To będzie widowisko!
Treść
Anglia i Niemcy odetchnęły, bo rzutem na taśmę przedłużyły swoją przygodę z piłkarskimi mistrzostwami świata. Jedna z tych drużyn zakończy ją jednak już w kolejnej rundzie, bo zmierzą się w niej w bezpośrednim starciu. Jedni i drudzy szykują się na prawdziwą batalię.
Mundial bez podopiecznych Fabio Capello i Joachima Loewa? Jeszcze w środę wydawało się to całkiem możliwe, bo prowadzone przez nich zespoły potrzebowały zwycięstw, by zapewnić sobie awans do 1/8 finału. W innym wypadku mogły pożegnać się z turniejem, co byłoby sensacją i katastrofą. W trudniejszej sytuacji zdawali się być nasi zachodni sąsiedzi rywalizujący z nieobliczalną i groźną Ghaną. W tym spotkaniu, pierwszy raz w historii mistrzostw, naprzeciw siebie stanęli bracia, Kevin-Prince oraz Jerome Boateng. Fakt ten zwrócił uwagę wszystkich komentatorów i tak naprawdę zostawił w cieniu to, co działo się na zielonej murawie. A działo się zaskakująco niewiele. Afrykanie poczynali sobie z widocznym respektem dla rywali, Niemcy bali się otworzyć i zaatakować większymi siłami. O losach starcia zadecydował jeden strzał Mesuta Ozila, który dał podopiecznym Loewa zasłużony awans. W ich grze brakowało jednak polotu, którym zaimponowali podczas inauguracji; selekcjoner tłumaczył to presją. - Był to ciężki pojedynek, musieliśmy wygrać, a pamiętajmy, że mamy w składzie młodych, jeszcze niedoświadczonych graczy. Dlatego brakowało nam trochę dokładności i spokoju - powiedział. Niemcy zajęli pierwsze miejsce w tabeli grupy D; drugie, premiowane awansem, Ghana. Z mundialu odpadły Serbia i Australia (ich mecz zakończył się niespodziewanym 1:2). Podopieczni Radomira Antica w RPA rozczarowali. Zagrali jedno dobre (przeciw Niemcom) i dwa słabe spotkania, nic zatem dziwnego, że nie udało im się zrealizować celu minimum, jakim była 1/8 finału. W środę próbowali zrzucać winę na sędziego (który w końcówce faktycznie mógł podyktować dla nich "jedenastkę" - a gol wyrównujący dałby im awans), ale powinni raczej się zastanowić, co sami źle zrobili. A taka lista byłaby długa.
Piłkarski świat, a Berlin i Londyn w szczególności, czeka teraz na wielki hit. Starcie Anglii z Niemcami powinno być widowiskiem i dostarczyć mnóstwa emocji. Wojownicy Capello jak na razie niczym specjalnym nie zaimponowali; można raczej stwierdzić, że prezentowali się poniżej oczekiwań i możliwości. W meczu ostatniej szansy pokonali Słowenię, ale nie porwali. Mimo to Włoch odzyskał pewność siebie. - Zagraliśmy lepiej niż we wcześniejszych meczach, zeszło z nas ciśnienie i strach. Zawodnicy odzyskali błysk, walczyli, pokazali charakter. W kolejnych spotkaniach będziemy jeszcze pewniejsi siebie - obwieścił. Trochę przesadził, ale teraz musi mówić przekonująco i butnie, bo Niemcy ustawią poprzeczkę wysoko. Capello obawia się tylko jednego - urazu Wayne'a Rooneya. Napastnik Manchesteru United mecz ze Słoweńcami zakończył przedwcześnie z powodu bolącej kostki, a jego ewentualna absencja byłaby dla Anglii katastrofą. Bo choć w RPA nie strzelił jeszcze nawet jednej bramki, to jest jedynym klasowym napastnikiem w kadrze. Brzmi to jak paradoks, ale jest faktem.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-06-25
Autor: jc