doprowadzić do pozbawienia Radia Maryja koncesji i w praktyce zamknięcia tej rozgłośni.
Dlaczego wracacie Panowie do tej sprawy?
- Nasz wniosek jest tożsamy ze stu kilkudziesięcioma tysiącami innych wniosków, które złożyli w tej sprawie Polacy na apel wygłoszony w Radiu Maryja. Wówczas 144 tys. osób złożyło zawiadomienie na panią prokurator, która podjęła decyzję o doprowadzeniu. Zawiadomienie tych ludzi nigdy nie zostało pozytywnie rozpatrzone, w związku z czym dzisiaj chcemy wrócić do tej sprawy. Mamy 14. rocznicę założenia Radia Maryja, jest nowy rząd i nowe okoliczności. Chcemy, aby ta sprawa wróciła i aby raz na zawsze ukróciła tego typu sytuacje, jak w sprawie usiłowania zatrzymania ojca Tadeusza Rydzyka czy w sprawie zatrzymania Andrzeja Modrzejewskiego, czyli wykorzystania prokuratury do niecnych celów politycznych.
Wówczas za tamtym usiłowaniem zatrzymania stał rząd nielewicowy, aczkolwiek występował tam pan Urban i Rulewski. Jednak Urban był inicjatorem całej tej hucpy wraz z posłami SLD.
Kiedy spodziewacie się odpowiedzi?
- W ciągu tygodnia.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2005-12-09
Autor: mj