To będzie proces pokazowy
Treść
Z Grzegorzem Wnętrzakiem, politologiem, historykiem i słowianoznawcą, rozmawia Marta Ziarnik
Ruszył proces Radovana Karadżicia. Jaką linię obrony przyjmie oskarżony? Czy rzeczywiście tylko on powinien stanąć przed Trybunałem?
- Karadżić reprezentował interesy bośniackich Serbów, czyli ludności, która zamieszkiwała rdzennie Bośnię i bardzo długo stanowiła większą część jej mieszkańców. Oprócz muzułmanów i Chorwatów, Serbowie mieli pełne prawo do samostanowienia. W momencie rozpadu Jugosławii Serbowie zostali pozbawieni swojej ojczyzny. To tak, jak gdyby po II wojnie światowej powstawała Polska bez Kresów i nagle mieszkańcy Wilna czy Lwowa chwycili za broń, gdyż chcieliby pozostać w państwie polskim. Trudno mi jest dokładnie powiedzieć, jaką taktykę może przyjąć jego obrońca czy też on sam, ale myślę, że Karadżić będzie się właśnie tak bronił. Z pewnością jednak będzie unikał odpowiedzialności za zbrodnie, twierdząc, że wszyscy się ich dopuszczali. Jest to zresztą prawda, gdyż Serbów się oskarża o wszystkie zbrodnie na Bałkanach i rzeczywiście oni tych zbrodni najwięcej popełnili, natomiast zbrodnicze oddziały były również wśród Chorwatów i Bośniaków. Przykładem może być chociażby Bośniak Naser Orić. Obrona Karadżicia może zatem iść w kierunku pokazywania, że jako obywatel Jugosławii miał on prawo do wystąpienia w obronie interesów ludności serbskiej. Myślę, że będzie twierdził, iż każdy tam był zbrodniarzem i że nie było szlachetnych bohaterów.
Czy uważa Pan, że taka taktyka może okazać się skuteczna?
- Nie sądzę, żeby takim zagraniem na długo odsunął od siebie karę. Zachodowi zależy na tym, aby jak najszybciej ukarać ludzi uchodzących za zbrodniarzy. Karadżić jest zbrodniarzem wojennym, jednak nie jedynym na Bałkanach. Odrębną kwestią jest kwestia terrorystów albańskich z Kosowa, którzy są przedstawiani jako bohaterowie walki o niepodległość, kosowscy bohaterowie narodowi. Nie mówię tu albańscy, tylko kosowscy. Tak, jakby istniał naród kosowski, co jest bzdurą. To są po prostu Albańczycy. Wystarczy popatrzeć na to, jakich flag używają. Stany Zjednoczone będą się starały pokazać światu, że zbrodniarze zostali złapani i osądzeni. Przypuszczam, że ten proces będzie w tym kierunku zmierzał. Karadżić zostanie skazany i te winy zostaną mu udowodnione.
Czy to oznacza, że pozostali unikną kary?
- To nie jest tak, że Chorwaci czy Albańczycy unikną odpowiedzialności. Weźmy chociażby chorwackich oficerów z czasów wojny. Są oni stawiani przed trybunałem i skazywani, ale tego się nie nagłaśnia. To jest kwestia medialnego oddziaływania. Jeżeli mówi się o wojnie na Bałkanach, to mówi się niemal wyłącznie w kontekście zbrodni serbskich. Natomiast trzeba podkreślić, że Chorwaci również popełniali zbrodnie. Na przykład generał Ante Gotovina, który był odpowiedzialny za akcję "Burza" w 1995 roku na terenie Dalmacji i Flawonii. W wyniku tej operacji Serbowie zostali wygnani z Chorwacji, a wielu z nich zostało zamordowanych. Wymienić tu można także premiera Kosowa Haszima Thaciego i innych dowódców kosowskich.
Czy rzeczywiście to, co jest przedstawiane jako zbrodnie serbskie na Bałkanach, możemy w ten sposób zakwalifikować?
- Niekoniecznie w każdym przypadku. Na przykład bardzo głośna jest sprawa masakry dokonanej przez Serbów w miejscowości Raczak w Kosowie, gdzie zginęło bodajże 35 albańskich wieśniaków. Rodzi się pytanie, czy rzeczywiście byli to zwykli i prości wieśniacy, czy też uzbrojeni partyzanci, którzy stawiali opór. Zawsze winą za wojnę w Kosowie obarcza się tylko i wyłącznie Serbów. Pozostaje jeszcze jedna sprawa - czy rzeczywiście prawdą jest, że pierwszymi ofiarami wojny w Bośni byli Bośniacy? Mówi się, że pierwszymi ofiarami wojny w Bośni były dwie młode bośniackie muzułmanki, podczas gdy w rzeczywistości pierwszą ofiarą był Serb, który został zamordowany przez Bośniaków na weselu swojego syna, tylko dlatego, że niósł serbską flagę, co przez muzułmanów w Bośni zostało odebrane jako prowokacja.
A jak ocenia Pan obecną sytuację na Bałkanach? Czy można spodziewać się wybuchu nowego konfliktu?
- Sytuacja na Bałkanach zmierza w niebezpiecznym kierunku. Powstają państwa muzułmańskie dzisiaj silne w sensie etnicznym i demograficznym, a kraje chrześcijańskie Europy Wschodniej masowo wymierają. Kraje muzułmańskie rosną w siłę. W Bułgarii 10 lat temu było 9 mln ludzi, dzisiaj jest 7,3 miliona. Podobnie w Rumunii, Słowenii i właściwej Serbii. Natomiast jedynymi krajami, gdzie jest znaczny przyrost naturalny, są: Kosowo, Bośnia muzułmańska i Albania. Proszę sobie wyobrazić, że przecież Serbia bez Kosowa to około 80 tys. kilometrów kwadratowych terytorium zamieszkiwanego przez blisko 7,5 mln obywateli. Natomiast samo Kosowo to 10 tys. kilometrów kwadratowych i ponad 2 mln Albańczyków - czyli przy ośmiokrotnie mniejszej powierzchni jedynie trzykrotnie mniej ludności. Zatem sytuacja demograficzna krajów chrześcijańskich na Bałkanach jest tragiczna. Myślę, że jeszcze za naszego życia można się spodziewać, że w niektórych regionach muzułmanie zdobędą przewagę liczebną. Pierwsza będzie Macedonia, gdzie ponad jedną trzecią społeczeństwa stanowią albańscy muzułmanie, o czym się w ogóle nie mówi. Natomiast w okręgu Tetovo stanowią oni około 90 procent ludności. A tam przecież całe zachodnie regiony żądają przyłączenia do Albanii. W tym momencie odwieczny argument Zachodu mówiący o tym, że Albańczycy mają prawo do własnego państwa, ponieważ byli bici i maltretowani przez Serbów, traci w zupełności na znaczeniu. Macedończycy akurat nigdy Albańczykom krzywdy nie robili, a i tak Albańczycy żądają bardzo ostro przyłączenia tych terenów do Albanii. I jeszcze coś, o czym się specjalnie nie mówiło - w czasie konfliktu zbrojnego w Kosowie Albańczycy prowadzili normalne akcje partyzanckie. Była to lokalna wojna. Podobnie na terenie właściwej Serbii (bez Kosowa), gdzie Albańczycy też stanowią dużą grupę ludności. Biorąc pod uwagę sytuację w Gruzji oraz to, co się stało wcześniej w Kosowie, można przyjąć, że kolejne konflikty są możliwe. W okrojonej Serbii istnieją dwa konfliktogenne regiony: tzw. Sandżak Nowopazarski zamieszkały przez Bośniaków oraz tzw. rejon Pre˘sevo zamieszkały przez Albańczyków. W tym ostatnim regionie, o czym warto wspomnieć, w latach 1999-2001 prowadzono działania partyzanckie, a celem miejscowych Albańczyków było przyłączenie do Kosowa, względnie - Albanii. W przyszłości kolejna wojna na Bałkanach nie jest wykluczona.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-09-03
Autor: wa